Rozdział 14

3.9K 325 70
                                    

Kiedy budzę się z bólem głowy w swoim własnym łóżku, przez chwilę nie mogę zorientować się, która jest godzina. Wczoraj wypiłem chyba o lampkę szampana za dużo.
Wzdycham ciężko, kiedy przypominam sobie jak razem z Jaylin jechaliśmy taksówką do domu.
Moja sekretarka jest tak wspaniała, że mnie odwiozła, i upewniając się, że trafię kluczem do zamka, pojechała do siebie.

Mój samochód został pod budynkiem firmy, czyli jakieś dziesięć kilometrów od mojego osiedla. Nie wiem jeszcze czym się tam dostanę, ale głowa boli mnie tak bardzo, że nie jestem w stanie trzeźwo myśleć.
Zczołguję się z łóżka i idę do kuchni, gdzie czeka na mnie pusta lodówka. Przeklinam w myślach i zatrzaskuję drzwiczki. Ostatnio dość często jadam na mieście, ale nie spodziewałem się, że w domu nie będę miał nawet zwykłej wody mineralnej.
Przecież nie zadzwonię teraz do Jaylin z prośbą, żeby przywiozła mi coś do picia.

Czuję się jak żul, kiedy jestem zmuszony do nakłania sobie do szklanki brudnej kranówy, która nawet w smaku różni się od normalnej wody.

Gdy dzwonek telefony wyrywa mnie z depresyjnej bańki w jakiej znalazłem się od kilku minut, zerkam na wyświetlacz i wzdycham, kiedy tylko wyświetla się numer mojej matki. Czym ja do niej pojadę, skoro nie mam samochodu, a promile we krwi z pewnością przekroczyły już dopuszczalna granicę. Nawet odpada wynajęcie samochodu.

– Halo? – odbieram po dłuższej chwili – Coś się stało? – pytam i przymykam powieki. Mam wrażenie, że telefon przy moim uchu jeszcze bardziej wzmaga ból głowy.

– Dzień dobry synu, czyżbyś jeszcze spał? – pyta, a ja znowu wzdycham.

– Tak mamo, przyjadę, ale trochę później. Zostawiłem samochód pod firmą i muszę go najpierw stamtąd zabrać – mówię powoli, próbując znaleźć jakieś rozwiązanie.

– Dobrze, pamiętaj o moim serku. Wczoraj mi się skończył – przypomina mi. Chcę się już rozłączyć, ale moja matka nie jest przecież niczemu winna. A z pewnością nie temu, że mam kaca.

– A ty jak się dzisiaj czujesz? – pytam. Naprawdę mnie to interesuje. Po ostatnim incydencie z utratą wzroku uświadomiłem sobie, że choroba matki nie zatrzyma się w miejscu, tylko z czasem będzie się pogłębiać. Przez kilka miesięcy, kiedy nic się nie działo, wmawiałem sobie, że tak będzie już zawsze.

– Dobrze – odpowiada tylko, ale to daje mi do zrozumienia, że faktycznie jest dobrze, a to od razu poprawia mi humor. Przez ostatnie kilka dni, od mojej pierwszej, poważnej rozmowy z matką, czuję z nią większą więź.
Gdybym jeszcze wiedział, że ona nie ma nic do homoseksualistów, zadałbym jej więcej pytań, ale nie chcę dawać jej niepotrzebnych powodów do podejrzeń.
Chciałbym, by pokazała mi jakieś jego zdjęcie, ale nie wiem, czy w ogóle jakieś zachowała.

Na wspomnienie ojca od razu nabieram więcej energii, i jestem już bardziej zdeterminowany do jak najszybszego dostania się do centrum i zabrania samochodu.
Walić promile we krwi, nie może być ze mną aż tak źle, prawda?

***

Jest ze mną źle już podczas tułaczki autobusem miejskim. Stoję ściśnięty między jakimiś dwoma grubasami, a odór który unosi się w środku, sprawia, że mam ochotę zwymiotować. Żeby dostać się do centrum prosto z mojego osiedla, muszę dwa razy się przesiąść, co oczywiście wiąże się z długim oczekiwaniem na spóźniony autobus.
Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem jechałem tym środkiem komunikacji. Odkąd kupiłem samochód, nie zdarzyło mi się wsiadać do metra, czy autobusu.
Zapomniałem już jak to jest jechać z kupą różnych ludzi i lecieć na wszystkie strony, kiedy kierowca ostro hamuje, zatrzymując się na przystanku, czy czerwonym świetle.

Nimfoman Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz