1. Krótki postój

84 10 4
                                    



Po kilku godzinach jazdy zatrzymałam się nad wąskim potokiem, żeby Nillis mógł trochę odpocząć i zaspokoić pragnienie. Ja natomiast zrobiłam sobie krótki spacer na pobliskie wzgórze, by rozprostować nogi i zorientować się w terenie. Będąc na szczycie pagórka zobaczyłam stróżkę cienkiego dymu, bardzo blisko mojej obecnej lokalizacji.

– Trzeba to sprawdzić... Może to karawana kupiecka– mruknęłam do siebie, zeszłam na dół i osiodłałam Nillisa. Powoli ruszyliśmy w kierunku dymu. Po kilkunastu minutach usłyszałam donośny śmiech kilku osób. Zsiadłam z konia i przykucnęłam w krzakach, resztę dystansu pokonując w ukryciu.

Zobaczyłam trzech mężczyzn, uzbrojonych w dwuręczne miecze i topory.

– Nawet lepiej, w razie czego przynajmniej jednego zabiję zanim się zamachnie...– mruknęłam do siebie

Siedzieli przy ognisku, obok wejścia do jaskini. To pewnie bandyci, a w jaskini jest ich kryjówka...

Normalnie nie ryzykowałam otwartej walki ale tym razem moją uwagę przykuła mała szkatułka leżąca na stercie innych łupów.

– Tam MUSI być coś wartościowego– pomyślałam i powoli obeszłam zajętych sobą opryszków, ukryłam się za jedną ze skrzyń i kiedy żaden z nich nie patrzył chwyciłam szkatułkę ponownie chowając się w cieniu.

Była zrobiona z metalu i cała pokryta roślinnymi ornamentami. Na wieczku widniały inicjały J.S. Miała też mocny, mosiężny zamek.

– No oczywiście zamknięta– pomyślałam kiedy wieczko stawiło opór. Ale co to dla mnie? Byle zamek nie jest w stanie powstrzymać kogoś takiego jak ja.

Wyciągnęłam wytrych i powoli szukałam słabego punktu zamka. Po kilku sekundach usłyszałam ciche „Klik" i zawartość szkatułki należała już do mnie.

– Noo noo... Kimkolwiek jest ten J.S. bardzo mu dziękuję za podarek...– powiedziałam w duchu. Szkatułka wypełniona była po brzegi naszyjnikami I pierścionkami wysadzanymi szmaragdami i rubinami. Za jej zawartość mogłabym żyć całkiem nieźle przez pół roku.

– A skoro takie rarytasy trzymają na widoku... To co musi się kryć w jaskini...– pomyślałam i przekradłam się z powrotem do konia, aby zostawić to co już mam, w razie gdybym musiała uciekać.

Niestety, kiedy wróciłam bandyci nie siedzieli i nie popijali samogonu. Chyba zorientowali się, ze szkatułka zniknęła wraz z całą jej zawartością. Mieli wyciągniętą broń i nerwowo rozglądali się dookoła.

– No cóż wyeliminowanie ich będzie bardziej problematyczne niż przypuszczałam...

Moja chciwość wzięła górę, więc podkradłam się do jednego z dwuręcznym, żelaznym toporem. Na jego nieszczęście stał blisko dużego pnia, daleko od swoich kolegów. Szybkim ruchem sztyletu poderżnęłam mu gardło i delikatnie położyłam w paprociach, choć nie było to łatwe przy mojej posturze.

– Pff...Co za idioci. Nawet nie wiedzą, że ich kolega właśnie zakończył swoje nędzne życie– przeszukałam jeszcze ciepłe ciało bandyty. Miał przy sobie kilka złotych monet, dwa wytrychy i srebrny pierścień ze szmaragdem. Jego młot zapewne był wiele wart ale nie będę wlekła takiego ciężkiego żelastwa przez następne dni.

– Dobra Erin. Zostało dwóch– mruknęłam pod nosem i popatrzyłam w kierunku pozostałych.

Byłam na czystej pozycji, mogłabym ich zastrzelić z łuku, ale niestety mieli napierśniki i chełmy z ciężkiej, grubej stali. Albo wróg ginie od jednej strzały, albo zabijam go inaczej. Nie ma sensu marnować więcej amunicji niż to konieczne.

Córka CieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz