Rozdział 20

4K 313 144
                                    

          Mam w głowie ułożony plan słodkiej zemsty na Dylanie. Po tym już nigdy więcej, nie przyjdzie mu do głowy zaskakiwać mnie w podobny sposób w moim własnym biurze.
Cały dzień jestem niespokojny, po tym co się wydarzyło, a gdy wracam do domu jest jeszcze gorzej.
Czuję się pobudzony i podjarany genialnością swojego planu. Zastanawiam się tylko, czy nie będzie to lekka przesada, ale w sumie... przesadą było najście mnie przez Dylana i zniszczenie jednej z moich lepszych i droższych koszul. Oj, pożałuje on za te wszystkie pourywane guziki.

Czekam aż zapadnie zmrok, bo nie chcę zbyt szybko pojawić się pod domem Dylana. Tak naprawdę nie wiem, co on będzie robił, równie dobrze może przecież nie spać i przyłapać mnie od razu na wejściu.
Jestem chory i to bardzo, ale zafunduję mu taką rozrywkę, że na długo zapamięta tą noc.
Przez chwilę mam ochotę zaśmiać się jak szaleniec, ale nie chcę, żeby ktoś to przez przypadek usłyszał, bowiem znajduję się już na podjeździe przed moim domem.
W pobliżu nie widzę nikogo, moje osiedle jest z tych spokojniejszych, żaden natrętny sąsiad nie zagląda wścibsko w okna. I za to właśnie uwielbiam tu mieszkać.
Wsiadam do samochodu i cicho zamykam za sobą drzwiczki. Wreszcie mogę wybuchnąć opętańczym śmiechem. Spoglądam na tylne siedzenia i omiatam wzrokiem, wcześniej już przygotowane rzeczy, które będą mi potrzebne.
Pozostaje mi jedynie wierzyć, że Dylanowi spodoba się niespodzianka i nie pomyśli on o wezwaniu policji.

Ruszam powoli i wyjeżdżam z osiedla, machając lekko do jednego z ochroniarzy, stojącego przy bramie. Przy każdym skręcie słyszę jak łom, który mam w bagażniku obija się o jego ściany. Mogłem go w coś owinąć, żeby nie obcharatał mi farby z wewnętrznych ścian.
Wiem, że pewnie „łom w bagażniku" brzmi przerażająco, ale wziąłem go tylko na wszelki wypadek. Przecież wcale nie muszę go użyć. Jeżeli drzwi wejściowe będą stawiać opór, wtedy będę musiał je trochę podważyć, czym na pewno narobię sporo hałasu. Dlatego rozważam jeszcze wejście przez okno.

– Chyba już śpisz – mruczę pod nosem, kiedy mijam jego dom i widzę, że w żadnym z okien nie pali się światło.
Jestem tak podniecony swoim niecnym planem, że nawet samochód parkuję bezpośrednio pod jego domem i nie ukrywam go gdzieś o wiele dalej.
Sięgam na tylne siedzenie i biorę torbę, z której wystaje gruby sznur. Otwieram bagażnik i wyciągam łom, podrzucając nim w ręce zmierzam do wejścia.

Chyba nie zdaję sobie do końca sprawy z tego jak bardzo lekkomyślne jest moje zachowanie, ale mam to gdzieś.
Wchodzę na posesję Dylana i przez chwilę mam wrażenie, że widzę ruch zasłony w jednym z okien.
Nie pcham się od razu do drzwi, tylko zmierzam na tyły domu, by sprawdzić czy może jedno z okien jest uchylone. Na pewno ułatwiłoby mi to sprawę i nie musiałbym bawić się w zawodowego włamywacza, wymachującego łomem.

– Hej, hej Dylan – szepczę cicho do siebie, kiedy zauważam jedno, uchylone do połowy okno.
Chyba jestem największym szczęściarzem, bo bez problemu mogę wsunąć rękę do środka i szerzej otworzyć okno. Gorzej będzie z wespnięciem się do środka, ale najpierw muszę pozbyć się torby i łomu. Odrzucam go więc na trawę, by nie narobić hałasu i przekładam sobie pas torby przez ramię.
Używając całej swojej siły podciągam się i z wysiłkiem przekładam nogę przez ramę okna, będąc już połową w środku.

Kiedy z głębokim westchnięciem spadam na podłogę, od razu zrywam się na równe nogi, by dokładnie zlustrować pomieszczenie w jakim się znalazłem.
Sypialnia Dylana wygląda nieco inaczej od ostatniego razu, gdy tutaj byłem. Gdy moje oczy przyzwyczajają się już do panującej ciemności zauważam zarys sylwetki śpiącego mężczyzny, zawiniętego w pościel.
Powoli podchodzę do łóżka i pochylam się nad nim, chcąc zobaczyć jego śniącą twarz. Jednak w jednej sekundzie, gdy czuję oplatające się wokół mojego pasa ramiona, dociera do mnie, że tak naprawdę nikt nie leży w łóżku, a wybrzuszenie imitujące człowieka to tylko ułożone poduszki przykryte kołdrą.

Nimfoman Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz