Rozdział 7.

672 106 25
                                    

                                                            Jungkook

Obserwowałem twarz śpiącego Jimina, zastanawiając się kiedy stał się dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela. W tak krótkim czasie zdążył mnie polubić, na co nie pozostałem obojętny i zacząłem go darzyć podobnym uczuciem. Blondyn czasem doprowadzał mnie do szału swoim rozkazującym tonem, lecz mimo wszystko nie był tak zły jak mi się wydawał na samym początku.

Widząc chorego Jimina zacząłem się nagle martwić. Troska o drugą osobę była mi całkowicie obca, lecz mimo wszystko czułem podświadomie w jaki sposób mam się zająć starszym chłopakiem. 

Czuwałem przy swoim łóżku i w razie potrzeby ocierałem spoconą twarz blondyna. Jimin miał gorączkę, a jego oddech stał się głęboki i lekko urywany. 

W momencie gdy pochyliłem się nad hyungiem, nagle otworzył oczy i spojrzał na mnie niewyraźnie.

- Gdzie...jestem? - szepnął, kaszląc i obracając się na drugi bok.

- U mnie.- mruknąłem, starając się jakoś mu pomóc.- Wszystko będzie dobrze, zajmę się tobą.

Jimin przymknął oczy, a potem ponownie je otworzył. Usiłował wstać z łóżka, lecz na szczęście go przed tym powstrzymałem. Siłą położyłem go ponownie i nakryłem kołdrą.

- Śpij, hyung.- poprosiłem cicho, delikatnie głaszcząc jego włosy.- Jutro będzie dobrze. Potrzebujesz odpoczynku.

- Muszę pracować.- zaprotestował słabo.

- Chyba sobie żartujesz! Naprawdę chcesz wylądować w szpitalu? - spytałem groźnie, marszcząc brwi.- Nie pozwolę ci na to. Zostajesz tutaj do rana.

Starszy westchnął głęboko, milcząc uparcie. Nawet w gorączce myślał tylko o swojej pracy. Postanowiłem na jakiś czas zająć jego myśli dlatego bez wahania zacząłem nucić jakąś spokojną balladę. Gdy Jimin skupił na mnie swoją uwagę, zamilkłem. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami, aż w końcu chłopak się odezwał.

- Śpiewaj dalej.- poprosił cicho, zamykając oczy.

Nie mając możliwości wyboru spełniłem jego prośbę, patrząc jak powoli zaczyna zapadać w sen. Uśmiechnąłem się pod nosem. Najwyraźniej mój głos zdziałał cuda.

Jimin zasnął po parunastu minutach, a gdy byłem pewny, że się nie zbudzi, podniosłem się z łóżka i poszedłem do łazienki mieszczącej się tuż obok mojego pokoju. Musiałem jeszcze wziąć kąpiel, a potem położyć się spać.

Po szybkim prysznicu wróciłem do pokoju, a potem spojrzałem na śpiącego chłopaka. Nie miałem wyboru. Byłem zmuszony spać na podłodze, chociaż ta perspektywa wcale mi się nie spodobała. Z drugiej strony mógłbym przesunąć Jimina trochę dalej...

Po głębokim zastanowieniu w końcu powziąłem decyzję. Ostrożnie wsunąłem się do łóżka, a potem popatrzyłem na blondyna. Wahałem się przez chwilę, lecz nie mogliśmy leżeć tak blisko siebie. Należało zachować stosowny dystans. 

Całą swoją energię włożyłem w przesunięcie chłopaka na drugą stronę, lecz wyglądało na to, iż jego ciało zmieniło się w kamień. Nie byłem w stanie go ruszyć.

- Jimin hyung...- jęknąłem, wzdychając.- Zrób mi trochę miejsca.

Chłopak westchnął przez sen, nagle przytulając się do mnie. Poczułem jego rozpalone czoło tuż przy swoim. Nie mogłem normalnie oddychać gdy był tak blisko mnie. Jego gorący oddech owiewał moją twarz, za co miałem ochotę go zrzucić z łóżka. Ale nie mogłem postąpić w ten sposób względem chorego.

- Poczekaj aż wyzdrowiejesz, hyung...- mruknąłem, mrużąc oczy.- Potem się z tobą policzę.

Zmęczenie przyszło szybciej niż tego oczekiwałem. Nagle moje oczy same się zamknęły, a jedyne co zdążyłem zarejestrować to nasze oddechy mieszające się ze sobą.

*******************************************************************************************

W końcu mam czas żeby coś napisać! Wybaczcie moją nieobecność, ale naprawdę miałam masę pracy i nie mogłam pisać. Ale dziś znalazłam troszkę siły i chęci żeby coś tam napisać. Wiem, że krótki rozdział i pewnie liczyliście na coś lepszego, ale po tej przerwie tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrzesać. Mianhae:(


Teatr miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz