Rozdział XVIII

548 80 34
                                    

Na polanę wkroczyło czterech jeźdźców, a za nimi wtoczyło się siedem wozów, każdy z pustą klatką.

Kiedy konni zsiedli z wierzchowców, dowódca Łowców podszedł do przybyłych. Wymienił kilka zdań z mężczyzną odzianym w błękitne szaty, po czym razem poszli obejrzeć zamknięte smoki. Przy każdej z klatek zatrzymywali się na chwilę, by przyjrzeć się gadom.

- Bądź gotów - mruknął cicho Aestas. Podróż w klatce stanowczo mu nie służyła. Warstwa kurzu pokryła jego śnieżnobiałe łuski, a błękitne oczy straciły blask. Końcówki skrzydeł opadły mu bezwładnie na podłogę, tak samo jak smukły łeb.

- Na co? - zdziwił się Serafin, ale zanim Chciwiec zdążył mu odpowiedzieć, mężczyźni skierowali się w ich stronę.

- I oto nasz najnowszy, i najwspanialszy okaz... - oznajmił Łowca, podchodząc do ich klatki.

- Chciwiec Niezniszczalny - stwierdził przybyły mężczyzna, z nutką podziwu i niedowierzania w głosie. Jego błękitne szaty ozdobione złotymi nićmi pasowały do koloru oczu, a starannie wyczesane blond włosy opadały mu na ramiona. Pogładził prawą dłonią krótko przystrzyżoną brodę. - Tak, tego stwora na naszej arenie jeszcze nie było. Z pewnością zapewni nam ogromne zyski, które zrekompensują jego utrzymanie - zastanawiał się, podchodząc bliżej.

- Dwadzieścia tysięcy - oznajmił Łowca.

- Piętnaście - sprzeciwił się kupiec.

- Dwadzieścia.

- Szesnaście.

- Dziewiętnaście.

- Siedemnaście.

- Zgoda.

- Przyprowadźcie klatkę - polecił blondyn stojącemu kilka kroków za nim dwunastoletniemu chłopcu, którego Smokobójca wcześniej nie zauważył. Mały natychmiast odwrócił się i pobiegł wykonać rozkaz.

Kupiec z szerokim uśmiechem na ustach zbliżył się o jeszcze dwa kroki, by przyjrzeć się swojemu nowemu nabytkowi. Po chwili jego wzrok padł na siedzącego w rogu klatki Serafina.

- Co on tu robi? - zdziwił się blondyn.

Brunet przeklął pod nosem i spiorunował wzrokiem pilnujących klatkę Łowców. Chłopak domyślił się, że tamci mieli rozkaz wyprowadzić go z klatki, by uniknął tego pytania.

- Złapaliśmy go razem ze smokiem. Wyglądali jak... starzy przyjaciele - odparł niechętnie dowódca Łowców.

- Jak konkretnie?

- Siedzieli obok siebie przy ognisku przez dłuższy czas. Słyszeliśmy, jak chłopak mówił do niego, bez cienia wrogości czy nieufności.

- Więc?

- Wnioskujemy, że współpracowali.

- Czyli jest zdrajcą - dokończył kupiec. - Dlatego, że uciął sobie pogawędkę ze smokiem? Może jeszcze tamten przemówił ludzkim głosem? - dodał, z nutką pogardy w głosie.

-Nie kpij sobie ze mnie - odwarknął Łowca. - Nie było cię tam. Jesteśmy pewni, że w jakiś sposób spiskowali.

- A masz jakieś dowody? - zapytał blondyn. Brunet na krótką chwilę się zawahał.

- Nasze słowo wystarczy!

- Nie mi - odparł kupiec, podchodząc do chłopaka. - Jestem Odon Heinekan, włodarz smoczej areny w Ittone. Jak się nazywasz, synu?

- Bożydar, syn Janusha i Grażyny - odparł Serafin.

- Skąd pochodzisz?

- Z południa.

Jak zabić smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz