7.

36 5 2
                                    

Stan siedział na wąskiej ławce przy boisku, nerwowo trzymając w dłoniach telefon. Jego oczy wpatrywał się raz po raz w wypisaną na wyświetlaczu godzinę, po to tylko, by widzieć, jak mozolnie minuty zwiększają się jedna po drugiej. Serce skakało mu do gardła, a płuca zdawały się być pokryte ołowiem. Wiedział, czuł niemalże, że nie jest w stanie ukrywać wszystkiego do samego końca. Cała sprawa miała głębsze dno, łatwe do zobaczenia dla sprawnego oka. Pech chciał, że Wendy właśnie takie miała.


Dziewczyna zjawiła się nieco przed szóstą, gdy słońce delikatnie chyliło się już ku linii horyzontu za ich plecami. Przysiadła się obok, nie odzywając się. Jej wzrok skierowany był w dal, a twarz wyrażała stoicki spokój i opanowanie, w przeciwieństwie do przegrzanych policzków i spoconego czoła Stana. Ten przełknął nerwowo ślinę, zduszając w sobie poczucie zaszczucia i lęku, jak zwykle jednak osoba obok była szybsza, bystrzejsza, bardziej zorientowana w jego uczuciach, niż on sam.

- Słyszałam o tym, co się stało- powiedziała cicho, opierając delikatne, smukłe palce na odkrytych kolanach- prawie pół szkoły o tym rozmawia. Obiło mi się też, że dołączasz do gotów.

Stan przytaknął, czując, jak niemoc opanowuje jego kończyny.

- Innymi słowy, zachowujesz się, jak nie ty. Jak nie ta osoba, którą znam. Tylko wiesz, w czym jest największy problem? - zapytała się cicho. Nie odpowiedział jej. - W tym, że milczysz częściej, niż się tłumaczysz. A dobrze wiesz, że masz, z czego.

- Jesteś na mnie zła? - odezwał się drżącym głosem.

Zaprzeczyła drobnym ruchem głowy.

- Bardziej zawiedziona. - Westchnęła, po czym założyła jedną nogę na drugą, wpatrując się w jego ciemne, przerażone oczy. - Tym, że mi nie ufasz. Tym, że bierzesz mnie za swojego wroga.

- Nigdy bym tak o tobie nie sądził, Wendy. 

Zaśmiała się lekko, gest ten jednak wyrażał smutek i gorycz.

- Ale tak się przedstawiasz. Nie chodzi tutaj nawet o naszą relację, jako pary, jako zakochanych. Chodzi o relację przyjaciół, Stan. A przyjaciele zawierzają sobie nawzajem.

Przytaknął. Wiedział dobrze, że miała rację. Zawsze ją posiadała.

- Chcę się tylko dowiedzieć, na czym stoisz. Muszę wiedzieć, do czego mam się odnieść. Jak zachować, by każde z nas miało z tego całkiem dobre zakończenie.

Stan nabrał letniego powietrza w płuca, a następnie wypuścił je z wysiłkiem. Po czasie unikania kontaktu wzrokowego, szukania oczami pomocy w tym wszystkim, spojrzał w końcu na nią, jej bladą twarz, chłodną i spokojną.

- Sam nie wiem, Wendy. To nie jest takie proste. Nie jestem pewien, co jest prawdą, a co nie. Nie wiem już, czym jestem ja sam.

Na dźwięk tych słów Wendy posmutniała. Jej dłoń poklepała delikatnie jego ramię, a dziewczyna posłała Stanowi drobny uśmiech.

- Za to ja widzę, że niektóre rzeczy zaczynają wychodzić na wierzch. I najlepiej zrobisz, gdy je zaakceptujesz.

- To znaczy?

Zaśmiała się znów.

- Stan, znam Cię na tyle dobrze, że wiem, kiedy oddajesz całe swoje serce, kiedy angażujesz się w coś bez umiaru i kiedy dana rzecz ma dla ciebie priorytetowe znaczenie. Łatwo zauważyć więc mi, na którym miejscu podium stoi u ciebie Dannyl.

Serce chłopaka zabiło mocniej na sam dźwięk tego imienia. Nigdy nie zastanawiał się głębiej nad tym, co dokładnie czuł on sam. Miał jednak świadomość, że nie jest taki, jak większość cichego miasteczka. Miał jednak poczucie zawodu na samym sobie i tego, w jaki sposób głupota zmusiła go do potraktowania Wendy.

- Dobrze wiesz, że przede mną wiele rzeczy nie może się ukryć. Już dawno miałam o tym z tobą porozmawiać. Dusiłeś się w tym związku, prawda?

- To nie tak- zaczął panicznie, szybko zamknął jednak usta. A może jednak dokładnie w ten sposób?

- Nie oszukasz mnie. Mówiłam ci już, nie jestem zła. Tylko zawiedziona, że nie byłam godna twojego zaufania. Choć jestem w stanie to poniekąd zrozumieć. Stan. - Jej dłoń tym razem ukryła się między jej nogami, ogrzewając się ciepłem ciała, podczas gdy zimny wiatr wzmagał zimno dookoła nich. - Nie kochasz mnie. Kochasz kogoś innego. I powinieneś spróbować być w końcu szczęśliwym. To nie rozkaz, to sugestia rzecz jasna. Ale mam nadzieję, że wiesz, co jest słuszne.

Tym razem to on posłał jej uśmiech, wymuszony, ale i na swój sposób realistyczny.

- Też chciałbym w to wierzyć. Dziękuję ci, Wendy. Pytanie tylko... co z nami?

Nie odpowiedziała przez moment, tylko spojrzała się w niebo. Mimo wszystko przeżyli razem wzloty i upadki, kłótnie i miłe chwile. Ona jednakże nie była w stanie ignorować sygnałów, które dostawała. Smutku, który siedział głęboko w jego sercu i łez spływających po jego twarzy. Sztucznych odpowiedzi, czy wymigań wymyślanych na niezwykle dużą skalę. Miotał się w sobie samym, z sercem przykutym do skały. Na pewien dziwny sposób kochała go, jednak miała świadomość, że zmuszenie go  do dalszej parady powiodłoby Stana do bycia martwym w środku.

- Czy nie jest to oczywiste? - zapytała, nie oczekując żadnej odpowiedzi. Jej oczy zwróciły się ku twarzy chłopaka. - Zostaje nam tylko zerwanie. Nic innego. Ciekawskim powie się, że uczucia wygasły. Tyle można zrobić.

Nie czuł się z tym dobrze. Chciał jej podziękować, paść na kolana. A jednocześnie wiedział dobrze, że nic jej tego nie wynagrodzi.

- Pewnie tak. Przepraszam cię, Wendy. Za wszystko.

Przytaknęła, przyjmując jego słowa. Chwyciła nagle jego dłoń, a jej twarz rozbłysła rozweseleniem.

- Poprawisz mi humor, gdy udowodnisz innym i sobie, że potrafisz walczyć o marzenia, których samemu się boisz. Chociaż ten jeden raz posłuchaj samego siebie, a nie innych, czy otoczenia.

- Dziękuję- powiedział cicho, niemalże szeptem. - Wendy... czy możemy zostać przyjaciółmi?

- Oczywiście- odpowiedziała bez zastanowienia.

Podali sobie ręce, ostatni raz stykając je w ten sposób. W taki, który przedtem był ich rutyną. Pożegnali się potem. Wendy poszła w swoim kierunku, Stan natomiast został na ławce, biorąc głęboki oddech. Czuł smutek. Wendy była niezwykle subtelną, inteligentną osobą. Łatwo było jej kroczyć do przodu z podniesioną głową. Czuł się przy niej jak tchórz. Nadeszła jednak jego kolej zaprezentowania się z innej strony. Nie tylko dla świata.

Przede wszystkim dla siebie.


Home Sweet HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz