22. ZAYN

2.6K 151 18
                                    

       Telefon ze szpitala wywrócił mój świat do góry nogami. Przynajmniej dziesięć razy przekroczyłem dozwoloną prędkość, kiedy tam jechałem. Zamiast skupić się na znakach drogowych oraz światłach, wciąż myślałem o Vivi. Przez telefon nie chcieli udzielić mi żadnych szczegółów. Powiedzieli tylko, że przewieźli ją do pobliskiego szpitala w stanie ciężkim. Czarne scenariusze przewijały się w mojej głowie jeszcze szybciej, niż prędkość, którą osiągnąłem. Przeklinałem na siebie w myślach za to, że od tak pozwoliłem jej wyjść z domu. Była blada, źle się czuła i wyraźnie coś ją martwiło, a ja mimo to, o nią nie zadbałem. Powinienem nawet siłą zatrzymać ją w domu, przy sobie. Mogłaby dać mi w twarz, obrazić się na kilka godzin, ale byłaby teraz bezpieczna. Zatrzymywanie auta przed czerwonym światłem było nieuniknione, jeśli chciałem przeżyć, a nie zostać uczestnikiem wypadku komunikacyjnego. W czasie jednego z postojów zadzwoniłem do Darcy oraz Harry'ego, aby poinformować ich o tej sytuacji. Oboje zbierali się do szpitala, żeby czegokolwiek się dowiedzieć. Walnąłem pięścią w kierownicę, przez co nieświadomie zatrąbiłem. Chciałem, jak najszybciej znaleźć się przy Vivi, a tutaj, jakby na złość utworzył się korek, który ciągnął się jeszcze cztery przecznice dalej. Od szpitala dzieliła mnie jedynie przecznica, ale nie mogłem porzucić auta na środku ulicy. Harry wraz z Darcy zdołali dotrzeć na miejsce szybciej ode mnie, mimo że mieszkali na drugim końcu miasta. Przez szloch siostry Vivi nie byłem w stanie nic zrozumieć, ale wyraźnie wiedziała już, co się wydarzyło. Chciałem porozmawiać z Harrym, bo on zawsze należał do tych bardziej opanowanych w trudnych sytuacjach, jednak on rozmawiał właśnie z lekarzem Vivi. Tyle zrozumiałem przez telefon od Darcy. Kiedy długi sznur samochodów przede mną nareszcie ruszył naprzód, w bardzo krótkim czasie znalazłem się pod szpitalem. Nie dbałem nawet o to czy zaparkowałem w miejscu dozwolonym. Po prostu wysiadłem z auta i biegiem pokonałem kolejne piętra, nie marnując czasu na czekanie na windę.

Nie wiedziałem dokładnie, na jakim oddziale znajdowała się moja kobieta, dlatego za każdym razem rozglądałem się w poszukiwaniu Darcy albo Harry'ego. Byłem zmęczony, ale miałem wystarczająco siły, żeby w razie potrzeby przeszukać cały szpital. Pod wpływem emocji nie wpadłem na to, aby po prostu kogoś zapytać o miejsce przebywania Vivi. Pokonałem sześć pięter, ale w końcu znalazłem to, czego rozpaczliwie szukałem. Już z daleka zobaczyłem płaczącą Darcy, która przytulała się do Harry'ego. W pierwszym momencie pomyślałem, że... Że się spóźniłem, a głupie korki odebrały mi możliwość zobaczenia się z miłością mojego życia. Na całe szczęście bardzo się myliłem.

- Co z nią?! - Podbiegłem do nich, ledwo łapiąc oddech. Oboje wyglądali tak, jakby przed chwilą przeszli przez jakiś koszmar. - Co się dzieje?! Dlaczego nic nie mówicie?!

- Jej stan jest ciężki, ale stabilny. - Odezwał się Harry. - Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

- Dzięki Bogu. - Odczułem niemałą ulgę, ale po ich minach mogłem wywnioskować, że to nie koniec rewelacji. - Jest coś jeszcze? Co się w ogóle stało? Przez telefon nie chcieli mi niczego powiedzieć. Mogę ją zobaczyć? - Ruszyłem w kierunku drzwi, które prawdopodobnie dzieliły mnie od Vivi, ale zatrzymały mnie ramiona Harry'ego. - Puszczaj mnie! Chcę ją zobaczyć!

- Zayn, to na razie niemożliwe. - Wyszeptała Darcy.

- Dlaczego? - Zaszkliły mi się oczy. Jeśli kiedykolwiek facet powie, że nigdy nie płacze, nie wierzcie mu w ten shit. Ja miałem ochotę rozpłakać się jak dziecko.

- Wciąż bada ją lekarz, a potem czeka ją rozmowa z psychologiem. - Położyła mi dłoń na ramieniu. - Takie są procedury podczas... - Urwała nagle, odwracając wzrok gdzieś w bok.

- Podczas czego? - Złapałem ją za ramiona. - Mów, do cholery! Mam prawo wiedzieć!

- Podczas próby gwałtu. - Powiedział cicho Harry, ale wystarczająco głośno, abym wyraźnie usłyszał.

Zanim zaufasz [Z.M.] Cz. II ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz