9.

39 7 0
                                    

Moje dłonie były ciepłe jak nigdy, niemal wypalały dziury w skórze. Starałem się myśleć o czymkolwiek innym, chłodnym, smutnym, nieprzyjemnym, byleby nie dać po sobie poznać, jak przegranym człowiekiem jestem i jak oczywiste są moje uczucia, które przedtem tak starannie ukrywałem, aczkolwiek pielęgnowałem. Stan trzymał mnie mocno, bez skrępowana idąc wzdłuż chodnika z torbą na ramieniu. Jego oddech był równomierny, spokojny, a twarz zadziwiająco pogodna. Nie to, co u mnie- bałagan, strach, roztrzęsienie, podniecenie, zdenerwowanie. Każda możliwa emocja atakowała mnie ze wszystkich stron bez ostrzeżenia, wyciągając na wierzch najcięższą z artylerii. Cieszyłem się, a jednocześnie miałem przed oczami rozwścieczoną twarz ojca, której nie potrafiłem w żaden sposób od siebie odsunąć. Stan zerknął na mnie ukradkiem, z uśmiechem wbijając wzrok w mój roztargniony wyraz twarzy oblanej rumieńcem. Przynajmniej wiedziałem, że spora część osób miała rację- byłem miejscami kompletnym paranoikiem.

Stan nagle nachylił się do mnie i ustami musnął mój polik, przez co każdy mięsień w moim ciele napiął się w ramach obrony. Chłopak zauważając moją reakcję cicho się zaśmiał, po czym szedł dalej, ciągnąć mnie za sobą. Emanował radością, niczym ptak wyzwolony z obskurnej klatki i odwiązany z węzłów. Nie chciałem tego rujnować i zrzucać na niego własne lęki. Milczałem aż do momentu, gdy odprowadził mnie pod mój dom.

Uśmiechnąłem się do niego delikatnie i odwróciłem w stronę głównych drzwi, Stan jednak chwycił mój nadgarstek i odwrócił w swoją stronę, przytulając do piersi i uderzając w moje usta swoimi wargami. Wpierw stroszyłem się i starałem się go odepchnąć, potem jednak poczułem, jak resztki energii po prostu odchodzą od mojego ciała. Poczekałem więc, aż odsunie o de mnie swoją twarz, a następnie skupiłem wzrok na czubkach własnych butów, co jakiś czas nerwowo obracając się za siebie.

- Mój ojciec... - szepnąłem, mając nadzieję, że zrozumie przekaz. Owszem, zrozumiał. Ale nikt nie mówił, że jednocześnie musi się nim przejmować.

Pocałował mnie znów, a następnie rozmierzwił włosy i pożegnał się, idąc w drugą stronę. Dotknąłem palcem ust, po czym delikatnie uśmiechnąłem się pod nosem. Powinienem przestać się tak wszystkim przejmować. Schowałem się potem w pokoju i bez namysłu położyłem się na swoim łóżku, ignorując świat dookoła siebie. Miałem już swój. Miałem Stana.

Ten natomiast nie potrafił w mieszkaniu usiedzieć w jednym miejscu. Chodził z kąta w kąt, mamrotał coś do siebie, wyglądał przez okno, ignorował uwagi rodziców. Nie mógł się powstrzymać. Założył szybko kurtkę na ramiona i wybiegł z domu, kierując się w stronę miejsca zamieszkania Kyle'a. Gdy dotarł na miejsce, bez pukania wszedł do środka, powitany przez zaskoczonych państwo Broflovskich, którzy wskazali schody idące na piętro mówiąc, że syn zapewne robi coś z młodszym bratem. Stan pobiegł na górę i wparował do sypialni przyjaciela, otrzymując od niego zszokowany wyraz twarzy.

- Możemy pogadać? - zapytał, a następnie zerknął w stronę wpatrującego się w niego Ike'a- na osobności.

Kyle przytaknął i wygonił brata z pokoju, siadając potem na brzegu własnego łóżka. Stan chwycił krzesło na kółkach i przysunął je do siebie, siadając zaraz przed rudym chłopakiem. Szeroki uśmiech nie potrafił go opuścić, bez przerwy czuł kłębiącą się w nim radość. 

- Coś się stało? - zagadnął go Kyle, niepewnie patrząc na jego stan- zachowujesz się dziwnie.

- Dużo się działo, o to właśnie chodzi- odpowiedział mu pośpiesznie, opierając łokcie o kolana.

Nawet nie zastanawiając się długo, opowiedział mu krótko swoją historię, nie mogąc powstrzymać się od koloryzowania i chwalenia Dannyla. Kyle pod koniec opowieści wybałuszył oczy, nie mogąc uwierzyć w sens usłyszanych słów. Samo zerwanie z Wendy wydawało mu się dziwne, stuknięte być może nawet. Jego powód jednak wprawił go w jeszcze większy szok. Nigdy by nie podejrzewał, że jego przyjaciel będzie gejem. Dlaczego mu nie powiedział? Dlaczego nie porozmawiał z nim na ten temat, czemu mu nie zaufał? Kyle był prawdziwe pierwszą osobą, z którą porozmawiał po zdarzeniu nad stawem... przynajmniej taką właśnie nadzieję miał chłopak.

- I co teraz zrobisz? - spytał się go, zachowując poważny ton głosu.

- To znaczy?

- Stan, świat nie jest czarno-biały. Wszyscy gadają o twoim zerwaniu z Wendy. Jak myślisz, co będzie, gdy dowiedzą się prawdy?

Stan uśmiechnął się radośnie, po czym wstał, kopiąc krzesło z taką siłą, że pojechało w stronę prawowitego miejsca.

- Gówno mnie to obchodzi, szczerze powiedziawszy.

Wyszedł potem, zadowolony, że choć odrobina energii została rozdzielona na dwoje. Kyle nie był tak pozytywnie do tego nastawiony. Miał wiele wątpliwości i jeszcze więcej uwag.

- Co za debil- powiedział do siebie cicho.

Minęło kilka dni. Tych kilka, podczas których Kyle- a nawet nie tylko on, ale i Butters, Kenny, czy Cartman- zmuszony był na każdym kroku oglądać maślane oczy Stana ukryte pod czernią ubrań związanych z kulturą gotycką oraz promieniującą z jego twarzy euforię za każdym razem, gdy spotykał Dannyla. Miarka w końcu się przebrała. Kyle zaczął go unikać. Czy też bardziej- Stan coraz mniej czasu spędzał z nim, a Kyle starał się to ignorować i nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Oczywiście nikt inny, jak Wendy spostrzegła tą anomalię. Po czym podczas jednej z lekcji z wielką chęcią poprosiła go o spotkanie z tyłu ich szkoły po zajęciach.

Kyle przyszedł pełen sceptycyzmu. Wendy- nadziei, że coś jednak da się jeszcze zmienić. Popatrzyła na niego ciemnymi oczami i oparła plecy o ścianę.

- Widzę, co się dzieję- powiedziała od razu, po czym szybko dodała- i uwierz mi, źle robisz tak oddalając się od Stana.

- To znaczy?- zapytał Kyle, krzyżując ramiona.

Wendy westchnęła.

- Stan jest w końcu wolny. I oboje na tą wolność przystaliśmy. - Kyle popatrzył na nią zaskoczony. - Zerwaliśmy ugodnie. Bez kłótni, bez wrzasków. Już od jakiegoś czasu domyślałam się, że nie wszystko jest tak, jak można było sądzić. Tylko robiłby sobie krzywkę, będąc ze mną. Ja przy okazji też bym cierpiała.

Kyle przytaknął, nie był jednak nastawiony do tego wszystkiego pozytywnie. Wendy próbowała dalej.

- Wiem, że to dla ciebie szok. Dla mnie na początku też był. Ale uwierz mi, im też nie będzie łatwo. Dlatego właśnie potrzebuje ciebie. Potrzebuje swojego przyjaciela. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę, że zakochana osoba zachowuje się jak chora psychicznie. Teraz weź sobie zakochanego Stana...

- Debil do kwadratu- odpowiedział jej beznamiętnie. Przytaknęła z cieniem uśmiechu pod nosem.

- Nie mogę patrzeć na to, jak wasze drogi rozchodzą się w taki sposób. A wiesz dobrze, że tak może się wydarzyć. Znam cię. Jego jeszcze bardziej.

Może miała rację? Kyle wiele już razy słyszał w swoim życiu, że należy próbować nowych rzeczy danych przez los.

Jak widać nadeszła także i jego kolej.

Home Sweet HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz