To do kogo wpadamy ?

426 19 23
                                    


Wszyscy dopiero co wrócili z treningu i byli, jak zawsze, wyczerpani. 

Wally: O rany, padam z nóg.- po tych słowach faktycznie padł na kanapę, zajmując praktycznie połowę .

Jaime: Chyba jak każdy.

Tim: Nie przesadzajcie. Gorzej bywało na treningu z Batmanem.

Dick: Albo Damianem.

Wally: Łatwo wam mówić. Jestem tak padnięty, że nawet nie mam siły zrobić sobie kanapki. Umrę straszną śmiercią głodową,- zaczął lamentować chłopak.

Bart: Tak sobie myślę...

Jaime: To skończ. 

Conner: To nigdy nie kończy się dobrze.

Bart: Na was można liczyć "koledzy". Jestem nierozumianym geniuszem.

Conner: Albo w pełni rozumianym kretynem.

Virgil: Przychylam się do drugiej opcji.

Wally: Zostawcie mi kuzyna w spokoju... Tylko ja mam prawo go obrażać.

Bart: Przynajmniej na jedną osobę można tu liczyć. W każdym razie wróćmy do tematu. Pomyślałem, że pobawię się w dobrego kuzyna...- W tej chwili pobiegł w stronę swojego ulubionego miejsca- kuchni, i po chwili wrócił.

Bart: I zrobię ci tą kanapkę.

Chłopak podszedł do leżącego nieopodal kuzyna i podał mu kanapkę. A przynajmniej miał podać, bo w ostatniej chwili błyskawicznie cofnął rękę.

Bart: Chociaż z drugiej strony, to też zgłodniałem.- mówiąc to usiadł obok Wolly'ego i po chwili po kanapce nie było śladu.- Ależ to było pyszne.- dodał, aby jeszcze bardziej zirytować kuzyna.

Wally: Wiecie co ? Zastanowiłem się nad tym co mówiłem i zmieniłem zdanie. Obrażajcie Barta ile tylko chcecie.

Przez pewien czas drużyna jeszcze się ze sobą droczyła. W końcu Dick stwierdził, że idzie zająć się czymś ważnym, a Jaime, że idzie do domu odrobić lekcje.

Garfield: To co teraz robimy ?

Bart: Mam genialny plan.

Wally: Ja tam mam na dziś dość twoich planów, ty kanapkożerco.

Conner: Daj spokój. Dalej się gniewasz o tą kanapkę ?

Wally: Też byś był obrażony gdyby ktoś zwinął ci sprzed nosa coś na co miałeś ochotę.

Tim: Błąd. Nikt rozsądny nie odebrałby Connerowi jego zdobyczy, bo wtedy musiałby znaleźć sobie inną.

Garfield: A jeśli jednak by się odważył, to byłby to pierwszy i ostatni raz. 

Virgil: A ja jestem zdania, że to nie byłaby oznaka odwagi tylko głupoty.

Conner: Właśnie, jeżeli już o tym mowa. To kto widział moje ciastka ?

Wally: Nie chcę nic mówić, ale wiemy kto w tym towarzystwie jest koneserem ciastek.

Megan: Wally, chcesz się do czegoś przyznać ?

Wally: Co?! Na mnie nie patrzcie. Cały wczorajszy dzień przesiedziałem w Central City. Flash może potwierdzić.

 Wtedy wszystkie spojrzenia przeniosły się na Barta.

Conner: Bart ?- spytał z groźną nutą w głosie.

Bart: Byłem głodny. Leżały to wziąłem. Na swoją obronę chcę dodać, że nie zabrałem ich Connerowi sprzed nosa.

Tim: Nie, tylko wziąłeś kiedy akurat nie patrzył. Masz rację to wiele zmienia. Ale jest jeden minus.

Virgil: Fakt pozostaje niezmienny. Ważne, że je zjadłeś. 

Garfield: No właśnie. Co za różnica czy Conner to widział czy nie ?

Conner: Nie wytrzymam z wami. Wyprowadzam się.

Wally: To mogę twój pokój ?

Conner: Pewnie, ale oddajesz mi swój.

Wally: Ale mówiłeś, że się wyprowadzasz.

Artemis: Owszem, ale nie mówił jak daleko.

Wally: To zapomnij o moim pokoju.

Conner: A po co mi twój pokój ? Mam przecież swój.

Wally: Bo chciałeś się wyprowadzać.

Conner: O czym ty gadasz człowieku ? Nic takiego nie miało miejsca, bo gdyby miało to przecież bym wiedział.- chłopak mówił to w tak poważny sposób, jakby to była najprawdziwsza prawda.

Roy: Biedny Conner. Na starość złapał alzheimera.

Wally: No stary, ty się lecz.

Roy: W końcu 6 lat to poważny wiek.

Bart: Hej ! To w końcu ktoś chce posłuchać mojego genialnego planu ?

Virgil: Nie za bardzo.

Bart: To masz pecha. Wpadnijmy do kogoś w odwiedziny np. do Jaimego.

Garfield: A czy on przypadkiem nie mówił ci "Bart nawet nie próbuj się zbliżać do mojego domu, bo jestem zajęty." ?

Bart: Jak go znam to na pewno żartował. Poza tym to było dawno i nieprawda. 

Garfield: A ja tam jestem przekonany, że prawda.

Tim: To chodźmy do mnie. Conner zrekompensuje ci te ciastka.

Conner: To my mieliśmy jakieś ciastka ?! Dobra, żartuję. Jestem za.

Bart: To do kogo idziemy ?

Wally: O ile Tim nas nikim nie poszczuje, to też jestem za.

Tim: Że Asem ?

Garfield: Nie. Że Damianem.

Tim: Znając życie to będzie  na patrolu. Albo w batjaskini. 

Bart: Albo po prostu jak najdalej od nas.

Conner: To idziecie wreszcie ?


Hejka. Sorry, że rozdział taki krótki, ale nie wiedziałam czy ktoś w ogóle będzie chciał to czytać. I jak się podobało ? Jeśli tak to mam do was prośbę. Napiszcie u kogo chcecie, aby dział się kolejny rozdział. To, mam nadzieję, że do miłego. Pa



Liga młodych na co dzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz