4.

2.5K 194 11
                                    

13.10.2011

      Pani Park stwierdziła, że musi przełamać swoje lęki i wrócić do normalności. Jakim cudem ta kobieta została psychologiem? Przecież gdyby było to możliwe, już dawno by to zrobił.

      Wbrew jego początkowym założeniom, kobieta mogła mieć rację — a raczej — miała ją. On po prostu nie chciał zauważyć jej racji. Był zbyt zniszczony i pusty w środku, żeby wrócić do stanu przed.

     Jego dawne pasje poszły w kąt; uschły, podobnie jak kwiatki na parapecie w jego pokoju. Chciał do nich wrócić. Nie, tylko jego mała część tego chciała. Reszta już dawno straciła nadzieję. A skoro nadzieja umiera ostatnia, a jego już dawno umarła, to czy nie powinien po prostu zignorować słów terapeutki?

      Coś jednak podkusiło go, żeby wykopać ze sterty podkoszulków walających się po podłodze stary szkicownik. Był już zniszczony przez czas i sam fakt, że chłopak kiedyś nosił go ze sobą praktycznie wszędzie.

      Z łomoczącym sercem przeglądał stronice, a widok każdego kolejnego rysunku był jak nóż prosto w serce. Niemalże płakał, ale gdy mama zawołała go, otarł łzy i wpakował zeszyt do torby. Nie spodziewał się, że coś narysuje, wiec nawet nie brał swojego zestawu ołówków. Gdyby miał więcej czasu, schowałby gdzieś szkicownik lub chociaż zostawił go w pokoju, ale nie chciał zostawiać go na widoku, kiedy w domu będzie któryś z członków rodziny. Nie lubił, kiedy ktoś przegląda jego prace, a rodzice od pewnego czasu zaczęli wchodzić do pokoju chłopaka i przeglądać jego rzeczy.

      Zapewne sądzili, że on tego nie wie. Ale wiedział. Kiedyś był w pewnym stopniu perfekcjonistą i wystarczyło jedno spojrzenie, żeby zorientował się, czy przedmiot był tam, gdzie trzeba.

      Usiadł na tylnym siedzeniu i włożył słuchawki do uszu, wiedząc, że tylko tak uniknie rozmowy z rodzicielką.

      I nawet, gdyby chciał, jego głos był tak ochrypnięty od ostatniego razu, kiedy się odezwał, że zapewne z gardła zamiast słów, wydobyłby się nieprzyjemny charchot. Jego ostatnim wypowiedzianym słowem było „obecny" na wczorajszej lekcji fizyki.

      Bawił się palcami, wsłuchując we własny oddech. W rzeczywistości nie podłączył słuchawek do telefonu, bo chciał tylko uniknąć rozmowy. Nic więcej. Piękno muzyki już dawno straciło dla niego swój blask.

      Kiedy samochód się zatrzymał, wysiadł bez słowa i ruszył w stronę wejścia ze wzrokiem wbitym w chodnik. Jak zaprogramowany robot znalazł się w poczekalni przed gabinetem pani Park, sprawnie mijając ludzi po drodze.

      Była za pięć szesnasta. Już nawet nie wyjmował szkicownika. Nie tylko dlatego, że nie miał do tego siły.

     Podniósł wzrok i między kosmykami opadających na oczy włosów zobaczył drobną postać siedzącą naprzeciwko. Chciał się jej lepiej przyjrzeć, ale najwidoczniej nie było mu to dane, bo z pomieszczenia obok wyszła pacjentka. Oznaczało to, że teraz jego kolej.

      Westchnął i wszedł do gabinetu. Na kolejną, nic nie zmieniającą w jego życiu sesję.

Tteoreojine ⋄ Kim Taehyung ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz