8. Niepewność

31 10 2
                                    

Przez kilkanaście sekund stałam w osłupieniu, próbując zebrać myśli. Postanowiłam, że wrócę do karczmy.

Po kilku minutach siedziałam przy palenisku wsłuchując się w pieśń barda. Był to młody chłopak o śniadej cerze i dosyć przyjemnym głosie.

Spisałam słowa tajemniczej kobiety na skrawku papieru i czytałam go w kółko przegryzając chleb ze smalcem. Z zamyślenia wyrwał mnie mocno podchmielony jegomość, który przysiadł się do mojego stolika.

– Szszeeśćć pijęgnaa...– odór alkoholu i wymiocin niemal zrzucił mnie z krzesła. Jednak ja nie dałam po sobie tego poznać i z kamienną twarzą, analizowałam treść kartki.

– H– hej *hiip* mówiiję do ciebie– ee....– Zmierzyłam typa chłodnym wzrokiem i wstałam od stolika. Oprych wyciągnął rękę w moim kierunku, chcąc mnie złapać, jednak alkohol bardzo spowolnił jego ruchy i skończył spadając z krzesła.

– No cóż, jednak nie dane jest mi cieszenie się muzyką i samotnością– mruknęłam pod nosem i podeszłam do blatu. Kupiłam potrawkę z dzika i kubek świeżego mleka. (Jedzenie było tu zaskakująco dobre, jak na swoją niską cenę).

Gdy weszłam do pokoju Lance spał w najlepsze, a Nebros cicho skamlał zwinięty w kulkę. Dokończyłam moją kanapkę, potrawkę postawiłam na stoliczku koło łóżka Lance'a w nadziei, że zapach dziczyzny go obudzi. Mały wilk usłyszał, że wróciłam i chciał do mnie podejść. Niestety zapomniał, że znajduje się na łóżku i po wykonaniu dwóch kroków spadł na ziemię. Wcale się tym jednak nie przejął i otrząsnąwszy się z kurzu podbiegł do miski z mlekiem.

Położyłam się na łóżku, próbując 'przetłumaczyć' słowa staruszki. Zazwyczaj nie przejmuję się przepowiedniami i tego typu duperelami, ale jeśli ta kobieta znała moje imię.... Którego nie słyszałam od ponad dwudziestu lat... Coś musi być na rzeczy. Najbardziej martwiło mnie „Najbliższych ci skróci o głowę", bo jedynym moim przyjacielem tutaj był Lance. No i jeszcze ta 'pradawna bestia' o co może z tym chodzić?

– Coś ty taka zamyślona...?– wymamrotał sennym głosem Lance, najprawdopodobniej wybudzony przez zapach jedzenia.

– Jak się obudzisz do końca to ci powiem.

– Aye, rozsądnie.– Szatyn przeciągnął się i usiadł na łóżku.

...

– Więc? Skąd ta mina?

– Hm. Jakby to... Rano poszłam się trochę rozejrzeć po okolicy... I chyba odbyłam najdziwniejszą rozmowę mojego życia.

– Ty i rozmowa...? Faktycznie, robi się dziwnie.

Przewróciłam oczami i kontynuowałam.

– W Jednej z bocznych uliczek zagadała do mnie starsza kobieta, wróżka. Oczywiście chciałam ją olać, ale znała moje imię...

– No cóż, widocznie jesteś sławna także tutaj– Uśmiechnął się szatyn– nie wiem czym się tak martwisz.

– Nie, Lance, nie rozumiesz. Ona znała moje prawdziwe imię. Nazwała mnie Eredith...

– Cooo...?– usiadł na skraju łóżka i wpatrywał się we mnie zdziwionym wzrokiem.– Bogowie, skąd je mogła znać do cholery? Ja słyszałem je góra dwa razy w życiu, jak się poznaliśmy...

– No właśnie. Ale to jeszcze nie koniec.– Podałam mu kartkę ze słowami przepowiedni. Po chwili nerwowo przejechał dłonią po szyi.

– Mam nadzieję, ze nie uważasz mnie za kogoś bliskiego....– Powiedział niepewnie... Po chwili dodał– Co za bestia? Wspomniała coś więcej?

– Nie. Usłyszałam za sobą huk ale nic tam nie było. Gdy się odwróciłam, rozpłynęła się w powietrzu

– Cholera, nie podoba mi się to wszystko. Chyba wieczorem odwiedzimy tego 'znajomego', o którym ci wczoraj wspominałem. To czarownik, z tego co wiem całkiem niezły. Może będzie powiedzieć coś więcej na temat tego świstka– Pomachał skrawkiem papieru i wstał z łóżka– A na razie mogę cię trochę oprowadzić po okolicy. Jest tu pełno ciekawych zakamarków w których w razie czego można się ukryć, wiec lepiej żebyś je znała.

Kiwnęłam głową i kilka chwil później znaleźliśmy się na zewnątrz. Do wieczora chodziliśmy po mieście i na szczęście nic niezwykłego się nie wydarzyło.

Córka CieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz