Rozdział XXIV

4.2K 125 9
                                    

Nie! to nie może być prawdą...

Łzy zaczęły spływać mi po policzku. To nie możliwe! To nie może być prawda!

-Bardzo mi przykro. Robiliśmy co w naszej mocy- mówi lekarz. - Pani rodzina czeka przed salą mogą wejść?

- Nie, nie chcę dziś nikogo widzieć- odpowiedziałam zapłakana.

- Dobrze, zajrzę do pani jutro rano- uśmiechnął się lekko i wyszedł.

Nie wierzę, że straciłam mojego synka. To ja powinnam umrzeć, a nie on! Do końca dnia płakałam w poduszkę i myślałam nad moim życiem. Gdybym wcześniej przyszła do tego jebanego szpitala on by żył. To ja go zabiłam!! Wieczorem byłam już bardzo zmęczona ciągłym płaczem i tym nadmiernym myśleniem. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

******

Jestem w dziwnym pomieszczeniu z białymi ścianami. Rozglądam się i szybko zauważam, że nigdzie nie ma drzwi.

-Halo! Jest tu ktoś? Gdzie ja jestem?- krzyczę mając nadzieje, że ktoś mi odpowie.

Po chwili ciszy nagle na jednej z ścian zaczyna pojawiać się napis "ZABIŁAŚ GO!!". Od razu wiedziałam, że chodzi o mojego synka. Do moich oczu znowu spłynęły łzy. Usiadłam szybko w kącie, podciągnęłam kolana do siebie i zaczęłam płakać. Na środku podoju zawisł nagle gruby sznur. Od razu wiedziałam co chce zrobić. Nie mam prawa żyć, powinnam iść do mojego synka. Podeszłam do sznura, weszłam na krzesełko, które się nagle pojawiło i włożyłam głowę i pętle z sznura.

- Mamusia już do ciebie idzie- powiedziałam po czym odepchnęłam krzesełko na którym stałam.

Zaczęłam się dusić, ale czuje się szczęśliwa, bo zaraz zobaczę moje dziecko. Zamknęłam oczy czekając na śmierć. Gdy je otworzyłam zobaczyłam moją babcie. Była zła i to bardzo. Podeszła do mnie i zaczęła mi się przyglądać.

- Karolinko kochanie. Mówiłam ci, że to nie czas na ciebie. A ty nawet w śnie próbujesz umrzeć. Twój synek ma się dobrze i będzie czekać na ciebie.

- Babciu ja chce z wami zostać!

*****

Nagle obudziłam się i znowu jestem w szpitalnej sali. Bez mojej babuni, bez mojego dziecka i bez chęci do życia.

Mateusz pov

Czekamy aż lekarz wyjdzie z sali i powie czy możemy wejść do Karolinki. Nie wiem co z nią ani naszym dzieckiem, bo doktor najpierw chciał z nią porozmawiać. Po około pięciu minutach wychodzi, a po jego minie wiem, że nie jest dobrze. W szpitalu jestem ja, Marek, tata Karo i jej mama. Mój tata został na weselu, bo nie wypada zostawić samych gości.

- Pacjentka się obudziła, jej stan jest stabilny, ale nie chce dzisiaj nikogo widzieć przykro mi- powiedział mężczyzna w białym kitlu.

- A co z dzieckiem?- zapytałem.

- Niestety nie udało nas się go uratować. Za późno Pani Karolina przyjechała do nas. Przepraszam, ale muszę iść do pacjentów.

Ta wiadomość była najgorszym co mnie w życiu spotkała. Chciałbym móc teraz być z moją ukochaną, ale ona nie chce nas widzieć. Z sali dobiega tylko cichy płacz przez który wiem, że musi jej być tak samo trudno jak mi. Postanowiłem, że zostanę w szpitalu, a cała reszta po godzinie wróciła do gości. Do wieczora siedziałem pod salą myśląc o wszystkim i niczym. Lekarz pozwolił mi się przespać w pokoju lekarzy.

Rano poszedłem do Karoliny, która nie spała już od dłuższej chwili. Wyglądała strasznie, oczy miała podkrążone od płaczu. Była całkowicie nie obecna. Patrzyła ciągle w jeden punkt przed sobą. Usiadłem obok jej łóżka i złapałem ją za rękę. Widok jej w takim stanie strasznie mnie bolał, a jeszcze fakt, że straciliśmy synka. Jestem na skraju załamanie, ale wiem, że muszę być silny dla niej.

-Karolinka ja się czujesz?- głupie pytanie, bo przecież jak ma się czuć.

-Zabiłam go!

-O kim ty mówisz?

- Zabiłam go! Naszego synka! Zabiłam go rozumiesz? Zabiłam go!

- Nie mów tak. To nie twoja wina.

Nic mi już nie odpowiedziała. Nie odezwała się już do nikogo. Ciągle tylko patrzyła w ten jeden punkt. Przez cały dzień nic nie zjadła, ani się nie napiła.

********

Po dwóch dniach w szpitalu lekarz uznał, że dla jej dobra trzeba ją zamknąć na jakiś czas w psychiatryku, bo jest duże ryzyko, że spróbuje popełnić samobójstwo. Już raz próbowała to zrobić i w ostatnim momencie pielęgniarka zdarzyła zabrać jej nóż.

Teraz Karolina jest zamknięta w białym pokoju. Chodzę do niej codziennie i nie widzę poprawy. A co gorsza wydaje mi się, że jest coraz gorzej. Zaczyna znowu podejrzewać mnie o zdradę i zaczyna wmawiać mi, że ją zostawię, bo straciła nasze dziecko, a to nie prawda.

Mam nadzieję, że wróci kiedyś moja dawna Karolinka, ta słodka dziewczyna, która skradła moje serce.

Karolina pov

Ja wiem, że on mnie zdradza. Wcześniej to były przypuszczenia, a teraz jestem pewna. Siedzę w tym psychiatryku już miesiąc. Czuje się już bardzo dobrze i jutro będę mogła wyjść. Mati przychodził najpierw codziennie, potem co dwa dni i nagle przestał przychodzić. Ostatni raz widziałam go dwa tygodnie temu. Moja rodzina wróciła do Polski zaraz po ślubie i słyszałam od nich, że Mateusz prawdopodobnie wrócił też do domu. Słyszałam też, że umawia się z Pauliną, że w końcu udało jej się go w sobie rozkochać. Nie chciałam w to wierzyć, ale jak inaczej wyjaśnić to, że nie odwiedza mnie, ani nie odpisuje?

Najpierw straciłam dziecko, a potem ukochanego, ale trudno. Wrócę do domu pójdę na studia i postaram się zapomnieć.
















************************

WOW! Jest już rozdział :) Powoli kończymy to opowiadanie hehe ;) Przepraszam, że tak długo nie było rozdziały niestety konie pochłaniają cały mój czas.

Jak myślicie Mateusz tak szybko zapomniał o Karolinie??

Mroczny Pan (Zakończone💞)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz