Rozdział XII

49 4 3
                                    

-Ale co się stało?
Chłopak szybko dźwignął się i z pomocą Jamiego stanął na nogach.
-Nie wrócę tam! Nie wrócę!- krzyczał dalej.
-Uspokój się.- delikatnie powiedziała Emily.
-Nie zaciągniecie nie tam siłą!
Podeszłam do Aarona i trzasnęłam go w policzek.
-Nikt cię nie będzie nigdzie zabierał, jak nie chcesz.
Trochę się uspokoił. Spojrzał na mnie tymi pięknymi niebieskimi oczami i wiedziałam, że dzieje się z nim coś dziwnego, ale mi nadal ufa.
-Słyszysz? Nikt cię nie skrzywdzi, nikt ci nic nie zrobi. Już w porządku?
-Tak. Już jest dobrze. Ja... muszę wam coś pokazać, ale nie wiem jak.
-Chwila.-przerwał mu Nathaniel.- Najpierw powiedz nam, co widziałeś.
-To chyba tylko jakieś głupoty. No wiesz, wysoka gorączka i te sprawy.
-Powiedz co widziałeś.
Aaron spuścił głowę.
-Widziałem Layle i ciebie. Ja stałem na przeciwko was, w pewnym momencie poczułem straszliwy ból i upadłem.
-Gdzie cię bolało?
-Klatka piersiowa i cały brzuch.
-Co było dalej.
- Ja leżałem na ziemi, nade mną stała Layla, chyba płakała, a ty stałeś za nią i nic nie robiłeś. I tyle.
Zapadła głucha cisza. Zobaczyłam, że James przytula trzęsącą się Emily. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Może rzeczywiście to było tylko majaczenie chorego, ale jeżeli... Nie. To nie miao prawa się zdarzyć. Nikt z nas nie zginie i wszystko będzie dobrze.
-No dobrze. Ale dlaczego krzyczałeś, że gdzieś nie wrócisz?-chyba tylko James zachował zdolność logicznego myślenia.
-Widziałem jeszcze sceny z mojej przeszłości, ale to już nie wasza sprawa.- dodał nagle ostrzej.- Po prostu nie chcę wracać do domu.
-Co proszę?- Emily się wkurzyła.- Jesteśmy na ryzykownej wyprawie, każdy z nas może umrzeć, musimy znaleźć te miecze, a TY MI MÓWISZ, ŻE NIE CHCESZ IŚĆ DO SWOJEGO DOMU???
-Zrozum, to nie jest takie łatwe..
-Właśnie, że jest. Po prostu wracasz do domu, bierzesz miecz..
-Mam po prostu wrócić do miejsca, w którym coś, co kiedyś było MOIM ojcem, rozszarpało na MOICH oczach, MOJĄ matkę?!- zawył uwalniając cały swój ból i emocje
-Aaron, ja...
-ZAMKNIJ SIĘ! NIC NIE MÓW!- po jego policzku spłynęła łza.
Gwałtownie się odwrócił i z wściekłością zbiegł pod pokład, gdzie były nasze pokoje. Usłyszeliśmy tylko trzask zamykanych drzwi i przekręcenie klucza.
-Widzisz co narobiłaś?-zapytałam
- Ja nie chciałam.- odpowiedziała skruszona Emily.
-Wiecie co, dzisiaj był naprawdę ciężki dzień. Może wszyscy powinniśmy iść i odpocząć.-zaproponował Nathaniel.
-Ja się całkowicie zgadzam. -poparł go James.

Kilka minut później, kiedy już wygodnie się ułożyłam na łóżku, usłyszałam pukanie. Zeskoczyłam z dwupiętrowego posłania i podeszłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam uśmiechniętego doktorka z książką w ręku.
-Moge wejść?
-Jasne.
Spowrotem wdrapałam się na łóżko, a doktorek polazł za mną. Kiedy już siedzieliśmy obok siebie rozpoczął ciężka rozmowę.
-Masz w głowie tyle myśli, że słyszę cię dwa pokoje dalej. Możemy porozmawiać, jak chcesz.
-Nie wiem o czym.
-Tak ogólnie.
-Mieliśmy uratować świat, a tak naprawdę nie robimy nic oprócz kłótni.
-Zgadzam się całkowicie, ale Emily nie powinna tak ostro naciskać na Aarona, tylko normalnie z nim porozmawiać.
-A między wami wszytsko jest okej?
-Nie wiem. Chyba tak. Już mnie tak nie wkurza.-wyjaśnił wzruszając ramionami.
-Co musimy teraz robić?
-Poczekać aż Aaron dojrzeje do decyzji o powrocie do domu.
-A co się stało, no wiesz, jego rodzicom?
Chłopak ciężko westchnął.
-Klasyczny przypadek opętania. W ciało starego Nightmoona wszedł jakiś demon, który zabił matkę Aarona. Widział to jak miał 13 lat.Takie rzeczy zostawiają trwały uraz na psychice do końca życia.
-O Boże..
-Od tamtego czasu mieszkał z wujkiem, który go surowo wychowywał.
-Jak on ma wrócić do domu?
-Każdy z was będzie musiał przejść przez coś podobnego, przez największy koszmar swojego życia.
-A co jest u mnie?-zapytałam, ale tak naprawdę nie wiedziałam czy chce wiedzieć.
-Nie wiem. Tylko ty możesz się domyślać.
Ciężko westchnęłam. Chciałam zostać sama i wszystko przemyśleć.
-Jasne, już idę.
Eh.. ciężko mieć przyjaciela, który czyta w myślach.
-Tylko przyjaciela?-chłopak zrobił minę zbolałego kota w butach.
-Tak. Ty erotomanie, fantasto.-zaśmiałam się.

Ta noc była bardzo ciężka, chyba nie tylko dla mnie. Za każdym razem, kiedy budziłam się w nocy, słyszałam krzyczącego przez sen Aarona. Było mi go naprawdę szkoda. Pewnie zdążył już chociaż trochę zapomnieć, a my wyciągnęliśmy z niego te wspomnienia, tak nagle i niespodziewanie. W pewnym momencie usłyszałam jakiś łomot w sąsiednim pokoju.
-Aaron.
Szybko zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do chłopaka. Delikatnie zapukałam do drzwi ale były otwarte. Popchnęłam drzwi i cicho weszłam do środka. To co to był za dziwny dźwięk? Odwróciłam się z zamiarem wyjścia, ale usłyszałam cichy szept.
-Layla?
Spojrzałam na łóżko, z którego bystro patrzyły na mnie oczy Aarona, świecące się w ciemności.
-Słyszałam jakiś dźwięk, myślałam że coś ci się stało. Ale już wychodze, śpij sobie.
-Czekaj..
-Co?
-Mam koszmarny. Możesz ze mną zostać? Mogę spać na podłodze, tylko zostań.
Zapiekły mnie policzki. Dobrze, że było ciemno.
-Nie musisz.
Odpowiedziałam i podeszłam do łóżka. Nakryłam się kołdrą po samą szyję. Leżałam z chłopakiem w jednym łóżku. O Boże.. Czy on jest chociaż ubrany? Uff. Jest. Skupiłam się na pozytywnych rzeczach. Jego ciało dawało mi dużo ciepła i było takie cieplutkie. Zasnęłam bardzo szybko. Nie słyszałam żadnych krzyków Aarona, więc pewnie już się nie budził, co mnie bardzo ucieszyło.

¶∆¶∆¶∆¶∆¶∆¶∆¶∆¶∆¶∆¶∆¶∆¶∆¶∆¶∆¶

Dzięki za przeczytanie kolejnego rozdziału, nawiasem mówiąc najdłuższego ze wszystkich. Zachęcam do pisania komentarzy, bo jest ich bardzo mało ;(
Życzę miłej nocy, niech się wam nie śnią opętania. 😝❤

Nefilim- dziecko ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz