12.

38 3 0
                                    

Stan uderzył drzwiami bez myślenia o konsekwencjach, nadal czując chłód dworu na swojej skórze. Zrzucił pośpiesznie wierzchnie ubrania, a następnie uderzył ciałem o materac swojego łóżka, niemal łamiąc wspierające je, drewniane ramy. Zamknięcie oczu tylko pogorszyło jego stan emocjonalny, natychmiastowo przypominając mu to, co niedawno wydarzyło się między nim, a Kylem. Czy jego przyjaciel nie był w stanie okazać mu chociaż trochę zrozumienia? Wesprzeć i powiedzieć, że wszystko jest w porządku? Przecież ich relacja nie uległa żadnej zmianie. Stan traktował go cały czas w ten sam sposób.

Chłopak nerwowo przewracał się z boku na bok. Kołdra kilka razy uderzała o podłogę, pokój wypełniał się westchnięciami i jękami wypełnionymi niekontrolowaną złością oraz rozczarowaniem. Nie wytrzymał. Chwycił telefon. Wyszukał odpowiedni numer i bez namysłu zaczął przelewać każdą pojedynczą emocje na klawiaturę swojego urządzenia.

/Przepraszam, że piszę o takiej porze. Na pewno przeczytasz to dopiero rano. Nie mogę jednak przez to usnąć. Kyle wyprowadził mnie z równowagi. Kompletnie mnie nie rozumie.\

Rzucił potem komórkę z powrotem na mały stoliczek i odwrócił się na bok, zakrywając zmęczoną głowę kołdrą. Szybko jednak zaskoczył go dźwięk odebranej wiadomości. Od razu zabrał się do jej przeczytania. Szczególnie, gdy zauważył, kto odpisał na jego błagania.

/Nic się nie stało. I tak sam nie jestem w stanie spać. Co takiego się wydarzyło?\

Stan wyprostował się i zaczął uderzać w klawisze. Jego oczy uważnie śledziły tekst, gdy najzwięźlej jak tylko mógł opowiedział mi całą historię. Leżąc pod własną pościelą i rozmyślając nad wszystkim, co się między nami stało było oczywistym, że nie będę w stanie zmrużyć oka chociażby na sekundę. Wpatrywałem się ślepo w sufit, gdy dotarło do mnie powiadomienie. Po przeczytaniu jego następnej wiadomości westchnąłem cicho. Miałem wrażenie, że coś takiego może się wydarzyć. I chociaż między nami więź była nadal niezbyt konkretna, ta należąca do Stana oraz Kyla była zbyt silna, by pozwolić jej tak po prostu wymrzeć.

/Rozumiem, że mogłeś być zły o brak jego wsparcia, ale musisz zrozumieć także i jego. Brak mu przyjaciela, to wszystko. Nie musisz być ze mną cały czas. Nawet, jeżeli brzmi to dla ciebie idiotycznie. Nie jestem dobrym powodem na to, by zapominać o całym świecie. Nic nie jest. My mamy jeszcze czas. A wy dwaj możecie go w końcu stracić. Nie chce patrzeć, jak potem żałujesz. Pogódź się z nim.\

Po tym dopisałem jeszcze kilka kolejnych wiadomości mając nadzieję, że to go jakoś przekona. Byłem pewien, że gdyby przeze mnie stało się coś między nim, a Kylem, w głębi serca żałowałby każdej decyzji, jaką podjąłby wobec mnie.

/Może i masz rację. Dziękuję. Pogadam z nim jutro na spokojnie.\

Uśmiechnąłem się, po czym pożegnałem. Odłożyłem telefon i położyłem głowę na poduszkę nagrzaną uprzednio. Miałem nadzieję, że jego obietnica nie była fałszywa.

Nazajutrz dwóch chłopaków stało naprzeciwko siebie przed wejściem głównym. Ani jednej, żywej duszy, która mogłaby im jakoś przeszkodzić. Kyle poprawił zieloną czapkę na głowie, podczas gdy Stan wpatrywał się w niego, przez dłuższy czas zbierając w sobie odpowiednie słowa.

- Na prawdę przepraszam, że tak się stało. Nie chciałem, byś tak się czuł. Ale mam po prostu nadzieję, że chociaż trochę pojmiesz, dlaczego zachowuję się tak, a nie inaczej.

Kyle przytaknął lekko, uśmiechając się mimowolnie pod nosem.

- Sam zachowałem się jak narwaniec. Ale odniosłem wrażenie, że nie obchodzi cię już nasza przyjaźń. Jak widać myliłem się. Potrafisz myśleć, nawet jako zakochany idiota.

Home Sweet HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz