3. Starzy znajomi

73 10 1
                                    


Było już ciemno, kiedy dotarłem do oberży „Pod lisią kitą". W pobliżu nie ma innych zajazdów, więc musiała się tu zatrzymać. O ile to ona...

Rozsiodłałem Teir'a. Zaprowadziłem go do 'stajni', gdzie było już kilka innych koni leniwie żujących siano. Moją uwagę przykuł ciemnogniady ogier na samym końcu pawilonu.

– Nillis?– rzuciłem niepewnie, ale koń o razu podniósł łeb, rozpoznał swoje imię.

– A więc to prawda...– pomyślałem i po raz pierwszy w życiu nie miałem planu. No bo co mam zrobić? Byłem przy tym, jak umierała. Przecież kurwa wiem, co widziałem! A teraz okazuje się, że cały ten czas byłem w błędzie. Wszyscy byliśmy.

Naciągnąłem kaptur na głowę i wszedłem do karczmy. Rozejrzałem się po zgromadzonych, modląc się, żeby wciąż nosiła tę samą zbroję.

– No tak, przecież nie siedziałaby wśród ludzi, w dodatku obcych– wszedłem cicho na piętro, gdzie znajdowały się pokoje dla gości. Zajrzałem przez dziurkę od klucza do pierwszego pokoju– pusto. Jeśli tu jest, na pewno poprosiła o ostatni, więc poszedłem na sam koniec wąskiego korytarza i zajrzałem do izby. Przy oknie stała dziewczyna, ubrana w lnianą koszulę i spodnie. Jej długie, proste i białe jak śnieg włosy sięgały aż do wąskiej talii. W ręku trzymała wisior wysadzany rubinami. Z jej alabastrową cerą wyglądała jak rzeźba. Wziąłem głęboki oddech, zsunąłem kaptur i najciszej jak potrafiłem, otworzyłem drzwi. Nie usłyszała mnie, pewnie znowu odleciała do swojego świata.

– Dobra, tylko spokojnie. Tylko spokojnie...– powtarzając w myślach oparłem się o framugę drzwi.

– Tęskniłaś skarbie?– zapytałem flirciarskim tonem. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i stanęła jak wryta. Na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie; wisior, który trzymała w dłoni w jednej chwili znalazł się na podłodze. Jej duże, niebieskie jak ocean oczy były wpatrzone w moją twarz. Widziała ją dobrze, mimo słabego oświetlenia zdała sobie sprawę, kto przed nią stoi. I dobrze.

Szybko wyszła z transu i łamiącym głosem spytała

– L-lance...?– wyglądało to teraz tak, jakbym to ja był uznany za martwego. Podszedłem bliżej.

– Dobrze wyglądasz jak na trupa, kochana. Zawsze było ci do twarzy ze śmiercią, ale teraz to przeszłaś samą siebie– uśmiechnąłem się szeroko.

– S-skąd t-ty... Jak mnie znalazłeś?– wydukała, a ja parsknąłem śmiechem.

– Szedłem śladem kopyt twojego konia– powiedziałem ironicznie.

– Al-

– Ale skąd wiedziałem, że żyjesz?– od razu jej przerwałem– nie wiedziałem. Dopóki KTOŚ nie pozabijał moich ludzi strzałami z trzema białymi i jedną czarną lotką. Brzmi znajomo?

Erin oparła się o stół za nią i mruknęła coś pod nosem.

Ja natomiast zamknąłem drzwi, przysunąłem sobie krzesło i siadłem naprzeciw niej.

– Czy byłabyś łaskawa mi powiedzieć, jakim ty kurwa cudem zmartwychwstałaś?– powiedziałem ostrzej niż planowałem.

Elfka westchnęła ciężko i cicho powiedziała:

– Nie zmartwychwstałam, bo nie umarłam...

Wybuchnąłem śmiechem

– Myślisz, że jestem idiotą?! Byłem przy tym, widziałem jak dostałaś dwa bełty w pierś a potem tamten jebany strażnik wbił ci pieprzony miecz w brzuch! Jak śmiesz mi mówić i to prosto w oczy, że nie umarłaś?!– wstałem gwałtownie, przewracając krzesło.

Córka CieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz