1.Kylie zaczekaj!

346 9 2
                                    

Zimny wiatr owiewał moje ciemno brązowe włosy, a ręce zamarzały mi już od zimna, ale mimo to szłam dalej przed siebie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zimny wiatr owiewał moje ciemno brązowe włosy, a ręce zamarzały mi już od zimna, ale mimo to szłam dalej przed siebie.
Narzuciłam na głowę kaptur, schowałam dłonie do kieszeni i powoli stąpałam dalej po zaśnieżonym chodniku.

--Kylie zaczekaj!-- usłyszałam głos swojego chłopaka za sobą, a mimo to i tak się nie zatrzymałam. Nie potrafie mu teraz spojrzeć w oczy po tym wszystkim.

--Kylie proszę zaczekaj!-- złapał mnie za ramię i obrócił w swoją stronę.

--Musze iść-- głowę cały czas miałam spuszczoną w dół i próbowałam wyrwać swoje ramię, co niestety szło mi marnie.

--O co chodzi? Co zrobiłem nie tak?-- wyczułam w jego głosie ból, który sprawił mi jeszcze większe cierpienie... dlaczego on nie może po prostu się obrazić i odejść... to by mniej bolało.

--Nic nie zrobiłeś... to moja wina... przepraszam-- wyrwałam swoją rękę i uciekłam.

Biegłam do przodu czując ciągle jego wzrok na sobie, więc przy pierwszej okazji skręciłam w jakąś dziwną uliczkę.

Zdyszana oparłam się plecami o zimny mur, a łzy spływały mi ciurkiem po policzkach.
Czemu po prostu nie powiem mu prawdy? To pytanie cały czas sobie zadawałam.

Słońce już dawno zaszło, a ja zorientowałam się dopiero, że już dobrze po siódmej. Otrzepałam swoją kurtke i z powrotem ruszyłam do domu.

Spojrzałam na swój telefon na którym widniało 5 nieodebranych połączeń od mamy, 3 połączenia od Aaron'a i kilka sms'ów od niego.

14.51
Od: Aaron
Kylie gdzie jesteś?

15.24
Od: Aaron
Martwię się, zadzwoń!

15.42
Od: Aaron
Zaraz zadzwonię do twoich rodziców!

16.37
Od: Aaron
Nie wiem co się stało, ale proszę porozmawiajmy

16.38
Od: Aaron
Powinnaś mi powiedzieć o co chodzi... chyba na tyle zasługuje?!

Wiem, że powinnam mu powiedzieć... zasługuje na to, aby znać prawdę, ale ja nie potrafię... boje się, że przytłoczy go to bardziej niż mnie.

17.02
Do: Aaron
Przepraszam, kiedyś ci powiem, narazie nie mogę.

Wyłączyłam telefon, rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że znajduje się już pod domem.

Weszłam do środka i ściągając buty usłyszałam krzyk mamy z kuchni.

--Kylie! Gdzieś ty była?!-- rodzicielka podeszła do mnie i złapała mnie za rękę.

--Byłam się przejść-- uśmiechnęłam się do niej.

--Cały dzień?! Czy ty wiesz jak bardzo się martwiłam?!

--Spokojnie mamo... już jestem w domu-- przytuliłam ją.

--Dobrze... chodź do kuchni, kolacja gotowa.

--Zaraz przyjdę-- oznajmiłam i ruszyłam w stronę mojego pokoju.

Zdziwiona zauważyłam, że drzwi od mojego królestwa są otwarte, a w środku pali się światło.
Przyspieszyłam kroku i czym prędzej weszłam do środka.

--Toby co ty tutaj robisz?!-- wydarłam się na mojego brata.

--Co to za humorek-- zaśmiał się.

--Nie mam czasu na twoje żarty... co ty tutaj robisz?-- powiedziałam już nieco spokojniej.

--Mama się martwiła gdzie ty jesteś i uznałem, że może masz gdzieś napisany list do nas, że wyjeżdżasz, więc zacząłem szukać.

Widać było po jego oczach, że kłamie.

--A tak naprawdę co tutaj robiłeś?

--Słuchaj jest sprawa-- przyciszył głos, a ja usiadłam obok niego.

--No mów szybciej-- ponagliłam go.

--Mam pewien kłopot i potrzebuje kasy-- spojrzałam na niego jak na debila.
Mój brat ma problem?! Tego jeszcze nam brakowało.

--Co się stało?

--Nie ważne, potrzebuje 300-- aż mnie zamurowało.

--Coo?! Ile?! Po co ci tyle?!-- wstałam i zaczęłam się na niego wydzierać.

--No nie mogę powiedzieć... zresztą, nie było tematu-- wstał i wyszedł.

Tak po prostu wyszedł, bez wyjaśnień, bez emocji... a ja uznałam, że fatalna ze mnie siostra, więc czym prędzej ruszyłam za nim.

--Pomogę ci!-- krzyknęłam, a on odwrócił się w moją stronę.

--Ale dopiero co...-- nie dałam mu dokończyć.

--Zmieniłam zdanie, ale najpierw powiedz mi o co chodzi.

--Najpierw kasa-- uśmiechnął się.

--Trzymaj-- wyjęłam z torebki 300 i mu dałam.

--Mam długi i odsetki rosną-- na taką odpowiedź nie liczyłam.

--Jakie długi?

--A to już moja sprawa-- zamknął się w pokoju, a ja zostałam na korytarzu sama... znowu.

--Kylie idziesz na tą kolacje czy nie?-- usłyszałam krzyk mamy z dołu.

--Już idę-- odbiłam się od ściany, o którą się opierałam i zeszłam schodami na dół do kuchni.

Usiadłam przy stole i zabrałam się za jedzenie. Po chwili dołączyli do mnie rodzice, ale Toby dalej siedział u siebie w pokoju... co było dziwnym zjawiskiem, bo on zawsze był pierwszy przy jedzeniu.

--Kylie co się stało?-- spytał tata.

--Nic, a czemu pytasz?

--Aaron dzwonił i pytał się gdzie jesteś, teraz Toby obrażony siedzi w pokoju...-- nie chciałam, żeby dalej wymieniał, więc przerwałam mu.

--Toby nie jest obrażony, tylko źle się czuje, a Aaron po prostu robi z igły widły i ciągle zawraca głowę o byle co.

Wstałam od stołu, odniosłam talerz do zlewu i wróciłam do pokoju.

Nie mam chłopaka, pieniędzy i humoru...no nieźle.

☆Wesołych Świąt☆

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

☆Wesołych Świąt☆

Losing HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz