Rozdział XII

628 93 22
                                    

Aestas zatrzymał się dopiero kolejnego poranka. Chciał jak najszybciej i jak najdalej oddalić się od martwego Szablozęba Chaosu, więc Serafin spędził noc, usiłując zasnąć w smoczych szponach. Podobno zdrzemnął się na chwilę po zachodzie księżyca, ale chłopak w ogóle tego nie czuł.

- Głodny jestem... - mruknął chłopak, gdy tylko jego stopy dotknęły gruntu.

- Zjedz kanapkę - odparł smok, podchodząc do strumienia. Tymczasem Serafin położył się na ziemi, kładąc głowę na swoim plecaku.

- Już żadna nie została - odparł, ziewając.

- Dobra, wyląduję dziś trochę wcześniej i upoluję coś dla nas obu.

- Zgo... - chłopak zasnął w połowie słowa. Aestas spojrzał na towarzysza zdziwiony, po czym zmył zaschniętą krew ze swoich łusek. Następnie ostrożnie chwycił Smokobójcę i wzbił się w powietrze. Jakimś cudem chłopak nie obudził się, pogrążony w kamiennym śnie.

***

Kilka dni później Serafin siedział przy ognisku, gdy coś gruchnęło o ziemię, tuż obok niego. Chłopak spojrzał na martwe zwierzę, po czy westchnął.

- Znowu sarna? - spytał zrezygnowany.

- O co ci chodzi? Przecież mówiłeś, że lubisz sarninę - zdziwił się Aestas.

- Ale piąty dzień z rzędu? To już się robi nudne... - narzekał chłopak.

- Głupi ludzie i ich jeszcze głupsze wymogi żywnościowe. Zjedz se jakieś poziomki, maliny, marchewki albo coś...

- Marchewki nie rosną w lesie.

- Więc skąd ludzie je biorą?

- Uprawiamy je. 

- To zjedz jagody. Widziałem kilka krzaczków.

- Chciałem ich poszukać ileś razy, ale Pan Przewrażliwiony nie pozwala mi się oddalać od ogniska - oznajmił chłopak.

- Bo w lesie jest niebezpiecznie! 

- Dam sobie radę! Czy może boisz się, że ucieknę?

- Ależ skąd. Za bardzo oddaliliśmy się od twojej wioski. Nie dałbyś rady dotrzeć do niej z powrotem.

- Potrafiłbym!

- Cieszę się, idź lepiej poszukać swoich poziomek - westchnął smok.

- Jest za ciemno, nic nie znajdę - odparł chłopak.

- To po kiego grzyba się wykłócasz? - warknął Aestas. Po jego słowach nastała niewygodna cisza.

- Zjadłbym sobie kawałek sera... - nagle rozmarzył się Serafin. - I napił mleczka! Takiego świeżego, prosto od krowy...

- Zamknij się - przerwał mu smok.

- Albo schrupał takie soczyste jabłko...

- Chcesz oberwać?

- Lub zjadł jajecznicę z... - Cios ogonem w bok głowy przerwał na chwilę jego wywód.

- Wiem! Ciasteczka maślane! Prosto z pieca! - krzyknął, po czym uchylił się przed białym ogonem.

- Agh! Zamknij się! - wrzasnął Aestas. - Zatrzymam się przy najbliższej wiosce! Kupisz sobie twoje ukochane, ludzkie jedzenie!

- Kiedy?

- Za dwa dni.

- Czemu tak długo?

- Lecimy z dala od typowych smoczych tras, a co za tym idzie, też omijamy szerokim łukiem ludzkie osiedla. 

Jak zabić smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz