Rozdział V

455 37 3
                                    

   Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.

   Czy naprawdę odzyskiwałam pamięć?

   Szybko wybiegłam z sali, nie zważając na krzyki Snape'a. Skierowałam się w stronę mojego dormitorium, w którym spodziewałam się zastać Susan. Przeskakiwałam co kilka stopni po schodach, praktycznie wbiegając do pokoju. Zdyszana stanęłam na środku pomieszczenia, zauważając, czytającą jakąś książkę, Waters. Spojrzałam na nią z błyskiem w oku, nie mogąc pohamować uśmiechu jaki zagościł na moich ustach. Blondynka popatrzyła na mnie zdziwiona, nie rozumiejąc mojego zachowania. Zaczęłam iść w jej kierunku, nagle czując ogromne zawroty głowy.

— Susan, szybciej! — krzyczałam w stronę dwunastoletniej dziewczynki, która ledwo nadążała za moim błyskawicznym tempem.

— Aurora, zwolnij! Nie mam siły! — wołała zdyszanym głosem, lecz nie zwracałam na to uwagi, dalej mknąc do pokrytej śniegiem wioski.

— Nie możemy się zatrzymać! Złapią nas! A ja tak bardzo chciałam iść do Hogsmeade! — mruknęłam smutno, zerkając przez ramię na wykończoną blondynkę.

— Nie damy się złapać! Biegnijmy dalej! — rzuciła wesoło Waters, widząc moją przygnębioną minę.

   W jednej chwili mój humor się poprawił, a ja naprawdę dziękowałam niebiosom za taką przyjaciółkę.

   Odetchnęłam głęboko, a Susan bez zbędnych pytań pomogła mi dojść do łóżka. Usiadłam na nim, podpierając się o drewnianą ramę, a następnie wspomnienie pojawiło się z prędkością światła.

— Jak ona mogła dać mi nędzny? Przecież wiesz, że się uczyłam! — narzekałam, nie mogąc pogodzić się z oceną wystawioną przez nauczycielkę transmutacji.

   Usiadłam na trybunach, patrząc jak zawodnicy drużyn Quiddicha mkną na miotłach podczas treningu. Obserwowałam z zaciekawieniem postacie w zielonych szatach do gry, na dłużej zawieszając wzrok na blondwłosym szukającym. Malfoy wyglądał niezwykle męsko, pochłonięty przygotowaniami do meczu.

— Tak, tak, uczyłaś się — mruknęła dziewczyna, zawzięcie szukając czegoś w torbie.

   Zerknęłam na nią, odnosząc wrażenie, że w ogóle mnie nie słucha. Pomachałam jej ręką przed twarzą, próbując zdobyć jakoś jej uwagę.

— Susan, słuchasz mnie? — warknęłam, marszcząc brwi.

— Tak, ja... — spojrzała na mnie, nie bardzo wiedząc, co ma odpowiedzieć. — Muszę ci o czymś powiedzieć — zarumieniła się, nieśmiało zerkając na boisko Quiddicha.

— Śmiało — zachęciłam ją, czując, jak ciekawość obejmuje każdy zakamarek mojego ciała.

— Zakochałam się — wybełkotała na jednym wdechu, a ja zapiszczałam z radości, dosłownie rzucając się na dziewczynę i zamykając ją w szczelnym uścisku.

   Zacisnęłam dłoń na ramieniu Susan, która cały czas mnie podtrzymywała.

— Wszystko w porządku? — zapytała zmartwiona, lustrując mnie zatroskanym wzrokiem.

— Susan, pamiętam cię.

______

— Pamiętasz? — wyjąkała, a jej w jej oczach błysnęły łzy.

   Uśmiechnęłam się szeroko, mocno ją do siebie przytulając. W końcu poczułam się pełna, świadoma wszystkiego. Odetchnęłam z ulgą, uradowana wiadomością, że ten koszmar się kończy. Miałam wrażenie, jakby olbrzymi kamień właśnie spadł mi z serca, czułam się taka lekka i wolna.

Zdrajczyni GryffindoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz