"Śledzisz mnie!?" - rozdział 8

42 11 15
                                    

  - Mogę się dosiąść? - usłyszałam czyiś głos za sobą.  

- Huh? - obróciłam głowę i ujrzałam uśmiechającą się do mnie Melanię - jasne siadaj!

- Widziałam, że byłaś tu z Natanielem - powiedziała niebieskooka.

- Ah, tak byłam z nim. W szkole się umówiliśmy, że tu przyjdziemy - odpowiedziałam najmilej jak potrafiłam.

- Dobra mała, nie kpij ze mnie. Wiem, że ci się podoba, ale masz go zostawić, bo on jest MÓJ! - wykrzyknęła tak głośno ostatnie słowo, że wszystkie oczy były skierowane na nas. 

- Jeny, uspokój się dziewczyno. Nataniel to mój przyjaciel, nic do niego nie czuje - "chyba" pomyślałam.

- Ta jasne, widzę jak na niego patrzysz - rzuciła mi zabójcze spojrzenie.

- Sugerujesz mi, że mnie śledzisz!? - wycedziłam.

- Yyyy... tak, to znaczy nie! - zauważyłam zmieszanie na twarzy - z resztą nie ważne! To ty mi zabierasz chłopaka!

- Chłopaka!? Chyba w twoich snach! Już prędzej ta grzeczna dziewica ożeni się z Kasem! - zakpiłam z dziewczyny.

- Tak sądzisz!? Jeszcze zobaczymy! - krzyknęła i wyszła z lokalu trzaskając drzwiami.

- Świruska... - jęknęłam i zaczęłam się zbierać do wyjścia.


Ahhh, czemu ja nie założyłam tego zasranego szalika i debilnej czapki!? Piździ, mocno. Teraz to już na stówę będę chora.


Poza tym, że było mi niewyobrażalnie zimno, bez szwanku dotarłam do mieszkania. Cały czas zastanawiam się co ta suka wymyśli. Pierwsze, co zrobiłam po wejściu do domu to zdjęłam kurtkę i buty, a zaraz po tym spodnie i bluzkę. W samej bieliźnie niczym ninja przebiegłam do szafy i wyjęłam dresy i bluzę. Tak, weekend uważam za rozpoczęty. Położyłam się na łóżku i wzięłam laptopa na kolana. I tak mi minęła reszta popołudnia, na słuchaniu muzyki i oglądaniu memów. Napisałam również e-maila do moich rodziców, którzy nie mogli przyjechać ze mną do Francji, ponieważ mieli dobrą i ustatkowaną pracę w Anglii. W odpowiedzi dostałam informację, że już niedługo mnie odwiedzą, żeby zobaczyć jak mi się wiedzie. 

- Czyli muszę posprzątać dom... ehhh - jęknęłam.

Nienawidziłam sprzątać, ale zamiast utrzymywać porządek, żeby nie musieć tego robić, to robiłam syf i rzucałam wszędzie moje ciuchy. Dlaczego? Nie mam pojęcia, może po prostu lubię moją norę z bałaganem? A nie, przepraszam, to jest Feng Shui. Odłożyłam laptopa na szafkę i sama nie wiem kiedy zasnęłam. 


Czuję się jakbym miała kaca. Która to już godzina? 11:30!? No to sobie nieźle pospałam. Ospale schyliłam się do podłogi przy łóżku i sięgnęłam z niej moje wczorajsze ubrania. Powolnym krokiem poszłam do łazienki, ubrałam się i wykonałam poranną rutynę. Udałam się w stronę kuchni, aby zjeść śniadanie. Jednak po tym co ujrzałam na ścianie apetyt całkiem mi zniknął. Otóż koło mojej lodówki siedział ogromny włochaty pająk. Wspominałam, że duży? WIELGACHNY CZARNY POTWÓR. Powoli wycofywałam się z pomieszczenia. Gdy zaczął poruszać swoimi grubymi odnóżami nie powstrzymałam krzyku, którego wcześniej udało mi się uniknąć. Niczym mała dziewczynka zaczęłam się drzeć na całe mieszkanie i uciekłam do sypialni niemalże płacząc. Wiedziałam, że muszę coś z tą poczwarą zrobić, ale wiedziałam, że mój strach mnie pokona. Po chwili zastanowienia zdecydowałam się zapukać do jakiegoś sąsiada, żeby mi pomógł. Jeżeli od sąsiada można pożyczyć cukier, to czemu nie można by było poprosić o zabicie pająka?  Skontrolowałam mój ubiór. Jednak dresy i luźna koszulka nie są zbyt reprezentacyjne, a ja muszę być przekonująca i wiarygodna. Postanowiłam ubrać bawełnianą niebieską spódniczkę i białą opadającą na ramię koszulkę. Włosy przeczesałam i wyszłam. Teraz miałam dylemat, do których drzwi zapukać? Po krótkim zastanowieniu postanowiłam zapukać do mieszkania naprzeciwko mojego. Miałam nadzieję, że będzie to sympatyczna Grażynka, a nie jakiś mężczyzna. Przez moją głowę przebiegła myśl, że spódniczka to jednak nie był dobry pomysł.  Drzwi zaskrzypiały i usłyszałam lekko zachrypiały głos:

- Czego tam?

