Rozdział XXIII

4K 133 38
                                    

Karolina pov

Mateusz szybko do mnie podbiegł, a Marek zadzwonił na karetkę.

-Spokojnie! Wszystko będzie dobrze!- powtarzał mi Mateusz.

-A jeśli to coś z naszym dzieckiem? Mateusz, ja nie mogę go stracić!- powiedziałam zapłakana. Brzuch bolał coraz mocniej.

-Nie stracisz. Wszystko będzie dobrze- próbował mnie uspokoić, ale w jego oczach widziałam strach.

-Karetka będzie za pięć minut- powiedział Marek.

Te pięć minut trwało dla mnie jak wieczność. Tata kazał wyjść z pokoju wszystkim gościom, a w pokoju został tylko on i Mati. Marek poszedł czekać na karetkę. Jestem w totalnym szoku, ale za wszelką cenę staram się uspokoić, aby nie pogorszyć stanu dziecka. Próbuje łapać głębokie oddechy i pomału wypuszczać powietrze co nie jest wcale takie łatwe zważając na ten okropny ból brzucha. W pewnym momencie zaczęło robić mi się słabo, po chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami i urwał mi się film.

***

Stoję na pięknej polanie. Jest tu przepięknie, dużo kwiatów, wokół mnie latają motyle i biegają zwierzęta.  Czuje się cudownie nic mnie nie boli, ani nie muszę się niczym martwić. Nagle podbiega do mnie mały chłopiec ma może dwa latka. Oczka ma błękitne jak morze, a włoski brązowe. Coś od środka mówi mi, że ten chłopiec to mój malutki synek.

Przytulam go i czuję, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Ma on tak słodki uśmiech jak jego tata.

-Mamusiu pójdziemy się pobawić?- pyta słodkim głosem.

-Oczywiście kochanie- odpowiedziałam i poszłam z chłopcem do lasu, który nagle się pojawił.

Doszliśmy do małego drzewa na którym była powieszona huśtawka. Chłopczyk od razu pobiegł do niej i usiadł na niej. Dobiegłam do niego i zaczęłam go delikatnie huśtać. Widok uśmiechniętej buźki malucha był najwspanialszym widokiem jaki można byłoby sobie wyobrazić. Jestem teraz najszczęśliwszą osobą na świecie.

W pewnym momencie poczułam, że ktoś złapał mnie za ranię. Odwróciłam się gwałtownie i zauważyłam staruszkę. Po chwili doszło do mnie, że jest to moja ukochana babcia, która zmarła rok temu. Od razu przytuliłam się do niej. Babcia Zosia była najwspanialszą kobietą jaką znałam. Zawsze bardziej przejmowała się innymi niż samą sobą. Zmarła w wypadku samochodowym gdy jechała z dziadkiem do nas na urodziny cioci.

-Babciu! Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam- od razu łzy spłynęły po moich policzkach.

-Ja za tobą też, ale Karolinko to nie jest czas na ciebie jeszcze. Ja się zaopiekuję małym.

-O czym ty mówisz babciu?

-Kochanie musisz wrócić na ziemie.

-Babciu ja nie chcę! Chce zostać tu z tobą i moim synkiem- nie mogę ich zostawić.

-Obiecuje, że jak przyjdzie na ciebie czas to będziemy na ciebie czekać tu, ale teraz musisz już kochanie wrócić.

-Nieeeeeee...

***

-Halo? Pani Karolino. Słyszy mnie Pani?- otwieram delikatnie oczy, aby nie poraziło mnie szpitalne światło. Kiwam głową, że słyszę. Po chwili gdy moje oczy przyzwyczaiły się do rażącego światła zorientowałam się, że nie czuje żadnego bólu.

-W takim razie dobrze. Cieszę się, że Pani się wybudziła. Pewnie pani zastanawia się dlaczego nie czuje Pani żadnego bólu. Ma Pani w kroplówce silny lek przeciwbólowy.- jak zahipnotyzowana koduje wszystko co tylko wypływa z ust starszego mężczyzny w białym kitlu.

-Co z moim dzieckiem?- nie interesował mnie mój stan,
najważniejszy był mój synek.

-Bardzo mi przykro. Robiliśmy co w naszej mocy, ale przyszła Pani do nas za późno.

Nie! to nie może być prawdą...





**********

Mamy i kolejny rozdział <3 Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale niestety moje zdrowie nie pozwoliło mi napisać go wcześniej :(

Ponawiam pytanie :) Za niedługo kończymy Mrocznego Pana i co wolicie:

1) całkiem nowe opowiadanie o tematyce BDSM

2) druga cześć Mrocznego Pana, ale na zasadzie co by było gdyby.....

Mroczny Pan (Zakończone💞)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz