Rozdział IX

221 21 7
                                    

   Z moich oczu leciały łzy, które kształtowały się w wodne strugi. Głośno szlochałam, patrząc gdzieś w przestrzeń. Usiadłam na brudnej ziemi i podkuliłam nogi, chowając w nich głowę. Nie mogłam powstrzymać silnych, mimowolnych reakcji mojego ciała. Czułam się słaba i zdruzgotana. Moje serce biło jak szalone, ręce się trzęsły, oddech ugrzązł w gardle. Nie potrafiłam wydusić z siebie nawet słowa. Byłam bezsilna, pusta, jakby ktoś właśnie złamał mi serce.

— Auroro — zaczęła Pansy, choć wiedziałam, że nie wie, jak powinna zareagować. — Przykro mi — jej głos był spokojny i przyjemny dla ucha. Czułam, że naprawdę zależy jej, żeby mnie jakoś pocieszyć.

   Podniosłam głowę i złapałam z nią kontakt wzrokowy. Moje oczy pełne żalu, niezrozumienia, niedowierzania, jej współczujące, pokrzepiające, troskliwe. Starła dużym palcem łzę z mojego policzka, uśmiechając się łagodnie, próbując poprawić mi humor. Przełknęłam głośno ślinę i westchnęłam głęboko, starając się opanować nieregularny oddech. Zagryzłam mocno wargę, chcąc wyżyć się w jakikolwiek sposób i poczuć się lepiej. Wstałam z zabłoconej ziemi, czując, że moje spodnie są mokre i brudne. Nie przeszkadzało mi to, nie myślałam teraz o moim wyglądzie, w głowie miałam tylko jego.

— Kłamiesz — warknęłam, mając wrażenie, że nagła wściekłość przejmuje moje ciało. — On jest tutaj, zaraz do mnie przyjdzie! — krzyknęłam histerycznie i żałośnie, zwracając na siebie uwagę uczniów, siedzących niedaleko.

— Kochanie... — Parkinson spojrzała na mnie ze skruchą. — Nie wiemy, gdzie on jest — westchnęła smutno. — Ale na pewno nie ma go tutaj — pogłaskała mnie po ramieniu, a ja wyraźnie poczułam, jak jej dłoń drżała.

— Chodźmy już stąd — wyjąkałam, spuszczając głowę w dół.

   Ślizgonka objęła mnie czule, prowadząc przed siebie.

______

   3 lata później...

   (16+ - nie jest to jakieś bardzo hot, ale młodsi omijajcie)

   Przygryzłam wargę, patrząc na zbliżającego się do mnie chłopaka. Zaczęłam rozpinać guziczki białej koszuli, czując na sobie jego uważne spojrzenie zielonych tęczówek. Jego oczom ukazał się mój czarny, koronkowy stanik. Płonęłam pod jego pożądliwym wzrokiem, nabierając coraz większej ochoty na więcej. Jego chłodna dłoń dotknęła mojego rozpalonego ciała, delikatnie wodząc kciukiem po talii. Władczo przyciągnął mnie do siebie, a ja objęłam jego kark dłońmi, namiętnie całując. Nasze języki toczyły ze sobą walkę o dominację, którą skutecznie wygrywał. Wślizgnął swoją rękę pod moją spódniczkę, łapiąc mnie mocno za pośladek. Jęknęłam w jego usta, czując, jak pożądanie przejmuje nade mną władzę. Byłam niezwykle mokra i gotowa. Otarłam się biodrami o wybrzuszenie w jego spodniach, słysząc sapnięcie, które wyrwało się z ust bruneta. Moje ręce powędrowały do brązowego paska, chcąc uwolnić go z ciasnego materiału. Jeansy spadły na ziemię, a chłopak pozostał tylko w czarnych bokserkach i koszulce, która opinała jego wyrzeźbioną klatę.

— Ohh... — jęk wyrwał się z moich ust, kiedy jego chłodna dłoń dostała się pod materiał skąpych majteczek.

   Szybkim ruchem ściągnęłam z siebie spódnicę, rzucając ją gdzieś w kąt. Oparłam się na biurku, wypinając się tyłem do ciemnowłosego. Chłopak wolno ściągnął z siebie bokserki, a ja poczułam jego gorącego i twardego penisa na pośladku. Zniecierpliwiona przygryzłam wargę, chcąc, aby skończył już tę grę wstępną. Złapał mnie za biodra, składając mokre pocałunki na moim karku. Krzyknęłam głośno, kiedy płynnym ruchem wbił się we mnie aż po nasadę. Posuwał mnie szybko, a chciwe jęki opuszczały moje rozchylone wargi. Zielonooki miał przyspieszony oddech, który wyraźnie słyszałam przy swoim uchu. Wydawał z siebie stłumione jęki i warknięcia. Czułam, że jestem już blisko.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 05, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zdrajczyni GryffindoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz