Siedziałam z założonymi rękoma na moim łóżku i przyglądałam się Karenn, która bawiła się w przeglądanie moich ubrań.
— Dobrze się bawisz? — zapytałam zirytowana.
— Wyśmienicie. Nie masz żadnych fajnych ubrań. Pożyczyłabym ci coś mojego, ale obawiam się, że będą za małe.
Przewróciłam oczami i pozwoliłam dalej grzebać jej w moje szafie, podczas gdy ja zaczęłam rozczesywać włosy i jakoś fajnie je układać.
— Znalazłam! — zawołała nagle. Trzymała w dłoniach niebieską sukienkę przed kolano, ze wcięciami na biodrach.
— Nie ubiorę tego. Zmarznę.
Spojrzała na mnie spod byka i powiedziała
— Ezarel użyczy ci swojej kurtki. Wtedy na pewno będzie ci ciepło. A poza tym musisz ładnie wyglądać. Przecież idziecie na randkę.
— To nie jest randka! — zawołałam, wyrywając jej materiał z rąk, a wampirzyca zaczęła się śmiać. Naprawdę nie rozumiem, jak to możliwe, że jest moją przyjaciółką.
— Ależ oczywiście, że jest. Przebieraj się. Mamy mało czasu, a musimy cię jeszcze uczesać i ładnie pomalować.
— A nie mogę zrobić tego sama?
— Nie — kiedy Karenn w końcu skończyła swoją robotę, wyszła z mojego pokoju, zostawiając mnie samą i życząc mi udanej randki z "moim elfim księciem". Kiedyś ją zabiję. Słowo daję. Moje myśli na temat zamordowania Karenn przerwało pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je.
— Cześć, dorszu. Gotowa?
— Tak — odpowiedziałam, ignorując jego jakże miłe powitanie i wyszłam z pokoju, zamykając drzwi na klucz, a potem odwróciłam się do niego.
— Zatem pozwoli pani? — zapytał, podając mi ramię. Zachichotałam i ujęłam je.
— Gdzie idziemy? — zapytałam, kiedy opuściliśmy budynek kwatery.
— Na spacer.
Wydęłam wargi niezadowolona z jego odpowiedź.
— Czemu robisz taką skwaszoną minę? Jeszcze ci tak zostanie, a wtedy nie pokarzę się z tobą publicznie.
Wydałam z siebie zduszony okrzyk oburzenia i dałam mu kuksańca bok.
— Jesteś okropny Ez.
— I tak mnie uwielbiasz. A teraz się pośpiesz, bo się spóźnimy — powiedział i pociągnął mnie za sobą. Westchnęłam męczeńsko i pozwoliłam mu się prowadzić. Po chwili okazało się, że idziemy na plażę. — Mam nadzieję, że lubisz zachody słońca — powiedział, a potem usiadł na piasku, ciągnąc mnie za sobą. Z lekkim wahaniem oparłam głowę na jego ramieniu, a on mnie objął w pasie i oparł policzek na czubku mojej głowy. Poczułam, że pieką mnie policzki. Zerknęłam na niego, ale on wpatrywał się w niebo, zupełnie mnie ignorując. Odwróciłam od niego wzrok i skierowałam go w tę samą stronę. Między nami panowało milczenie, ale to był przyjemny rodzaj ciszy. Ezarel był dziwną osobą. Z jednej strony uroczy i romantyczny, a z drugiej złośliwy i wredny. Bardzo cieszyłam się, że mogłam poznać jego drugą stronę. Kiedy słońce zniknęło za horyzontem, elf spojrzał na mnie.
— Coś się stało, że tak na mnie patrzysz?
