10.

42 7 0
                                    

Coś ciepłego i delikatnego w dotyku spotkało się z moim nagrzanym czołem. Otworzyłem oczy, a światło słońca zmusiło mnie do natychmiastowego przymknięcia powiek. Usłyszałem nad sobą stłumiony śmiech, przyjemny niczym chłodny wiatr podczas upałów lata. Następnie poczułem, jak puchowa kołdra zsuwa się powoli z mojego ciała, targając przy tym materiał jedwabnej koszulki i szorstkich, czarnych spodenek. Przeciągnąłem się i przetarłem zmęczone, podkrążone oczy, po czym popatrzyłem w kierunku cichego nucenia, które nie zamierzało ustać. Gdy ujrzałem znajomą, niespodziewaną jednak kompletnie twarz, zarumieniłem się i niemal spadłem z materaca na twardą podłogę przykrytą zielonym dywanem.


- Stan?! - spytałem go w szoku, patrząc w ciemne oczy, które z takim oddaniem wpatrywały się w głąb mojej duszy ukrytej za źrenicami- co ty tu robisz? Jak-

Przez kilka minut nie odpowiedział mi, a jedynie siedział na brzegu łóżka, po czym upadł na plecy, posyłając mi radosny uśmiech. Jego palce zacisnęły się wokół mojej dłoni. Poczułem, jak raptownie przyspieszył mi puls.

- Nie mogłem przestać o tobie myśleć, więc wpadłem cię odwiedzić. Twoja mama mnie wpuściła. - No tak, zapomniałem. Jeden z niewielu radosnych dni, gdy matka ma wolne, a ukochany ojciec jest z dala o de mnie, w swojej kochanej pracy. - Po za tym oświecił mnie pod wieczór pewien pomysł.

- Pomysł? - powtórzyłem za nim niepewnie, starając się odkryć chociaż skrawek tajemnicy, którą ze sobą przyniósł. Poczułem dreszcz na odsłoniętych przedramionach.

Przytaknął i pogładził kciukiem wierzch mojej skóry, którą tak mocno trzymał. Radość nie znikała z jego twarzy, zdawał się kraść energie od samego słońca. Całe jego ciało kipiało entuzjazmem. Zacząłem się nieco bać jego myśli, których nie byłem w stanie odkryć. Wstrzymał oddech, po czym podniósł ciało z powrotem do siadu i przysunął do mnie swoją twarz, nie skrywając dumy kryjącej się w oczach.

- Chodźmy na randkę.

Zakaszlałem, niemalże dławiąc się powietrzem wziętym w płuca. Stan poklepał mnie po plecach zdziwiony, ale i rozbawiony. Zerknąłem na niego, szukając jakiegoś zapewnienia, brak odpowiedzi był jednak jej najlepszym substytutem. Miałem protestować, szukać wyjaśnień, zapytać. Zrobić cokolwiek, co miało ręce i nogi. Ten jednak zatrzymał mnie, dając lekki pocałunek w usta. Głos urwał mi się w pół tonie, a jego czarne źrenice nie przestawały świdrować mnie na wylot. Wargi zaczęły mi schnąć, a całe ciało dygotało. Westchnąłem. Po czym przytaknąłem, patrząc się na swoje blade kolana.

Stan wyszedł z mojego pokoju i poczekał na dole czekając, aż się przygotuje. Słyszałem jego głos zmieszany ze słowami wypowiadanymi przez moją mamę. W łazience wszystkie myśli przytłoczyły mnie na raz. Osunąłem się wzdłuż drzwi i wydałem bliżej nieokreślony dźwięk. Nie byłem na to gotowy. Mógł mnie chociaż uprzedzić. Po za tym cały czas czułem strach wobec swojego ojca. Kto wie, co by się stało, gdyby nie wyszedł nad ranem, odjeżdżając w dal swoim autem. Wolałem tego nie drążyć. Ubrany wyszedłem Stanowi i mamie na spotkanie. Chłopak bez żadnych obaw objął mnie ramieniem, a następnie wyciągnął na zewnątrz, nie dając mi nawet się pożegnać. Bąknąłem pod nosem, że zapewne wrócę nieco później. Potem był już tylko pośpieszny trzask drzwi. Poczułem drobny chłód bijący mi w policzki. Czułem, jak się czerwienią. Jeszcze bardziej, kiedy usta Stana znów spotkały się z moimi, tym razem pewnie, czule, namiętnie. Naparłem palcami o jego klatkę piersiową, ten jednak w żaden sposób nie zareagował, a tylko przycisnął mnie mocniej do siebie.

- Stan... - szepnąłem między pocałunkami. Wyczułem, jak jego wargi układają się ponownie w kształt nieco przebiegłego, dumnego z siebie uśmiechu.

Home Sweet HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz