24.05.2012
Znowu siedzieli na moście. Powoli robiła się to ich mała tradycja, którą praktykowali co tydzień.
Taehyung lubił wpatrywać się w ich odbicia w tafli wody. Wydawało mu się, że tam — jakby w innym, nieosiągalnym świecie — są szczęśliwi. Nie muszą chodzić na żadne terapie, uśmiechają się jak inni nastolatkowie i nie przejmują problemami. Chciałby, żeby była to prawda, ale... nie, tak nie mogło być. Rzeczywistość nie była dla nich łaskawa, więc nigdy nie osiągną tego słodkiego uczucia błogości, niewinności. Już nie, bo przecież nie byli niewinnymi dziećmi.
Tego dnia siedzieli w ciszy. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale za każdym razem, gdy otwierał usta, z jego gardła nie wydobywał się żaden dźwięk, więc po prostu je zamykał i przygryzał wargę, lekko zakłopotany, że Lee mogła to zauważyć.
I pewnym momencie, kiedy po raz kolejny zbierał się na wygłoszenie jakiegoś zdania, dziewczyna zapytała:
— Dlaczego chodzisz na terapię? — Gdy nie usłyszała żadnego odzewu, pospiesznie dodała: — nie musisz odpowiadać... Zresztą, nieważne, zapomnij o tym pytaniu.
Ale on nie chciał o tym zapomnieć. Już wystarczająco długo dusił w sobie tyle uczuć, że czasami sam się dziwił, jak jedna osoba może tyle czuć. Przecież... ona też musiała przeżyć coś na tyle złego, że musiała chodzić na terapię. Byli niemalże znajomymi po fachu, który nazywał się cierpieniem.
— Głównie przez śmierć mojej babci — wypalił po chwili, spuszczając wzrok na pomarszczoną przez kwiat taflę wody. — Umarła dwa lata temu, a mnie przy niej nie było.
Cisza, która zapadła, drażniła go. Czuł, że dziewczyna się spięła i nie wie, co powiedzieć. On też by nie wiedział, gdyby był na jej miejscu.
— Przykro mi. — Jej delikatny głos przerwał ten niezręczny moment. — Może to zabrzmieć jak kłamstwo, ale naprawdę mi przykro.
Nie czuł, że to kłamstwo. Z jakiegoś powodu wierzył w szczerość jej słów, jakby tylko ona mogła powiedzieć taką rzecz bez odrobiny kłamstwa. Nie wierzył, że również zniszczona dziewczyna będzie kłamać. Nie ona.
Sam nie wiedział, dlaczego, ale zaczął opowiadać jej o swojej babci. Jak uczyła go rysować, jak opiekowała się nim przez te wszystkie lata. Ale nie płakał. Uśmiechał się, przywołując usłaną zmarszczkami twarz kobiety. Uśmiechał się, po raz pierwszy nie płacząc, kiedy o niej mówił.
Nigdy nie sądził, że po zwykłej rozmowie, wylaniu żali dziewczynie będzie mógł... odetchnąć. Naprawdę poczuć się wolny, jakby na chwilę jego stopy oderwały się od ziemi, jakby mógł wziąć głęboki oddech, otoczony zewsząd wodą.
CZYTASZ
Tteoreojine ⋄ Kim Taehyung ✓
Fanfiction„Staczali się coraz bardziej i już nic nie było w stanie ich zatrzymać." Widywali się co tydzień. I choć nic o sobie nie wiedzieli, żyli tylko dla tych kilkuminutowych spotkań, kiedy milczeli i ukradkiem na siebie spoglądali. Oboje chcieli, żeb...