12

32 2 0
                                    

Następnego ranka robiłam wszystko,żeby uniknąć spotkania z Iwanem. Musiałam najpierw całą sytuację sobie przemyśleć.Dlatego za każdym razem gdy przychodził pielęgniarki ,na moją prośbę,odprawiały go z kwitkiem.

Dziś był dzień mojego wypisu. Właśnie pakowałam swoje rzeczy do torby,kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia.

-Ann?- Podniosłam głowe znad torby na dźwięk jego głosu.Iwan wszedł do izby w towarzystwie tej pielęgniarki,która tak się do niego łasiła.-Ann,co się dzieje? Martwiłem się. Chciałem cię wcześniej odwiedzić, ale pielęgniarki mnie nie wpuszczały.

-Jakoś jednak tu jesteś.-mówiąc to posyłam dziewczynie nienawistne spojrzenie.

-To ja już was zostawie samych.-była już przy drzwiach kiedy zwróciła się do Iwana-Jeżeli będziesz czegoś potrzebował to jestem w pobliżu-i wyszła.

Lepiej weź go ze sobą ,bo będzie cię potrzebował dłużej nż byś tego chciała. Pomyślałam.

Po jej wyjściu nastała krępująca cisza. Iwan przyglądał mi się, a ja twardo spoglądałam na sufit.
Chce rozmawiać to niech zaczyna..
-Ann,co się stało?-w jego głosie słychać było autentyczną troske. Co za aktor.
-Nie wiem ty mi powiedz -zabrzmiało to bardziej opryskliwie niż bym chciała,ale coś mi mówi ,że nie powinnam mu wspominać o wczorajszej podsłuchanej przeze mnie rozmowie. Przynajmniej na razie.

- O co ci chodzi?
-Domyśl się
-Nie wiem...-milczał dłuższą chwile zanim się znów odezwał- chodzi o Sissy?
-O kogo?!-spojrzałam na niego.
No pięknie!Nie dość,że na czyjś rozkaz jest gotowy mnie zabić, to jeszcze bawi się w trójkąciki! Tak...,prawdziwa ,,szczęściara" ze mnie ,nie ma co.
-O tę pielęgniarke ...Ann uwierz mi ,nic do niej nie czuje,liczysz się dla mnie ty i tylko ty! Kocham cię!

Patrzyłam na niego w osłupieniu. Jeżeli myślał,że po wczorajszym ,to jego gadanie o miłości zrobi na mnie jakiekolwiek wrażenie to był w dużym błędzie.

Naszczęście nie zdążyłam nic powiedzieć,bo do sali weszła druga pacjentka-Arnie Roffel.To właśnie ona walczyła tamtego feralnego dnia z Iwanem,a że jestem jego dziewczyną(nad tym muszę się jednak poważnie zastanowić) nasze przebywanie razem w jednej izbie stało się lekko uciążliwe .
Mimo tego dzisiaj miałam ochotę ją poprostu uściskać. Iwan też za nią nie przepadał ,więc miałam nadzieję,że długo już tu nie posiedzi.

-Nie chcę wam przeszkadzać gołąbeczki,ale nie jesteście tu sami,więc z łaski swojej moglibyście się zamknąć?!-miałam ochotę się roześmiać.Arnie miała specyficzne poczucie czasu i zawsze mówiła wprost to co myśli(,m.in. z tego powodu tak ciężko było nam się ze sobą dogadać.).

-To idź sobie gdzie indziej!!-warknął Iwan.Dosłownie warknął! Spojrzałam na niego z otwartymi ustami.

To do niego nie podobne... No ale czy mogę powiedzieć,że znam go, skoro co rusz dowiaduje się o nim czegoś nowego?

-Iwan..-odwrócił zwrok od dziewczyny i spojrzał na mnie. Zamilkłam widząc wyraz jego oczu: był w nich widoczny taki chłód,że mógłby niemal ciąć żywcem każdą napotkaną osobe, a teraz spoczął na mnie. Mimo wolnie się skuliłam.Po chwili jednak znikł prawie bez śladu. Co to miało być? Zmusiłam się by kontynuować-myślę,że było by lepiej gdybyś już poszedł-głos mi się załamał zanim skończyłam mówić. Iwan chciał zaprotestować,ale nic nie powiedział i poprostu wyszedł bez słowa.
-Uff-Wypuściłam wstrzymywane powietrze.

-Kłopoty w raju?-Arnie usiadła na swoim łóżku i zaśmiała się krótko,zaraz potem spoważniała-to nie jest typ dla ciebie,uwierz.Radze trzymać się od niego z daleka...

-Trochę na to za późno...

****

Jeszcze tego samego dnia zostałam wypuszczona ze szpitala. Iwan nie pojawił się więcej i nie byłam pewna czy się z tego powodu cieszę czy nie. Do akademika asekurowała mnie nauczycielka historii.
W pokoju nie wiedziałam co mam robić. Dostałam zwolnienie z jutrzejszych lekcji ,więc nie musiałam się szykować,a zaległości miałam nardobione dzięki notatkom od Iwana. Położyłam się na łóżku .

Dlaczego Lissa do mnie nie przyszła? Co było ważniejsze od jej przyjaciółki? Wcześniej gdy któraś lądowała w szpitalu z mniej poważnego powodu druga odwiedzała ją w miarę swoich miżliwości. Nie zawsze się udawało ,ale żeby nie być ani razu? Może coś jej się stało?

Ta myśl uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba. Wybiegłam z pokoju i pobiegłam na piętro Lissy. Pukałam szaleńczo do jej drzwi. Musiałam sprawdzić czy wszystko z nią w porządku.

Nagle drzwi się otworzyły,ale nie stsła tam Lissa tylko Matt!
-A..to ty. Mogłem się domyślić. Tak walić w drzwi może  jedynie wariatka twojego pokroju.
-Weź się zamknij-odpowiedziałam cierpko. Zrobiłam dwa głębokie wdechy zanim się uspokoiłam-Gdzie Lissa?
-Tu jej nie ma-powiedział i zaczął zamykać drzwi. Wsunęłam nogę w coraz mniejszą szparę.
-A gdzie jest?-zapytałam.
-Nie...-zaczął.
-Matt?Co się tam dzieje?-usłyszałam z głębi pokoju głos Lissy.
-Nie ma jej?-uniosłam sceptycznie brew,przepchnęłam się obok Matta i weszłam do pokoju.

Lissa właśnie szykowała się na jutrzejsze lekcje,blond włosy opadały jej falami na twarz.

Jak ja za nią się stęskniłam!

-Lissa?-jej imię samo mi się wyrwało. Przerwała pakowanie spojrzała na mnie i stanęła jak wryta.
-Vann? To ty?-spytała zszokowana,a potem przeniosła wzrok na stojącego za mną Matta. Pokiwał głową i powoli szok na jej twarzy zaczynał znikać.-Kiedy wyszłaś?
-Dzisiaj. Dlaczego mnie nie odwiedziłaś?
-Miała zbyt dużo na głowie by przejmować się tobą-odpowiedział za nią Matt.
-No oczywiście musiała nianczyć ciebie-powiedziałam z udawanym współczuciem.
-Matt?-Lissa wtrąciła się zanim zdążył coś odpowiedzieć-Możesz nas zostawić na chwile same?

Matt przyglądał mi się podejrzliwie.
Oczywiście! To on chce mojej śmierci ale to ja jestem zagrożeniem? Phi.... Palant.

-Będę za drzwiami-posłał mi ostatnie wrogie spojrzenie i wyszedł.
-Przepraszam za niego... Od czasu napaści na ciebie stał się nadopiekuńczy. Co oczywiście nie daje mu powodu by tak cię traktować...
-Więc, dlaczego nie przyszłaś?-weszłam jej w słowo.


Akademia CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz