1

260 18 2
                                    

Siedziałem wraz z Min Woon'em w samochodzie. Rozmawialiśmy o różnych głupotach kiedy nagle temat zszedł na związki homoseksualne. Na ogół nie jestem zbyt przyjaźnie nastawiony co do takich osób, a jestem osobą szczerą. Rzadko kiedy trzymam język za zębami.
-homoseksualizm powinien podchodzić pod chorobę...- stwierdziłem otwarcie. Chłopak spojrzał na mnie ukradkiem. W jego oczach było coś dziwnego. Wyglądał tak jakbym conajmniej go obraził, zwyzywał go czy Bóg wie co jeszcze. Nie przejąłem się tym gdyż dobrze wiedziałem, że jest on osobą tolerancyjną i nie lubi gdy ktoś jest nieuprzejmy co do ludzi "innych". Innymi słowy jest moją przeciwnością. Z wyglądu jesteśmy identyczni, matka za dzieciaka musiała nas ubierać w pajacyki o dwóch, różnych kolorach by nas nie mylić. Z charakteru za to jesteśmy całkowicie odmienni. On wydaje się być tym milszym, bardziej rozgarniętym. Współczuje każdemu i wszystkiemu co żyje. Ja natomiast... Jestem wredny, gdy coś mi nie pasuje staram się to zmienić na wszelki sposób.
   Brunet zaczął mi coś odpowiadać jednak sam już nie wiem co. Jedyne co pamiętam to krzyki, pisk i jasne światła samochodu rozjaśniające ciemną ulicę. Po tym łzy na policzkach, pełno porozbijanego szkła... i krew.
***
   Kiedy się obudziłem momentalnie poczułem silny ból w... Tak naprawdę to wszędzie. Zanim jeszcze otworzyłem oczy, poczułem okropny smród szpitali. Rozejrzałem się szybko po pomieszczeniu. Była to sala obserwacyjna. Jasno-turkusowe ściany, dziwna, szara podłoga i kilka łóżek porozdzielanych za pomocą niebieskich zasłon.
   Usłyszałem czyjeś głosy. Wśród nich odróżniłem ten należący do mojej matki.
-a co z Jungkook'iem?! Czemu Pan tak zwleka z odpowiedzią?! Co mu jest?!
-proszę się uspokoić i najlepiej usiąść...
-niech Pan już mówi!
-ehhh... On... Nie przeżył...
   Co? Ale... Przecież... Ja tu jestem! Widzę, czuję zapachy oraz odczuwam ból! Wszystko jest w porządku... Dlaczego on kłamie? Chciałem wstać, krzyknąć, dać z liścia lekarzowi za żartowanie z mojej mamy jednak byłem zbyt słaby aby choćby otworzyć usta. Słyszałem płacz, zapewne należał do rodzicielki. Chwilę później do mojego łóżka podeszła pielęgniarka o farbowanych, blond włosach. Już miałem się jej spytać o mojego brata jednak ta mnie wyprzedziła.
-Jeon Min Woon... Słyszysz mnie? Widzisz mnie? Rozumiesz co mówię?
   Z moich oczu pociekły łzy. Co to ma do cholery jasnej niby znaczyć?! Nie jestem nim! Jestem Jungkook! Kookie! To ja!
   Kobieta widocznie była w szoku. Zapewne nie spodziewała się po mnie takiej reakcji. Zawołała szybko lekarza, aby sprawdził czy ze mną wszystko w porządku.
   Do południa byłem sam. Nikt mnie nie odwiedzał. Cały czas płakałem. To musiała być jakaś chora pomyłka. Okazało się, że nie budziłem się przez 4 dni, a lekarze byli niemal pewni, że to mój koniec.
***
    Kiedy zegarek wiszący nad wejściem na salę wybił godzinę 16.23 do środka wpadł chłopak. Był starszy, ale nie o wiele. Włosy miał złociste (a/n: nie wiem jak opisać ten kolor. Chodzi mi tu o te jakie miał V w "we are buletproff" (nie wiem jak to się pisze, wybaczcie)) rozejrzał się i zawiesił wzrok na mnie po czym szeroko się uśmiechnął. Usiadł przy moim łóżku, a moją dłoń złapał w swoją.
-zajączku, nic Ci nie jest?! Słyszałem o wypadku... Bardzo mi przykro z powodu Kook'iego... Biedny chłopak... Nie zasługuje na taką śmierć i to w tak młodym wieku...
-kim... Kim Ty jesteś?

Like You//VKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz