Patrzyłam nieufnie na Ezarela. Obiecał mi pomóc z lękiem przed wodą, ale nie wiedziałam, co dokładnie ma zamiar zrobić. Szliśmy nad jezioro, a elf w jednej ręce trzymał coś na kształt wiosła, a w drugiej dmuchane rękawki. Dlaczego ja go o to poprosiłam? Mogłam pójść do każdego, ale nie, bo po co? Lepiej iść do sarkastycznego i przewrażliwionego głupka. Kiedy dotarliśmy na miejsce Ezarel z szerokim uśmiechem podał mi rękawki i powiedział
— Ubierz je.
— Ty sobie żartujesz.
— Absolutnie nie.
Spojrzałam na niego spod byka i zabrałam je z jego rąk.
— Z tą miną wyglądasz jak małe dziecko, któremu zabrano zabawkę.
Złapałam za wiosło podobne coś i zamachnęłam się nim w jego stronę.
— Spokojnie, bo jeszcze mi krzywdę zrobisz, a wiem, że bardzo byś tego nie chciała — widząc moje mordercze spojrzenie, zabrał mi to z rąk i powiedział — Wejdź do wody. Będę patrzył na ciebie z pomostu i w razie potrzeby ci pomogę.
— Możesz mi przypomnieć, dlaczego poprosiłam o to akurat ciebie?
— Bo ufasz mi bezgranicznie i jestem twoim bohaterem — powiedział, wystawiając zęby w uśmiechu.
— Kiedyś cię zabiję.
— To musisz ustawić się w kolejce.
Kiedy byłam w wodzie Ezarel powiedział
— Spróbuj się rozluźnić i położyć na wodzie.
— Ale ja się boję!
— Gardienne jakby co to znowu cię uratuję.
Nienawidzę tego elfa. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam położyć się na wodzie, ale nie byłam w stanie tego zrobić przez głupie rękawki. Zdjęłam je i rzuciłam w Ezarela.
— Ej! Uważaj!
Wzięłam kolejny głęboki oddech i położyłam się na wodzie, jednak przez spięte mięśnie szybko zaczęłam iść na dno. Ezarel podał mi wiosło i pomógł wyjść na powierzchnię.
— Nigdy mi się to nie uda!
— Nie musisz się do tego zmuszać. Nikt nie będzie cię za to winił — powiedział z poważną miną — Nie powinnaś robić tego na siłę.
— Ale ja chcę pokonać ten strach! — Mocno pociągnęłam za kij, wciągając go do wody. Spojrzał na mnie z mordem w oczach i zapytał
— Jak mogłaś mi to zrobić?
Wystawiłam mu język i powiedziałam.
— Miałeś mi pomóc, a na pomoście to raczej niemożliwe. —Parsknęłam śmiechem i zaczęłam uciekać od wściekłego Ezarela. O dziwo się nie gonił mnie, tylko się śmiał. — Co cię tak śmieszy? — zapytałam, podpływając do niego.
— Już nie boisz się wody?
— O czym ty...— Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. — Płynęłam!
— Dobrze, że sama to zrozumiałaś, bo już myślałem, że będę musiał ci to tłumaczyć.
Ochlapałam go wodą i powiedziałam.
— Jednak się do czegoś przydałeś, a myślałam, że poza laboratorium jesteś bezużyteczny.
Zrobił urażoną minę i powiedział.
— W takim razie już o nic więcej mnie nie proś.
Zaśmiałam się na jego oburzenie i powiedziałam.
— Przepraszam, nie chciałam cię urazić. — Posłałam mu całusa i dodałam — Wracajmy już... trochę zimno się zrobiło.