Wiedziałam już, kto to był. Jednak ja to mam szczęście, był to Kastiel. Bo nie mogła być to żadna miła babcia, która na pocieszenie poczęstowała by mnie ciasteczkiem i zabiła pająka?

- Witam pana! Przepraszam, że niepokoję, ale mam pewną sprawę - udawałam, że go nie poznałam. 

- Jaki pan? Przecież się znamy. Swoją drogą chyba prosisz się o kolejny gwałt - na jego twarzy widniał pedofilski uśmiech, a mnie przeszły dreszcze i odruchowo naciągnęłam koszulkę.

- Ohh, to ty? Nie poznałam cię - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Wiadome było to, że go poznałam, bo każdy chyba rozpoznał by go po tej fryzurze. 

- Więc co to za sprawa? - zapytał.

- Ehh - zmieszałam się, wstyd, że taka osoba jak ja boi się pająków, nie powinnam mu się pokazywać od słabej strony, ale no cóż - pójdziesz ze mną do mojego mieszkania i... zabijesz pająka?

- Hahahha - zaczął się klepać po udzie - a co księżniczka boi się pająków?

- Tak, a książę mi w takim razie pomoże? - zapytałam zrezygnowana.

- Myślę, że tu nie tylko o pająka chodzi. Przychodzisz do mojego mieszkania w spódniczce i zapraszasz mnie do siebie. Wiem, że jestem seksi ale no... - pokazał mi rząd śnieżnobiałych zębów.

- Kastielu co ci chodzi po głowie? - złapałam się za czoło robiąc słynnego Natanielowskiego facepalma.

- Ty - posłał mi buziaka i złapał za nadgarstek prowadząc mnie do mojego mieszkania.

Gdy przekroczyliśmy próg przestraszona wskazałam mu kuchnię. Wszedł niczym rycerz do pomieszczenia i usłyszałam plask. Po chwili Kas wyszedł z kuchni ze zwłokami potwora zawiniętymi w ręcznik papierowy, które spuścił w kiblu. 

- Jak ci się odwdzięczę rycerzu? - zapytałam rzucając mu się na szyje.

- Kawa mi wystarczy - powiedział  niepewnie odwzajemniając uścisk. 

Weszłam do już teraz bezpiecznej kuchni i wstawiłam wodę. Wyjęłam kubki, kawę i mleko. Nałożyłam na talerzyk ciasteczka i zaniosłam na stół w salonie. Kastiel przypatrywał mi się w milczeniu. Usłyszałam pisk czajnika, więc poszłam do kuchni i wyłączyłam kuchenkę. Zalałam kawy i zaniosłam do salonu. Kas otrzymał napój w kubku z księżniczkami, spojrzał na mnie z uśmieszkiem i upił łyk. Błoga cisza, słychać jedynie przełykanie gorącej cieczy. Chłopak patrzył na mnie pustym wzrokiem. Dopił kawę, podziękował i wyszedł z mojego mieszkania.


Resztę weekendu spędziłam w łóżku z laptopem, nie zapomniałam jednak o odrobieniu prac domowych. Była niedziela wieczór. Tym razem zabrałam ze sobą piżamę i ruszyłam do łazienki, gdzie wykonałam moją wieczorną rutynę. Po wykonaniu tych czynności ruszyłam ospale do łóżka, z myślą, że już jutro pójdę do szkoły. Zastanawiałam się co Melania zrobi. Ustawiłam budzik na 6:30 i 7:30, ten drugi po to, żeby wiedzieć kiedy wyjść z domu i na spokojnie zdążyć. Chwilę jeszcze rozmyślałam na temat Nataniela i tej suki, jednak szybko mnie to znużyło i zasnęłam.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-. 

Cześć, a jednak jestem i to z nowym rozdziałem! :3

Jednak ilość odczytów nie motywuje za bardzo do pisania :/ 

Wmawiam sobie, że po zwiększeniu aktywności z mojej strony będzie lepiej...

Wiem, że w przed ostatnim akapicie dużo powtórzeń

Wyczuwacie jakąś dramę? ( ͡° ͜ʖ ͡°) -.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-. 

Candy | Słodki flirt [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz