3. Poświęcenie

507 45 1
                                    


- Spokojnie. - Mężczyzna uniósł dłonie przed siebie i odsunął się o kilka kroków do tyłu. - Właściwie to nie chcę wdawać się w niepotrzebne bójki. Już raz miałem okazję z tobą walczyć... Cóż, przyznam, że nie brakuje ci kapryśności.

- Dlatego proszę cię, byś odpuścił. Nic nie osiągniesz w pojedynkę, bo znów spotka cię to samo, co ostatnim razem - powiedziała Amane zimnym tonem, nieruchomym wzrokiem intensywnie przyglądając się mężczyźnie.

- Skąd taka pewność, że jestem sam? - Mężczyzna pstryknął palcami i jak na rozkaz po jego bokach pojawiły się dwie inne osoby w maskach: kobieta z długimi, ciemnymi włosami i czarnowłosy mężczyzna. Stali bez ruchu przed Amane i Mitsukim.

Amane połknęła ślinę i zacisnęła pięści, trzymając je blisko siebie. Jest silną kunoichi o zdecydowanym charakterze i nawet nie liczy już lat swojego doświadczenia w walce, ale czy mogłaby podołać kilku z pewnością równie dobrym ninja? Poza tym...

Nadal z wyprostowaną głową zerknęła na Mitsukiego. Jeśli byłaby sama, spróbowałaby walczyć, jednak z tym dzieckiem... Czy nie narazi jego życia bezsensowną walką, która nie musiałaby się odbyć? W końcu mogłaby im ją po prostu dać... i znosić na zawsze myśl, że przyczyniła się do śmierci swoich dawnych uczniów? Nierozważnych i głupich, mających w poważaniu wszelkie rady i prawdę, ale jednak uczniów?

Co ma zrobić?

Stała w milczeniu, próbując podjąć najbardziej racjonalną decyzję spośród dwóch: jednej, przez którą będzie żyć w poczuciu winy, i drugą, mogącą poświęcić tak bardzo pragnącą przez nią osobę.

- Ochronię cię - odparł nagle Mitsuki, nadal stojąc przed nią z kunai'em w ręku - więc nie bój się.

Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Te słowa... tak bardzo przypominały jej ukochanego. Czyżby się nie myliła? W końcu... są do siebie podobni.

- Ochronisz ją? - prychnął brązowowłosy mężczyzna. - Słyszeliście? - spytał swoich towarzyszy, którzy wymienili spojrzenia i znów zwrócili wzrok w kierunku Mitsukiego i Amane. - Ten dzieciak... - przyjrzał mu się. - Genin, tak? Genin! Chce walczyć z nami, joninami. Nie rozśmieszaj mnie. Słuchaj, mały - nachylił się lekko, patrząc na Mitsukiego - życie nie jest piękne, a więc nie będzie stało po twojej stronie, jak drużyna to robi. Niezależnie, jak wysokie masz mniemanie o sobie, ono zdecyduje, czy jest prawdziwe.

Mitsuki zadrżał trochę, ale mimo wszystko uparcie się nie ruszał, wpatrując się w oczy przeciwnika.

- Wiem - odparł stanowczo.

- Wiesz? Na pewno? - powiedział mężczyzna nieco lekceważącym tonem. - Nie, nie wiesz, a skoro tego nie wiesz, to czy chociaż rozumiesz, dlaczego tak mówię? Bo jesteś dzieckiem, małym kurduplem, który niewiele przeżył, a się wymądrza, jak kage po przejściach.

- Dość tego - warknęła Amane i odetchnęła, spuszczając lekko głowę. - Oddam wam ją, ale... macie opuścić to miejsce i nigdy tu nie wracać.

- A więc jednak się boisz, co? - odparł mężczyzna.

- Powiedziałem, że... - zaczął Mitsuki, ale Amane zacisnęła bardziej palce na jego ramieniu.

- Oddam wam ją - powtórzyła Amane. Sięgnęła ręką do szarej saszetki, którą trzymała z tyłu w pasie, i wyciągnęła niewielką fiolkę z przezroczystą wodą, połyskującą w niewielkich promieniach słońca, jakby ktoś wrzucił do niej coś w rodzaju brokatu. Patrzyła na wodę, lekko mrużąc oczami i ściskając przedmiot drżącymi palcami.

Mitsuki wpatrywał się w nią w milczeniu.

- Pośpiesz się, nie mamy tyle czasu - ponaglił ją mężczyzna, wzdychając głęboko.

- Powiedziałam wam, jakie są skutki zażycia tej wody.

Czarnowłosy i kobieta znów wymienili spojrzenia, ale nic się nie odezwali. Brązowowłosy przez moment przyglądał się jej, po czym przewrócił oczami.

- Tak, oczywiście, mówiłaś...

- Nie chcę waszej śmierci... Nie chcę żyć z tym poczuciem winy.

Mitsuki zacisnął dłonie na kunai'u i odwrócił wzrok, a białe włosy zasłoniły mu twarz. Nagle ruszył do ataku na mężczyznę, który spojrzał na niego zdziwiony, ale w porę wyciągnął kunai i skierował go na chłopaka. Czarnowłosy mężczyzna i kobieta nadal stali w lekkim szoku z powodu jego nagłego ataku oraz pewnością, że ich towarzysz sobie poradzi.

Mitsuki uniknął kunai'a przeciwnika, mrużąc oczy i koncentrując się na ataku, ale... nie przewidział, że mężczyzna wyciągnie drugi kunai', który w mgnieniu oka zbliży się do chłopaka, nie mogącego zrobić uniku. W tej samej chwili Mitsuki został odciągnięty do tyłu przez Amane, a kunai zranił ją w szyję. Przeniosła się razem z Mitsukim kilka metrów dalej, za tyły chaty. Wyciągnęła z saszetki ciemną chustkę, którą przyłożyła do długiej, poziomej rany, próbując chociaż trochę zatamować krew.

- Oszalałeś?? Czemu to zrobiłeś?? - warknęła cicho na niego, gdy kucali naprzeciwko sobie. - Dałabym im to, czego chcieli i zostawiliby nas.

- A co jeśliby nie zostawili? - spytał Mitsuki, nie patrząc na nią. - Widziałem, jak patrzyłaś na tę fiolkę. Czy to jest ta Woda Bohaterów?

- Skąd o niej wiesz?

- Czytałem o niej.

Spuściła wzrok.

- Tak, to ona.

- Nie chciałaś jej dać, bo wiedziałaś, że oni mogliby jej się napić i zginąć?

- Tak.

- Więc dlaczego nie chciałaś walczyć? Obydwoje byśmy ich pokonali i nie dostaliby tej wody.

- Nie chciałam tego robić.

- Dlaczego?

- Zrozum, oni nie są zwykłymi ninja. To jonini, którzy mają dużo chakry, znają wiele technik i są bardzo silni. Walczyłam z jednym z nich i ledwo dałam radę go pokonać. Gdybyś walczył z nimi to z pewnością zwyciężyliby po kilku minutach lub nawet mogliby cię zabić w ciągu tych kilku minut. Natomiast gdybyśmy mieli walczyć razem przeciwko nim to... byłbyś dla mnie jedynie ciężarem - odparła kategorycznie.

- Nie wierzysz, że dałbym radę? - patrzył na nią.

Uniosła wzrok i spojrzała mu w oczy.

- Pycha to najgorsza cecha, jaką może mieć człowiek - odparła z naciskiem. - Nie rozwijaj jej w sobie.

- Wiem - odpowiedział po chwili.

Westchnęła. Dotknęła dłonią czoła i zaczęła coraz ciężej oddychać.

- Co się dzieje? - zaniepokoił się.

- W tym kunai'u... pewnie była trucizna. Muszę dostać antidotum, które mam w domu w fiolce z zielonym płynem. - Wstała na lekko chwiejnych nogach. - Mamy około kilkunastu minut, więc zdążysz je przynieść, a ja w tym czasie ich pokonam.

Mitsuki nagle stanął przed nią, wyciągnął kunai i skierował go w jej stronę. Głowę miał spuszczoną, a włosy zasłaniały jego twarz.

- Nie zrobię tego - powiedział głośno i stanowczo, a Amane znieruchomiała, otwierając szeroko oczy.

Miłosna Piosenka OrochimaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz