Radosnym krokiem weszłam do sali alchemicznej, a mój dobry nastrój natychmiast zniknął, kiedy zobaczyłam tam Ezarela przytulającego jakąś dziewczynę. Była tu od niedawna, a już tak bardzo ją polubił? Poczułam ukłucie w sercu. Znamy się już tak długo, a mimo to dalej unika mojego dotyku, a ją ot tak przytula? To bolało. Świadomość, że znaczę dla niego o wiele mniej niż ta dziewczyna. Przygryzłam policzek, żeby się nie rozpłakać.
— Gardienne? Co ty tu robisz? — zapytał, odsuwając się od niej. Odchrząknęłam i powiedziałam.
— Ewelein prosi o te eliksiry uzupełniające krew. — Mimo najszczerszych chęci nie udało mi się ukryć drżenia głosu. Elf dziwnie się na mnie popatrzył, ale bez słowa podał mi eliksiry.
— Wszystko w porządku? — zapytał, uważnie na mnie patrząc.
— Tak — odpowiedziałam szorstko i wyszłam z pomieszczenia. Zaniosłam eliksiry Ewelein i szybko zamknęłam się w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Dlaczego on to robi? Mimo tylu miesięcy znajomości. Czy to dlatego, że nie jestem elfką? Ta dziewczyna nią jest. Naprawdę skreśla mnie ze względu na inną rasę? Wydawało mi się, że mnie lubi i że coś... Byłam taka głupia. Jak mogłam pomyśleć, że mogę mu się spodobać? Przecież od samego początku mówił, że jestem tylko marnym człowiekiem. Ale przecież... Ostatnio stał się bardziej uprzejmy, a jego złośliwości przestały być obraźliwe. To naprawdę nie ma żadnego znaczenia? A może to ja zbyt wiele sobie wyobrażałam? Może zaczął mnie po prostu akceptować? Przecież nie musi mnie kochać, żeby być miłym. Co raz więcej słonych kropel płynęło po moich policzkach. Nie mam pojęcia, ile czasu spędziłam, wylewając łzy. Podskoczyłam, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko otarłam łzy i otworzyłam drzwi. Stał przed nimi Ezarel.
— Zapomniałaś już o naszej...
Zamknęłam mu drzwi przed nosem i wróciłam do łóżka.
— Gardienne? Co się z tobą dzieje? Masz zamiar odstawiać jakąś scenę? Poczekaj, pójdę po mój miodek i możesz zaczynać — powiedział ze śmiechem.
— Odejdź. Nigdzie z tobą nie idę!
— Och, czyli nie obejrzę zabawnego przedstawienia? Szkoda — powiedział głosem udającym rozczarowanie, a potem zapytał — A teraz powiedz, czyżbyś chciała wymigać się od obowiązków? Rozczarowujesz mnie Gardienne. — W jego głosie pobrzmiewało rozbawienie, zapewne kręcił teraz z niedowierzaniem głową. — Gardienne? — Tym razem w jego głosie usłyszałam niepokój. Najwidoczniej brak mojej odpowiedzi wydawał mu się dziwny. — Wszystko w porządku?
— Zostaw mnie w spokoju! — wrzasnęłam, dławiąc się łzami. Dlaczego to musi tak cholernie boleć?
— Zawołam do ciebie Ewe — oznajmił, a potem usłyszałam jego kroki, gdy odchodził. Po chwili usłyszałam ponowne pukanie do drzwi.
— Gardienne? Otworzysz mi? — to była Ewelein. Niechętnie podniosłam się z łóżka i otworzyłam drzwi, a potem rzuciłam się na mebel i ukryłam twarz w poduszce. Poczułam dłoń elfki na plecach, nim zapytała — Co się stało?
— Ezarel się stał.
Kobieta westchnęła i pocieszająco potarła moje plecy. Wiedziałam, że zdaje sobie sprawę z tego, jak się czuje. Ona też była nieszczęśliwie zakochana w Ezarelu.
— Co zrobił? — zapytała cicho.
Wyjaśniłam jej wszystko, nie podnosząc głowy znad poduszki.
— Dlaczego tak jest? Przecież zna mnie dłużej niż ją. To naprawdę przez to, że nie jestem elfem? — zapytałam, siadając. Ewelein patrzyła na mnie w milczeniu. Z jej wzroku nie mogłam nic wyczytać. Przypatrywałam się jej uważnie, oczekując odpowiedzi. Elfka jednak uparcie ignorowała moje spojrzenie.
— To nie chodzi o twoją rasę. Ezarel po prostu taki jest. On... On bardzo cię lubi. Możesz być tego pewna. Tylko... Potrzebuje więcej czasu, by nawiązać kontakty interpersonalne.
Prychnęłam pogardliwie. Nie wierzyłam w jej słowa. Ale postanowiłam udawać, że jednak ufam temu co mówi.
— A ta elfka? Zna ją krócej niż mnie.
Ewelein pokręciła przecząco głową.
— Ona jest jego przyjaciółką z dzieciństwa.
"Świetnie, teraz tym bardziej nie mam szans". Po moim policzku popłynęły świeże łzy.
— Zostawię cię już. Muszę wracać do obowiązków. — Podniosła się i podeszła do drzwi. Zanim jednak wyszła, posłała mi lekki uśmiech, tak jakby chciała mnie pocieszyć. Przez kolejny tydzień unikałam spotkania z Ezarelem jak tylko to było możliwe. Wszyscy dziwnie na mnie patrzyli. Nevra i Valkoyn wielokrotnie pytali, co się stało, ale nie chciałam, nie mogłam i nie potrafiłam im tego wyjaśnić. Czułam się pusta w środku. Niepełna. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak bardzo będzie mi brakować tego irytującego, ale jednocześnie uroczego elfa.Ezarel
Siedziałem z chłopakami przy drinku. Uznali, że to pomoże mi zapomnieć o problemach. Martwiłem się o Gardienne.
— Jak myślicie, dlaczego ona tak...
— Nie wiem, Ezarel! — wrzasnął zirytowany Nevra. — Pytałeś o to setki razy, a my za każdym razem odpowiadaliśmy ci to samo. Nie. Mam. Pojęcia. Dlaczego. Gardienne. Tak. Się. Zachowuje — powiedział, wyraźnie akcentując każde słowo. Powiedzieć, że był zły to mało.
— Może porozmawiaj z Karenn, Lein i Alaeją? Są jej przyjaciółkami. Może coś im powiedziała? — zaproponował Valkoyn.
— Próbowałem, ale Karenn i Alaeja patrzyły na mnie, jakby chciały mnie zabić, a Ewe domówiła składania mi jakichkolwiek wyjaśnień.
— To porozmawiaj z samą Gardienne — powiedział Nevra biorąc łyka swojego wina.
— Ale ona nie chce ze mną rozmawiać!
Wampir westchnął i zamknął oko. A po chwili otworzył je i posłał mi wyzywające spojrzenie.
— Jesteś facetem czyż nie?
Zmrużyłem oczy i popatrzyłem n niego wściekły.
— Bo zaraz stracisz drugie oko.
On tylko roześmiał się na moją groźbę.
— Zabawny jesteś Ezarel. — Po chwili jednak spoważniał i powiedział. — Naprawdę chciałbym ci pomóc z Gardienne. Ja również się o nią martwię, ale ani ona, ani Karenn nie chcą mi nic powiedzieć. Wytęż swój elfi móżdżek i zastanów się, co w twoim zachowaniu mogło ją urazić. Od kiedy się tak zachowuje?
Zastanowiłem się przez chwilę.
— Wydaje mi się, że odkąd zobaczyła mnie z Larią. Tak. Od tamtej chwili zrobił się oschła i zaczęła mnie unikać.
Nevra i Valkoyn sugestywnie na siebie spojrzeli, a potem białowłosy powiedział.
— Wydaje mi się, że Gardienne jest zazdrosna.
Spojrzałem na nich ze zdziwieniem. Oni mówią poważnie?
— Żartujecie sobie ze mnie?
Obaj pokręcili przecząco głowami i patrzyli na mnie z szerokimi uśmiechami.
— Uważam, że powinieneś z nią porozmawiać. A ty co o tym sądzisz, Valkoynie? — zapytał oficjalnym tonem wampir.
— Uważam tak samo. A teraz masz nawet szansę — powiedział i wskazał na drzwi stołówki, przez które wchodziła ty Gardienne. Kiedy mnie zobaczyła, odwróciła się na pięcie i natychmiast wyszła. Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem za nią. Szybko ją dogoniłem, a potem złapałem na nadgarstek i odwróciłem w swoją stronę.
— Puść mnie! — jęknęła, starając się wyrwać z mojego uścisku.
— Najpierw wyjaśnij mi, dlaczego tak się zachowujesz.Gardienne
Uparcie milczałam, starając się wyrwać z uścisku elfa, ale na marne.
— Gardienne, martwię się o ciebie.
Spojrzałam na niego kontem oka. Naprawdę widziałam troskę wymalowaną na jego twarzy.
— Proszę, powiedz mi, o co chodzi.
— A co ja cię interesuję? Jestem przecież bezwartościowym człowiekiem — warknęłam, czując napływające do moich oczu łzy.
— Co ty wygadujesz za bzdury?! Kompletnie zwariowałaś?!
— Przecież sam tak mówiłeś!
— Ale to była na początku, zanim cię lepiej poznałem i zrozumiałem, że nie jesteś taka zła.
Spojrzałam na niego w szoku. Uśmiechnął się i delikatnym ruchem starł łzy płynące po moich policzkach.
— Powiedz, jesteś zazdrosna o Larię, prawda?
Odwróciłam wzrok. To aż tak oczywiste?
— Gardienne, odpowiedz mi — zażądał, kiedy nie udzieliłam mu odpowiedzi. Niemrawo skinęłam głową, a on przytulił mnie mocno. — To tylko przyjaciółka, moja mała zazdrośnico.
Będąc tak blisko niego, słyszałam przyspieszone bicie jego serca. Dopiero teraz dotarło do mnie, co on robi. Dotyka mnie, przytula mnie! Korzystając z okazji, wtuliłam się w jego tors. Uśmiechnęłam się lekko. Jednak coś dla niego znaczę. Uniósł moją głowę i delikatnie pocałował mnie w usta.
— Nie unikaj mnie już nigdy więcej, zgoda?
— Zgoda — ponownie go pocałowałam. Podobało mi się to wrażenie, jakie wywoływało na mnie złączenie naszych ust.
— Och ty moja mała bekso — powiedział i pogłaskał mnie po policzku. — Kocham cię, płaczku.
Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam.
— Ja ciebie też złośliwcu.
Roześmiał się i mocno mnie przytulił.