Gerard obudził się bardzo późno. Zasnął dopiero o ósmej rano, spędzając tym samym przy śpiącym Franku całe pięć godzin bezsennych rozmyślań. Jakimś cudem Iero wciąż spał. Chociaż biorąc pod uwagę jego stan, nie było to aż tak dziwne. Gerard sprawdził godzinę. Zegar wskazywał czternastą, więc było lepiej niż przypuszczał. Czasem po koncertach zdarzało im się wstawać dopiero wieczorem. Leżał, patrząc cierpiętniczo na sufit. Nie wiedział ile czasu minęło do momentu, gdy Frank nagle się zerwał. Gerard ze strachem nachylił się nad mężczyzną, ale ten po prostu sięgnął do miski i zwymiotował. Way położył mu dłoń na plecach, gładząc uspokajająco targane konwulsjami ciało. Gdy Iero wyrzygał już, co miał wyrzygać, wypił małymi łyczkami całą szklankę wody stojącą obok miski, łykając przy tym tabletki z jękiem ulgi i wytarł chusteczką usta. Przez chwilę nie zmieniał pozycji, aż w końcu położył się z ciężkim westchnieniem. Gerard usiadł przy nim po turecku i wziął jego rękę w dłonie, uspokajająco gładząc skórę swoimi kciukami.
- Przepraszam - szepnął Frank drżąco, wpatrując się z lekkim niedowierzaniem w ich złączone palce.
- Przestań. - Gee podniósł jego dłoń do ust i pocałował krótko knykcie. - To moja wina.
Frank pokręcił głową. Miał ochotę zabrać rękę, bo czuł, że zacznie sobie robić nadzieję, ale był w zbyt opłakanym stanie by teraz podejmować się jakichkolwiek zdecydowanych działań.
- To ja się schlałem, czyż nie? - zaśmiał się sucho.
- Frank...
- Nie. Po prostu o tym nie mówmy, okej?
Gerard skinął głową z zirytowanym westchnieniem.
- Dlaczego? - Obaj wiedzieli, że nie jest to pytanie o to, dlaczego mają o tym nie rozmawiać.
- Raz na jakiś czas trzeba. - Zmusił się do uśmiechu i zabrania ręki. Ten dotyk zaczynał coraz bardziej palić i wydawało mu się, że dalej czuje jak Gerard całuje go w kostki.
Way patrzył z nieodgadnionym wyrazem twarzy na swoje dłonie, aż zwinął je w pięści i położył na swoich kolanach.
- Nie aż tak. Widziałem cię pijanego, ale teraz przebiłeś samego siebie.
- Jakoś sobie trzeba radzić z uczuciami - rzucił nieco bezmyślnie, od razu żałując tych słów.
- Jakimi uczuciami? - zapytał Gerard po chwili wahania czy rzeczywiście chce wiedzieć.
- Rozumiem, że jesteś kolejną osobą, która ma mnie za człowieka bez serca? - spytał kpiąco w odruchu obronnym.
- Doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi. Co było aż tak wyjątkowe, że zmusiło cię do wprowadzenia się w taki stan? - odparł wyjątkowo cierpliwie.
Frank chciał odpowiedzieć, że to sam Gerard, ale to byłoby zbyt żałosne nawet jak na jego zdolności wyrażania uczuć.
- Nietrudno się domyślić - odparł sucho, patrząc Gerardowi głęboko w oczy. Starał się zrobić to w na tyle wymowny sposób, żeby nie musiał niczego dopowiadać.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy i Way nie mógł dłużej tego znieść. Kochał Franka, ale nie umiał uwierzyć, że on odwzajemnia te uczucia, to by było zbyt irracjonalne. Więc o co chodziło? Jeśli rzeczywiście odcięcie od seksu tak na niego wpłynęło, to może nie powinien był tego robić? Może powinien poświęcić swoje emocje i cierpieć w milczeniu przez bycie w friendzonie z korzyściami dla dobra przyjaciela i zespołu?
Nachylił się w jego stronę i pocałował go. Co mu szkodzi, w końcu był emocjonalnym masochistą. Pieprzoną ikoną kultury emo.
Frank odsunął się właściwie od razu. Po pierwsze, nie wiedział czy Gerard zrozumiał. Po drugie - przed chwilę rzygał, całowanie się to nie był dobry pomysł.
- Wracamy do... Wszystko będzie po staremu? - zapytał ostrożnie Gerard, gdy już z lekką dezorientacją usiadł prosto. - W sensie, jak przed... jak przed kuchnią? Mną, w kuchni, psującym wszystko.
- Po staremu. - Frank uśmiechnął się blado. Przez chwilę myślał, że Way zrozumiał, ale najwyraźniej nie dopuszczał do siebie możliwości, że mogłoby łączyć ich coś więcej niż seks. Gee chciał udawać, że nic z ostatniej doby się nie wydarzyło i Frankowi to jak najbardziej pasowało. A przynajmniej był w stanie udawać, że pasuje.

CZYTASZ
I've lied to you {Frerard}
Fanfiction-zakończone- Całość ma 10 000 słow *mic drop* współautor: @the_carpet_of_fear