Rozdział 12.

737 100 19
                                    

                                                                           Jimin

Na własnej skórze przekonałem się, że związek z chłopakiem wcale nie jest taki prosty jak mi się wcześniej wydawało. Zwłaszcza, że Jungkook był bardzo uparty i moje prośby żeby zwolnić tempo naszych miłosnych uniesień wcale do niego nie przemawiało.

Nie spodziewałem się, że chłopak jest tak bardzo spragniony mojego zainteresowania. Wystarczyło, że na jeden dzień przestałem skupiać na nim swoją uwagę, a Kook wpadał w swój grobowy nastrój. Stawał się dla mnie nieosiągalny. Był jak duch. Pojawiał się i znikał. Zastanawiałem się z jakiego powodu jest wobec mnie taki surowy.

Minęły dwa tygodnie odkąd zaczęliśmy być ze sobą na poważnie, ale prawda była jedna, ciągle poznawaliśmy się wzajemnie. Czas był potrzebny, aby pokochać drugą osobę za to jaka jest.

Tego wieczoru byłem bardzo zajęty więc gdy chłopak wszedł cicho do środka nawet na niego nie spojrzałem.

Jungkook nic nie powiedział, a następnie rozsiadł się wygodnie na krześle i zaczął mnie obserwować. Czułem na sobie jego natarczywe oczy.

Po paru minutach chłopak podniósł się z miejsca, a ja na moment zatrzymałem długopis w połowie pisania i czekałem na jego ruch. Spodziewałem się, że brunet przerwie moją pracę jak zwykle to robił, ale tym razem było inaczej.

Jungkook skierował się ku wygodnej kanapie i zajął na niej miejsce. Wstrzymałem oddech, bojąc się, że za chwilę moje serce wyskoczy z piersi. Czyżby jasno dawał mi w ten sposób do zrozumienia, że mnie zaprasza do siebie?

Jak mogłem skupić się na dokumentach słysząc jego spokojny oddech tuż za swoimi plecami? Chłopak mnie jawnie prowokował. Pewnie nawet nie był tego świadomy.

- Hyung, myślałem o nas.- powiedział w końcu przerywając nagłą ciszę. Jego głos zabrzmiał bardzo cicho, dlatego odwróciłem się w stronę zamyślonego bruneta, a gdy na mnie spojrzał, spytałem:

- O czym konkretnie?

Jungkook długo na mnie patrzył, a potem spuścił wzrok na swoje dłonie.

- To nie ma sensu. Związek między nami.- dodał dla jasności.

Otworzyłem szeroko oczy, a długopis wypadł mi z ręki. Byłem po prostu bardzo zaskoczony.

- Dlaczego tak uważasz, Kookie? - zapytałem, podnosząc się z miejsca.- Co się dzieje?

Chłopak spiorunował mnie wzrokiem, a potem warknął pełen złości:

- Ja dla ciebie nie istnieję. Praca jest ważniejsza.

Pokręciłem głową, a gdy zająłem miejsce tuż przy nim, spojrzał w drugą stronę. Usiłowałem jakoś go przekonać więc po namyśle spróbowałem go objąć. Niestety, bezskutecznie.

- Przestań mnie zaczepiać.- mruknął pod nosem.- Nie widzisz jak okropnie jest między nami?- spytał żałośnie.

Moje serce lekko się ścisnęło słysząc jego słowa. Bałem się, że to ja jestem powodem dla którego tak się zachowuje.

- Jungkookie, obwiniasz mnie o to wszystko?

- Tak! - krzyknął nagle, patrząc w moje otwarte oczy.- Nie rozumiesz, że wszystko sprowadza się do ciebie?! Ja...nie mogę tego ciągnąć. To za bardzo boli, hyung.

Zacisnąłem zęby, a potem westchnąłem.

- Przecież wiesz, że kierowanie klubem nie jest proste.- powiedziałem, nie wiedząc jak się zachować. Nigdy nie czułem się tak niepewnie.

Teatr miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz