(1) spark of hope

1.4K 82 33
                                    

Jej zmęczony wzrok utkwiony jest w bezkresnej, otaczającej ich zewsząd galaktyce. Pojedyncze gwiazdy, niezwykle odległe, a jednocześnie tak bliskie, gasną na jej oczach. Tak szybko i tak niespodziewanie, jak odchodzą z jej życia ludzie, dotychczas dający jej nadzieję. Osoby, które rozświetlały mrok, były jej światłem przewodnim. Cały Alderaan, rebelianci, Han – jej drogi Han – admirał Holdo, a teraz Luke. I Ben. Bo jej syna przecież już nie ma. Zginął tamtego dnia, kiedy Snoke przeciągnął go na swoją stronę, Ciemną Stronę. Ten człowiek, którego widziała walczącego ze Skywalkerem... to tylko echo przeszłości.

Przymyka na moment powieki, pozwalając pojedynczej łzie spłynąć po jej policzku. Wie, że musi być silna, jeśli już nawet nie dla siebie, to dla nich, dla Ruchu Oporu. Czasami jednak ciężar, który nosi na swoich barkach, staje się zbyt uciążliwy. Choć to dla niej trudne – dla takiej kobiety, jaką jest generał Leia Organa – musi zaakceptować to, że jest tylko człowiekiem. W swoim życiu widziała przecież zbyt dużo śmierci i cierpienia, by nie czuć ogromu zła i ciemności; chwilami nawet za bardzo. Musi pogodzić się z tym, że czasami żal i pustka muszą dać o sobie znać, zbyt dobitnie, zbyt boleśnie.

Sokół Millenium mruczy cicho, jakby doskonale wiedział, że na pokładzie znajduje się ukochana żona jego właściciela. Poruszają się szybko, niepostrzeżenie, w kierunku Cardooine, starej bazy Rebelii, aby uratować tę garstkę członków Ruchu Oporu, której udało się wyjść z cało z walki. Leia doskonale wie, że nie będzie łatwo naprawić tego, co tak doszczętnie zniszczył Najwyższy Porządek, jednak nadzieja, jaką tchnął w nich Luke, napawa ją pewną dozą optymizmu. Niewielką, ale na tyle dużą, aby wiedzieć, że uda jej się na nowo odbudować to, co brutalnie im odebrano.

Generał Organa wstaje powoli z twardej kanapy, rozglądając się po tak dobrze znanym jej wnętrzu. Nigdy nie sądziła, że tutaj powróci, a już na pewno nie w takich okolicznościach. Cóż, może po prostu płynąca w jej żyłach krew Skywalkerów przyciąga wszelkie tragedie, a po tylu latach powinna przestać wciąż się temu dziwić.

Muszą upewnić się, że absolutnie nikt ich nie śledzi. Nie mogą ryzykować, że ktoś odkryje ich nową bazę. Dlatego na Cardooine docierają po niecałej godzinie dryfowania w kosmosie. Generał Organa oddycha z ulgą, kiedy jej stopy finalnie lądują na twardej, wylanej betonem płycie lotniska. Ci, którym udało się przeżyć starcie z Najwyższym Porządkiem, od razu zabierają się do pracy.

Należy sprawdzić plany bazy, zreperować i uruchomić potrzebny im sprzęt, sprawdzić, czy w hangarach znajdują się jeszcze jakieś sprawne myśliwce. W następnej kolejności trzeba będzie skontrolować wszelkie zabezpieczenia, spróbować skontaktować się z sojusznikami – tak, Leia nadal łudzi się, że ktoś się odezwie – a na koniec zwołać zebranie. Muszą jeszcze skontrolować stan ich kont, rozsianych po całej galaktyce, aby rozważyć kupno broni i samolotów. Organa ma nadzieję, że kredytów wystarczy chociaż na tuzin nowiutkich X-wingów.

Wraz z C-3PO, który wciąż żywo rozwodzi się nad opłakanym stanem bazy, Leia podąża do największego z trzech stojących obok siebie budynków, skrytych w cieniu ogromnego hangaru. Dwa pozostałe zabudowania stanowią pomieszczenia dla członków Ruchu Oporu, ten najpotężniejszy zaś – główne centrum dowodzenia i miejsce mieszkalne dla dowódców o wyższym stopniu wojskowym. Tak przynajmniej zostaje poinformowana przez porucznik Connix. Dzięki danym uzyskanym przez BB-8 młoda kobieta zdążyła już rozplanować zakwaterowanie całego Ruchu Oporu.

Ogromna sala, zajmująca prawie całe pierwsze piętro, z minuty na minutę staje się sercem całego Ruchu Oporu. Kurz unosi się w powietrzu. Informatycy i technicy w pocie czoła pracują, aby stary sprzęt wrócił do stanu używalności. Mają w tym wprawę, przebiega Organie przez myśl, w końcu tyle razy musieli uciekać przed Najwyższym Porządkiem, że stało się to już pewną rutyną.

collateral damage ∆ star warsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz