rozdział XI.

157 12 0
                                    


Czy możesz zbiegiem okoliczności nazwać zniknięcie dwójki wilkołaków w jednym czasie?



OD SAMEGO RANA PRZECZUWAŁA, ŻE TO BĘDZIE ZŁY DZIEŃ. Już pierwszą rzeczą, jaką Astrid zrobiła pół godziny po rozpoczęciu swojej zmiany było wylanie gorącej herbaty na klienta. To jej się jeszcze nigdy nie zdarzyło i dlatego najpierw stała jak wmurowana, wówczas gdy słusznie oburzony klient się na nią wydzierał. Była w takim szoku, że zamiast od razu zacząć go przepraszać, ona tylko pokornie wysłuchiwała jego uniesienia. Dopiero po chwili zreflektowała się i zaproponowała, że pokryje koszty wyprania jego koszuli i w ramach rekompensaty może zaoferować mu całe śniadanie na koszt firmy. Klient nie zgodził się, co prawdę mówiąc niespecjalnie zasmuciło Astrid, ale dało jej do myślenia na tyle, by uważała na to, co robi przez trwanie całej zmiany. A gdy wreszcie dobiegła ona końca, Seaver z ogromną ulgą i radością opuściła swoje miejsce pracy. Tym bardziej, że nie uzbierała zbyt wielu napiwków tego dnia - nawet pomimo tego, iż była sobota. Poza tym dziewczyna dostała pięć wiadomości od swojej starszej siostry z informacją dotyczącą bałaganu w mieszkaniu, którego, jak głosiła wiadomość, Ginny nie miała zamiaru sprzątać czy też raczej - jak ona elokwentnie to ujęła, nie zamierzała sprzątać burdelu po Astrid. Takie wiadomości naprawdę potrafią zirytować i popsuć humor człowiekowi.

Wychodząc z Watson's, Astrid narzuciła na siebie jeansową kurtkę, zapinając sprawnie guziczki. Szła z pochyloną głową i poniekąd dlatego nie zauważyła, że przed kawiarenką czeka na nią jej najlepszy przyjaciel. Nie wyczuła w żaden sposób jego obecności, będąc całkowicie pochłonięta myślą szybkiego powrotu do domu.Marzyła o gorącej kąpieli i ciepłym kakao.

- Hej! – zawołał dobrze znajomy jej głos i nagle poczuła jak silna i serdeczna dłoń zaciska się na jej przedramieniu. Odnotowała to wszystko z lekko bijącym sercem i odwróciła się w kierunku dochodzącego głosu, delikatnie się uśmiechając, choć zrobiła to z ogromnym wymuszeniem. Bynajmniej nie dlatego, że nie cieszył jej widok Kenny'ego, ale dlatego, że na nic więcej tego dnia nie było jej stać.

- Cześć, co tu robisz? - zagadnęła z cichym westchnieniem, spoglądając na chłopaka uważnie i nikłym uśmiechem. Parsknęła niezdecydowanie i skrzyżowała ręce na piersi, przystając w miejscu.

- Czekam na ciebie. Chciałem odprowadzić cię do domu – oznajmił radośnie jak to miał w zwyczaju i ujął jej dłoń, splatając ich palce w jedność. Ten gest sprawił, że dziewczyna zdobyła się na cieplejszy i bardziej szczery uśmiech, który Kenny natychmiast odwzajemnił. Astrid skinęła zgodnie głową. Nie potrafiła określić, jak bardzo doceniała miłe gesty ze strony chłopaka. Pomyślała sobie, że naprawdę poprawił jej swoim przyjściem trochę humor, ale nie powiedziała mu tego. W jej głowie na ogół kłębiło się zbyt wiele niewypowiedzianych myśli.

Zaczęli iść po chodniku, trzymając się za ręce i lekko się do siebie co jakiś czas uśmiechając jakby w niemym porozumieniu. Niczym zwyczajni i całkiem beztroscy nastolatkowie. W chwilach takich jak ta, Astrid zapominała o wszelkich problemach, które ją ostatnio przytłaczały. Jej najlepszy przyjaciel samym swoim jestestwem potrafił rozświetlić jej dzień. Był trochę jej niedocenianym promyczkiem.

- Co w pracy? – zagadnął po chwili milczenia, przekrzywiając głowę i patrząc na nią z wyraźnym zainteresowaniem. Na co ona tylko wywróciła oczami.

- Nie rozmawiajmy o pracy – jęknęła marudnie i parsknęła śmiechem, podnosząc głowę i spoglądając na niego zmęczonymi oczętami, ale wciąż z delikatnym uśmieszkiem. Dotąd wpatrywała się uparcie w chodnik, próbując ominąć wszelkie przecinające linie. Zupełnie jak gdyby była małą dziewczynką. – Powiedz lepiej, co dzisiaj robiłeś.

Right Excuse | Teen Wolf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz