Czasami bywa że chodzimy po pokoju i nie wiemy co ze sobą zrobić. Nieraz ogarnia nas nuda i taka niemoc... że nawet ulubione chrupki tu nie pomogą! I tak właśnie miał niejaki Nightwing. (No nie licząc tych chrupków, bo one zawsze pomagają, dopóki się ich nie zje).
Chłopak chodził tak w kółko po swoim pokoju, marudząc w myślach o braku ciekawości tego świata. Była dopiero 11:00, a on już nie miał co robić. W końcu postanowił obdzwonić wszystkich z drużyny, których numer aktualnie posiada.
"Do kogo by tu najpierw?" - pomyślał po czym włączył listę kontaktów i zaczął ją przeglądać. Jako pierwszy był Bart. Tylko po co niby miałby dzwonić do Barta?No to lecimy dalej - Conner. Chłopak wybrał jego numer jednak po chwili usłyszał w telefonie, nie głos swojego przyjaciela, lecz automatycznej sekretarki.
- No tak. - powiedział sam do siebie. - Conner miał przecież jechać z Megan do... zoo? - zastanawiał się. - No to już dwie osoby odpadły... Dalej jest Damian. - kolejny numer został wybrany, ale przez długi czas nikt nie odpowiadał. - W sumie prędzej rezydencja Bruce'a zapadnie się pod ziemię niż Damian dobrowolnie ode mnie odbierze.
I tu, jak na zawołanie, (tylko po to, żeby pokazać, że się myli) usłyszał miły głos przyjaciela:
- Czego... Grayson? - młody Wayne wyraźnie był nie w humorze.
- Ładnie to tak? - zapytał radośnie, wspomniany wcześniej "Grayson".
- Masz cos ważnego do powiedzenia czy czwarty raz dzwonisz do mnie z nudów?
- Ja zawsze mam coś ważnego... o, rozłączył się. Nieładnie. - po tych słowach oderwał telefon od ucha, po czym zajął się wybraniem kolejnego numeru.
Kolejny na jego liście kontaktów był Jaime. Tyle że on był w szkole. Zresztą tak samo jak Virgil, Tim i Garfield, którzy również odpadli w tym momencie.
Ale po cóż jest się członkiem licznej rodziny, jeśli nie po to, by dzwonić do swoich braci? Jason uważaj bo znudzony Dik właśnie wcisnął twój numer.
"Przepraszamy. Wybrany przez ciebie numer nie istnieje."
- Jak sekretarka może być tak bezczelna, żeby próbować mi wmówić, że nie istnieje numer, na który dzwonię już od...
- Od niedawna bardzo często. - usłyszał znajomy głos osoby, stojącej teraz w drzwiach.- Dlatego go zmieniłem. - powiedział dumny z siebie.
- Ale na pewno powiesz jaki masz teraz? Wiesz tak dla utrwalenia pamięci...
- Nie. - odpowiedział krótko Jason, podchodząc do półki z książkami.
- To może przekona cię fakt, iż jestem twoim starszym bratem i ładnie cię proszę?
- "Jak nie oblać na prawo jazdy" - wyjechał nagle z innym tematem Todd. - Komu by się przydało?
- Na pewno nie gościowi, który jeździ po ulicach bez dokumentów, jak jakiś wandal drogowy. - odezwał się głośną ironią jego starszy przyjaciel, próbując zwrócić na siebie uwagę.
- Damianowi? W sumie to masz rację. Myślę, że 12-latkowi spodoba się taka lektura.
Jason podchodząc do okna, rzucił książką za siebie, a ta spadła na łóżko.
- Wychodzę. - rzucił za siebie, po czym wyskoczył. A Richard Grayson nie zrobił nic, by uratować swojego przyjaciela...
Poza leniwym podejściem do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą stał jego brat... który pomachał mu z balkonu znajdującego się piętro niżej, a potem zniknął we wnętrzu któregoś z pokoi.
I co można było teraz począć, gdy stoi się sam, samotny?
- No to zadzwońmy do Wally'ego.
Nic. Cisza. Nikt nie raczy dać znaku życia przez parę długich sekund... Co jak na sprintera, to bardzo długo.
Aż w końcu nadeszła ta chwila, w której odezwał się głos Westa (tylko głos :), zagłuszany przez jakiś dziwny zgrzyt.
- Cześć stary! - powtórzył po chwili "trochę" głośniej.
- Hej. Co ty tam wyprawiasz? - spytał czarnowłosy, przekrzykując się z silnikiem, którego odgłosy było słychać przez telefon. Może i nawet bardziej niż głos Wally'ego?
- A tak sobie... jeżdżę. - wypowiedzi towarzyszył głośny pisk opon.
- Jeździsz? Przecież... - zdanie przerwał jakiś grzmot po drugiej stronie, ale po chwili można było kontynuować. - Przecież ty nawet nie masz prawa... jazdy. - dopowiedział ściszonym głosem, a potem wykrzyczał jakby go nagle olśniło - Po co ci zdawać na prawo jazdy? Przecież ty jesteś... no wiesz.
Wally mocno przyhamował, co odezwało się u jego rozmówcy.
- No wiem. - zaskrzeczał. - Ale Conner mnie namówił!
- Czyli teraz, to jego wina?
- Jakby tylko teraz.
- Co? - przygazowanie zagłuszyło wypowiedź tamtego, dlatego Nigtwing jej nie usłyszał, ale postanowił darować sobie dalsze pytania na ten temat. - Wiesz, że brzmisz jakbyś bral udział w rajdzie? Chociaż założę się, że żaden ścigacz tak nie... Podwozie zgubiłeś?
- Bardzo śmieszne. Ty wiesz jaki to jest złom?
- Tak tak. A następnym razem poduczysz się przed egzaminem?
- Serio stary? Teraz ci się na żarty wzięło? Ja tutaj kryzys przeżywam!
- Nie zdajesz! - obaj chłopacy usłyszeli głos instruktora, krztuszącego się gdy West hamował.
- Co?!!!!
A potem był już tylko huk, jaki normalnie wywołałaby upadająca ciężarówka, ale przy Walles'ie Weście pierwszy raz jadącym osobówką wszystko jest możliwe.
I tak to właśnie się kończy, kiedy jeden człowiek, umiera z nudów.
CZYTASZ
Liga młodych na co dzień
FanfictionŻycie bohatera jest pełne stresów i trudów. Dlatego od czasu do czasu trzeba się jakoś odstresować.