Opatrywałam jednego ze strażników, kiedy do przychodni wszedł Ezarel. Znowu będzie zawracał mi głowę jakimiś głupotami. W ciągu ostatnich paru godziny zdążył ze 10 razy przyjść tu i zapytać, czy mamy wszystko, czego potrzebujemy, mimo że powtarzałam mu, że tak, a jeśli będziemy czegoś potrzebować, to do niego pójdę i mu to powiem.
— Nie, Ezarel. Nie potrzebujemy uzupełnienia asortymentu — powiedziałam, nawet na niego nie patrząc.
— Skąd wiesz, co chciałem?
— No nie wiem... Może dlatego, że byłeś tu z 10 razy i za każdym razem pytałeś o to samo?
— Nie musisz być złośliwa, dorszu. Ja chcę tylko pomóc.
Skończyłam opatrywać ranę strażnika i zwróciłam się do elfa.
— Ez, jeśli będziemy czegoś potrzebować, to z pewnością ci o tym powiem. Uzupełnialiśmy braki dwa dni temu.
— Naprawdę? Nie wiedziałem. — Zarumienił się lekko i odwrócił wzrok.
— No dobra mów, o co ci chodzi. Tu musi być jakieś drugie dno.
W chwili, w której Ezarel miał odpowiedzieć, zawołał mnie nowy pielęgniarz. Szukał eliksiru przeciwbólowego i nie mógł go znaleźć.
— Ha! I co? Nie macie pełnego zaopatrzenia — zawołał Ezarel ze zwycięskim uśmieszkiem. — Masz szczęście, że o tym pomyślałem i przygotowałem kilka. Zaraz przyniosę.
— Ezarel, zaczekaj! — zawołałam, ale jego już nie było. Kręcąc z niedowierzaniem głową, podeszłam do szafki z eliksirami i podałam odpowiedni nowemu. Kilka minut później do przychodni wpadł Ezarel niosąc eliksiry przeciwbólowe.
— Możesz zacząć nazywać mnie swoim bohaterem — oznajmił ze swoim firmowym uśmieszkiem. — Jednak jakiś się znalazł? — zapytał, wskazując głową na nowego zajmującego się pacjentem.
— A nawet 10. — Przyjrzałam mu się uważnie i zapytałam — Ezarel, co się dzieje?
Powiedział coś niezrozumiałego i zarumienił się .
— Możesz powtórzyć? Nie zrozumiałam, co mówiłeś
— Nie podoba mi się, że spędzasz z nim tyle czasu.
Parsknęłam śmiechem i podeszłam do niego.
— Głupi jesteś, wiesz? Po prostu razem pracujemy. To ciebie lubię najbardziej — powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się lekko i zapytał.
— To chcesz te eliksiry czy mam je zabrać?
— Daj je ty zazdrośniku jeden.
Podał mi je, posyłając mi wrogie spojrzenie. Zdmuchnęłam kosmyk włosów i posłałam mu niewinny uśmiech.
— Nie jestem zazdrosny — powiedział i delikatnym ruchem założył mi niesforny kosmyk za ucho — Widzimy się później?
Skinęłam głową i odwróciłam się w stronę szafki.
— Tylko się nie przewróci niezdaro — powiedział i nim zdarzyłam odpowiedzieć, wyszedł. Nie wiem, czy bardziej go kocham, czy jednak nienawidzę.