Rozdział VII

457 40 3
                                    

   Postać odwróciła się pod dźwiękiem mojego głosu, a ja wstrzymałam oddech, z zaskoczeniem patrząc na czarodzieja. Cofnęłam się o krok i podparłam o szafkę, czując jak momentalnie zrobiło mi się słabo, a strach opanował moje kruche ciało.

— Harry Potter — szepnęłam ledwie słyszalnie, wpatrując się w chłopaka zdziwionymi tęczówkami.

   Wybraniec z prędkością światła wyciągnął z kieszeni różdżkę i wycelował nią we mnie.

— Za chwilę o wszystkim zapomnisz — powiedział, najwidoczniej przygotowując się do rzucenia jakiegoś zaklęcia.

— Poczekaj! — krzyknęłam, gdy dotarło do mnie, co zaraz się wydarzy. — Dlaczego grzebałeś w moich rzeczach? — wpatrywałam się w puste oczy Pottera. — Proszę, wytłumacz mi. Przecież i tak wyczyścisz mi pamięć.

   Brunet patrzył gdzieś w przestrzeń, jakby się zastanawiając nad moją propozycją. Chwilę zajęło, zanim wykrzywił wargi i odetchnął ze znużeniem, mówiąc:

— Za twoim upadkiem z miotły stoi Susan Waters. Poprosiła mnie, żebym zepchnął cię z niej przy najbliższym meczu, ponieważ sama nie lata. Miałaś umrzeć, ale tylko straciłaś pamięć.

— J-jak to? — wyjąkałam, nie mogąc uwierzyć w jego głowa.

— Blaise Zabini widział, jak spycham cię z miotły. Zaproponowaliśmy mu kilkaset galeonów, żeby nic nikomu nie powiedział.

   Westchnęłam głośno, czując jak do moich oczu napływają słone łzy. Czułam się tak bardzo zawiedziona i oszukana.

— Dlaczego Susan to zrobiła? — zadałam pytanie, momentalnie doznając olśnienia.

   W tylnej kieszeni spodni nadal tkwiła moja różdżka.

— Nadal niczego się nie domyślasz? — spytał kpiąco, celując we mnie różdżką z ostrokrzewu.

   Pokiwałam przecząco głową, podchwytując jego szalone spojrzenie. Patrzył na mnie szyderczo i ironicznie, miałam wrażenie, że uważa mnie za głupią. Ścisnęłam dłoń na moim magicznym atrybucie, chowając go niezauważalnie za plecami. Byłam pewna, że zaraz będę musiała zareagować, jeśli chcę wyjść z tej sytuacji cało.

— Susan Waters jest córką Czarnego Pana — coś mocno ścisnęło moje serce, a słowa ugrzęzły w gardle.

   To wszystko okazało się kłamstwem. Moja przyjaźń z blondynką, nasze szczęśliwe wspomnienia. Tak naprawdę to nigdy nie miało miejsca. Byłam wplątana w chorą grę i manipulację, śmiertelną iluzję.

— A teraz pora odebrać ci pamięć — stwierdził Złoty Chłopiec, chytrze uśmiechając się w moją stronę.

   Jednym ruchem wyciągnęłam różdżkę zza pleców i wypowiedziałam zaklęcie, które spetryfikowało wybrańca. Wyszłam z pokoju, zaklęciem zamykając drzwi, aby mieć pewność, że nikt przypadkiem nie znajdzie bruneta obezwładnionego na ziemi. Zbiegłam po schodach, wzrokiem szukając mojej byłej przyjaciółki.

— Gdzie jesteś Susan? — wyszeptałam sama do siebie, przebiegając przez pusty Pokój Wspólny Slytherinu.

   Moje ciało ledwo trzymało się na nogach, a ręce trzęsły. Nie wiedziałam dokładnie, czym było to spowodowane. Strachem czy złością?

   Z głośnym hukiem otworzyłam drzwi Wielkiej Sali, lustrując wzrokiem zapełniony stół Ślizgonów. Odszukałam w tłumie Waters, która siedziała mniej więcej na środku, i skierowałam się w jej stronę, usilnie próbując zachować spokój. Stanęłam przed nią z zaciśniętą szczęką i pięściami.

Zdrajczyni GryffindoruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz