Bardzo się stresowałem, ale byłem również podekstytowany. Za chwilę miał się odbyć mój pierwszy trening! Pan Jack wszedł do stajni. Zanim szedł trener. Po chwili dołączył do nich niski brunet. Z tego co usłyszałem, to wydaje mi się, że nazywa się Mike. W trójkę odeszli do mojego boksu:
- Myślisz, że cokolwiek z niego bedzie?
- Pożyjemy, zobaczymy.
- Dobra, Mark, Jack. Nie gadajcie, tylko do roboty.
- Spokojnie Mike. Przynieście sprzęt.
- Yhm...
- Co "yhm"? Nie marudź mi tu, Mark.
- Dobra, dobra. Już idziemy.
Trener wraz z moim (chyba) dżokejem gdzieś poszli. Niestety pan Jack został. Niezbyt go lubiłem. Był tak, jakby zniechęcony do mnie. Co ja mu takiego zrobiłem? Nie wiem.
- Without, gdybyś ty wiedział, że jesteś tu tylko ze względu na prośby Mark'a...
- Nie prawda! Ty też choć troszkę tego chciałeś, Jack - rozległych się głos z głębi budynku. Po chwili podeszli do nas trener z Mike' iem. Ten drugi założył mi na łeb kantar i wyprowadził z boksu. Po chwili zaczęli mnie czyścić. Oh... to takie wspaniałe... Powoli zaczynałem przysypiać. Niestety(a może stety) na moim grzbiecie znalazło się coś miękkiego. Następnie Mark położył na tym czymś coś troszkę ciężkiego. Bryknąłem niezadowolony. Usłyszałem przyjazne rżenie:
- Spokojnie, Without. To tylko siodło. Nie bój się.
Był to emerytowany ogier Wild Champion. Niepokonany na 7 startów. Chciałbym kiedyś też tak biegać... Wracając do rzeczywistości to na moim brzuchu zacisnął się jakiś pas. Jednak stałem spokojnie. Po chwili na moim łbie pojawiło się ogłowie, z którym byłem już wcześniej oswajany. Kiedy byłem już gotowy wyszliśmy ze stajni. Skierowaliśmy się w stronę toru.°°°
Właśnie wkroczyłem na tor. Sypki piasek zaszeleścił pod moimi kopytami. Na moim grzbiecie znalazł się Mike. Wcisnął delikatnie moje boki, a ja ruszyłem żwawy stępem. Po chwili podjechaliśmy do trenera:
- 4 furlongi. Niech leci jak chce.
- A co jak nie bedzie chciał biec?
- Zmotywuj go batem. Podobno Lila (stajenna) na nim już jeździła. A teraz do startboksu i do boju.
Spokojnie weszłem do startboksu. Po chwili bramka otworzyła się. O dziwo wiedziałem co robić. Mocno wybiłem się z tylnych nóg. Potem zapadłem w dziwny trans. Był tylko tor i ja. Ja i tor. Biegłem. Nie pytaj jak. Ja po prostu gnałem przed siebie. Po chwili z radości szczeliłem barana, przez przypadek pozbywając się Mike'a. A ja dalej byłem w transie. W pewnym momencie coś walnęło w moją klatkę piersiową. Albo raczej ja w coś. Poczułem mocny ból w prawej tylniej nodze. A potem nastała ciemność...POLSAT
CZYTASZ
Without
Adventure- Myślisz, że cokolwiek z niego będzie? - Pożyjemy, zobaczymy. °°° Opowieść z punktu widzenia gniadego folbluta. Rodowodu nie ma najlepszego, ale mogło być gorzej. Właściciel Jack Rocking nie pokłada w nim żadnych nadziei, jednak trener Mark Huntere...