— Masz gęsią skórkę. Dlaczego nie powiedziałaś, że ci zimno? — zapytał i nie czekając na moją odpowiedź, zdjął swoją kurtkę i zarzucił ją na moje ramiona, a potem mocno mnie objął i przytulił do siebie. Moje policzki na nowo zaczęły piec. Ezarel widząc to zaśmiał się. Po chwili podniósł się i podał mi rękę, którą natychmiast ujęłam. Spacerowaliśmy po plaży oświetleni gwiazdami. Ezarel obejmował mnie w pasie, przyciskając do siebie, przez co nieustannie miałam czerwone policzki.
— Eldarya jest jednak piękna — powiedziałam nagle. Ezarel spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie.
— Tylko tak ci się zdaje. Nie znasz tego świata tak dobrze, jak ja.
Spojrzałam na niego uważnie i powiedziałam.
— Może i masz rację, ale poznałam tu wspaniałe osoby.
— Jak mniemam, mówisz o mnie, prawda?
— Nie, o Nevrze — powiedziałam, ale on zmrużył oczy i powiedział pewnym siebie głosem
— Tym razem nie dam się na to nabrać.
Zaśmiałam się cicho, a potem odsunęłam od niego i zdjęłam buty, by wejść do wody.
— Rozchorujesz się, a ja na pewno nie będę się tobą opiekował .
Droczyć się z nim, czy nie? Przygryzłam wargę i powiedziałam.
— Jestem pewna, że...
— Jeśli wspomnisz o Nevrze, to własnoręcznie cię utopię — powiedział złowrogim głosem, w którym jednak słyszałam nutkę rozbawienia. Uwielbiałam się z nim droczyć. Zawsze było przy tym mnóstwo śmiechu — Mówiłem poważnie, że się przeziębisz, a poza tym jest już późno i musimy już wracać.
Spojrzałam na niego, przekrzywiając głowę. Nie miałam zamiaru tak łatwo odpuścić. Wydęłam policzki, a on spojrzał na mnie wyczekująco.
— Wyjdziesz, czy nie?
— Ale jeśli teraz wyjdę, to będę miała mokre nogi, a co za tym idzie brudne od piasku — powiedziałam, powstrzymując śmiech. Chciałam brzmieć jak najbardziej poważnie. Elf westchnął męczeńsko, podniósł moje buty i podszedł do mnie, a potem podał mi moje obuwie do rąk i wziął mnie na ręce. Pisnęłam czując jak moje nogi odrywają się od ziemi i objęłam go za szyję.
— Jesteś strasznie uciążliwa, wiesz?
— Za to mnie uwielbiasz — powiedziałam, wystawiając mu język.
— Skąd masz taką pewność, dorszu?
— To po prostu widać — powiedziałam chichocząc i głaszcząc go po włosach. Są takie miękkie. Kiedy opuściliśmy plażę, Ezarel postawił mnie na ziemię, a ja szybko włożyłam buty i razem ruszyliśmy do KG. Elf odprowadził mnie pod same drzwi mojego pokoju. Staliśmy w milczeniu, wpatrując się w siebie, aż w końcu postanowiłam się odezwać. — Dziękuję za miło spędzony wieczór. — Wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek. Zauważyłam, że się zarumienił. Mnie również zapiekły policzki. Odwróciłam się do drzwi, by tego nie zauważył i otworzyłam je. Ale nim weszłam do pokoju Ezarel złapał mnie za nadgarstek i odwrócił mnie w swoją stronę
— Nie tak prędko. Co z drugim przeprosinowym spotkaniem? — zapytał z niewinnym uśmieszkiem. Udałam, że się zastanawiam, a po chwili powiedziałam.
— To było udane, więc możesz mieć nadzieję na to, że na kolejne również się zgodzę.
— Mogę mieć nadzieję? Gardienne, kogo ty chcesz oszukać? Przecież wszyscy wiedzą, że na mnie lecisz.
Wytrzeszczyłam na niego oczy, a on się zaśmiał, pocałował mnie w policzek.
— Dobranoc — powiedział na odchodne. Przez chwilę stałam jak sparaliżowana, a po chwili ocknęłam się i weszłam do swojego pokoju. Wstrętny elf.