Następnego ranka robiłam wszystko,żeby uniknąć spotkania z Iwanem. Musiałam najpierw całą sytuację sobie przemyśleć.Dlatego za każdym razem gdy przychodził pielęgniarki ,na moją prośbę,odprawiały go z kwitkiem.
Dziś był dzień mojego wypisu. Właśnie pakowałam swoje rzeczy do torby,kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia.
-Ann?- Podniosłam głowe znad torby na dźwięk jego głosu.Iwan wszedł do izby w towarzystwie tej pielęgniarki,która tak się do niego łasiła.-Ann,co się dzieje? Martwiłem się. Chciałem cię wcześniej odwiedzić, ale pielęgniarki mnie nie wpuszczały.
-Jakoś jednak tu jesteś.-mówiąc to posyłam dziewczynie nienawistne spojrzenie.
-To ja już was zostawie samych.-była już przy drzwiach kiedy zwróciła się do Iwana-Jeżeli będziesz czegoś potrzebował to jestem w pobliżu-i wyszła.
Lepiej weź go ze sobą ,bo będzie cię potrzebował dłużej nż byś tego chciała. Pomyślałam.
Po jej wyjściu nastała krępująca cisza. Iwan przyglądał mi się, a ja twardo spoglądałam na sufit.
Chce rozmawiać to niech zaczyna..
-Ann,co się stało?-w jego głosie słychać było autentyczną troske. Co za aktor.
-Nie wiem ty mi powiedz -zabrzmiało to bardziej opryskliwie niż bym chciała,ale coś mi mówi ,że nie powinnam mu wspominać o wczorajszej podsłuchanej przeze mnie rozmowie. Przynajmniej na razie.- O co ci chodzi?
-Domyśl się
-Nie wiem...-milczał dłuższą chwile zanim się znów odezwał- chodzi o Sissy?
-O kogo?!-spojrzałam na niego.
No pięknie!Nie dość,że na czyjś rozkaz jest gotowy mnie zabić, to jeszcze bawi się w trójkąciki! Tak...,prawdziwa ,,szczęściara" ze mnie ,nie ma co.
-O tę pielęgniarke ...Ann uwierz mi ,nic do niej nie czuje,liczysz się dla mnie ty i tylko ty! Kocham cię!Patrzyłam na niego w osłupieniu. Jeżeli myślał,że po wczorajszym ,to jego gadanie o miłości zrobi na mnie jakiekolwiek wrażenie to był w dużym błędzie.
Naszczęście nie zdążyłam nic powiedzieć,bo do sali weszła druga pacjentka-Arnie Roffel.To właśnie ona walczyła tamtego feralnego dnia z Iwanem,a że jestem jego dziewczyną(nad tym muszę się jednak poważnie zastanowić) nasze przebywanie razem w jednej izbie stało się lekko uciążliwe .
Mimo tego dzisiaj miałam ochotę ją poprostu uściskać. Iwan też za nią nie przepadał ,więc miałam nadzieję,że długo już tu nie posiedzi.-Nie chcę wam przeszkadzać gołąbeczki,ale nie jesteście tu sami,więc z łaski swojej moglibyście się zamknąć?!-miałam ochotę się roześmiać.Arnie miała specyficzne poczucie czasu i zawsze mówiła wprost to co myśli(,m.in. z tego powodu tak ciężko było nam się ze sobą dogadać.).
-To idź sobie gdzie indziej!!-warknął Iwan.Dosłownie warknął! Spojrzałam na niego z otwartymi ustami.
To do niego nie podobne... No ale czy mogę powiedzieć,że znam go, skoro co rusz dowiaduje się o nim czegoś nowego?
-Iwan..-odwrócił zwrok od dziewczyny i spojrzał na mnie. Zamilkłam widząc wyraz jego oczu: był w nich widoczny taki chłód,że mógłby niemal ciąć żywcem każdą napotkaną osobe, a teraz spoczął na mnie. Mimo wolnie się skuliłam.Po chwili jednak znikł prawie bez śladu. Co to miało być? Zmusiłam się by kontynuować-myślę,że było by lepiej gdybyś już poszedł-głos mi się załamał zanim skończyłam mówić. Iwan chciał zaprotestować,ale nic nie powiedział i poprostu wyszedł bez słowa.
-Uff-Wypuściłam wstrzymywane powietrze.-Kłopoty w raju?-Arnie usiadła na swoim łóżku i zaśmiała się krótko,zaraz potem spoważniała-to nie jest typ dla ciebie,uwierz.Radze trzymać się od niego z daleka...
-Trochę na to za późno...
****
Jeszcze tego samego dnia zostałam wypuszczona ze szpitala. Iwan nie pojawił się więcej i nie byłam pewna czy się z tego powodu cieszę czy nie. Do akademika asekurowała mnie nauczycielka historii.
W pokoju nie wiedziałam co mam robić. Dostałam zwolnienie z jutrzejszych lekcji ,więc nie musiałam się szykować,a zaległości miałam nardobione dzięki notatkom od Iwana. Położyłam się na łóżku .Dlaczego Lissa do mnie nie przyszła? Co było ważniejsze od jej przyjaciółki? Wcześniej gdy któraś lądowała w szpitalu z mniej poważnego powodu druga odwiedzała ją w miarę swoich miżliwości. Nie zawsze się udawało ,ale żeby nie być ani razu? Może coś jej się stało?
Ta myśl uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba. Wybiegłam z pokoju i pobiegłam na piętro Lissy. Pukałam szaleńczo do jej drzwi. Musiałam sprawdzić czy wszystko z nią w porządku.
Nagle drzwi się otworzyły,ale nie stsła tam Lissa tylko Matt!
-A..to ty. Mogłem się domyślić. Tak walić w drzwi może jedynie wariatka twojego pokroju.
-Weź się zamknij-odpowiedziałam cierpko. Zrobiłam dwa głębokie wdechy zanim się uspokoiłam-Gdzie Lissa?
-Tu jej nie ma-powiedział i zaczął zamykać drzwi. Wsunęłam nogę w coraz mniejszą szparę.
-A gdzie jest?-zapytałam.
-Nie...-zaczął.
-Matt?Co się tam dzieje?-usłyszałam z głębi pokoju głos Lissy.
-Nie ma jej?-uniosłam sceptycznie brew,przepchnęłam się obok Matta i weszłam do pokoju.Lissa właśnie szykowała się na jutrzejsze lekcje,blond włosy opadały jej falami na twarz.
Jak ja za nią się stęskniłam!
-Lissa?-jej imię samo mi się wyrwało. Przerwała pakowanie spojrzała na mnie i stanęła jak wryta.
-Vann? To ty?-spytała zszokowana,a potem przeniosła wzrok na stojącego za mną Matta. Pokiwał głową i powoli szok na jej twarzy zaczynał znikać.-Kiedy wyszłaś?
-Dzisiaj. Dlaczego mnie nie odwiedziłaś?
-Miała zbyt dużo na głowie by przejmować się tobą-odpowiedział za nią Matt.
-No oczywiście musiała nianczyć ciebie-powiedziałam z udawanym współczuciem.
-Matt?-Lissa wtrąciła się zanim zdążył coś odpowiedzieć-Możesz nas zostawić na chwile same?Matt przyglądał mi się podejrzliwie.
Oczywiście! To on chce mojej śmierci ale to ja jestem zagrożeniem? Phi.... Palant.-Będę za drzwiami-posłał mi ostatnie wrogie spojrzenie i wyszedł.
-Przepraszam za niego... Od czasu napaści na ciebie stał się nadopiekuńczy. Co oczywiście nie daje mu powodu by tak cię traktować...
-Więc, dlaczego nie przyszłaś?-weszłam jej w słowo.
CZYTASZ
Akademia Cieni
VampireNedy- człekokształtne potwory,które potrafią upodobnić się do niemal każdej żywej postaci.Jednak, w przypadku ludzi można je odróżnić. Ludzkość zna je pod postacią wampirów ,ale nie tylko.Słońce jest dla nich zabójcze,kochają jeść mięso i pić krew...