Rozdział XV

87 12 0
                                    

Connor Scott- nastoletni Templariusz... Boże... że do tego doszło...
Chłopak siedział właśnie w swoim pokoiku, który był dla niego przeznaczony, gdy nagle weszła Violet da Costa.
-Connor, szefowa chce się z tobą widzieć- powiedziała.
-Eh, no... OK- stwierdził.
Udali się razem do gabinetu Lemay.
-Connor, jeszcze raz chciałam ci podziękować, że zgodziłeś się zostać jednym z nas- powiedziała Melanie.
Tymczasem z balkonu przyszedł Juhani Otso Berg. Miał on jak zwykle swój atencyjny wyraz twarzy.
-Oho, znowu ta jego atencyjna morda... czyli coś mi mają do powiedzenia- pomyślał Connor.
Nie mylił się.
-Chłopaku, dzięki tobie nasza wiedza się poszerzyła i znów wyprzedziliśmy Asasynów. Trójząb jest już w drodze do Kanady- stwierdził Berg.
-To... dobrze... chyba...- powiedział niepewnie nastolatek.
-To wręcz cudownie... dzięki tobie- dodała da Costa.
Nastolatek nie wytrzymał i zapytał prosto z mostu.
-Dlaczego mnie tu przetrzymujecie?- zapytał.
Widział, jak Berg powoli sięga po pistolet, gdy nagle wyrwała się Lemay.
-Po prostu jesteś nam bardzo potrzebny... jesteś następcą Asasynów o musimy przeciwdziałać ich pladze. Z resztą, masz tutaj wszystko; jedzenie, opiekę, technologię- powiedziała, po czym Juhani odsunął rękę.
-No tak... jasne... no OK- wyjąkał Connor.
Melanie dostała nagle jakiś telefon.
-Tak, tak, już zchodzimy- powiedziała Lemay do telefonu.
-Co się stało szefowo?- zapytała Violet.
-Nasi kontrachenci z Japonii już przybyli, musimy iść ich przywitać... Connor zostań tu na chwilę, poproś obsługę o jedzenie, jeśli zgłodniejesz... z resztą- dasz sobie radę!- rzekła Lemay, po czym wyszła ze swoimi kompanami.
Connor wiedział, że ma trochę czasu, więc zaczął się rozglądać. Przeszukiwał biurko Melanie, które nie były na szczęście zabezpieczone żadnym kodem PIN itp. Wysunął szufladę, gdy jego oczom ukazały się 2 fiolki z jakimś czerwonym płynem, zapewne krwią i 2 akta zgonów... tego się nie spodziewał.
Na aktach były napisane imiona- Monica i Shane Scott...
-Co do cholery?!- zdziwił się nastolatek.
Przeczytał dokładnie wszystkie kartki i dopiero po tym dotarło do niego to, że jego rodzice zostali zamordowani przez Abstergo... Był to dla niego cios.
Chłopak upadł na ziemię szlochając. Nagle wstał.
-Nie... nie... nie... ktoś musi ich pomścić... to będę ja!- powiedział.
Schował akta do szuflady i zaczął szukać w szafce. Kolejna niespodzianka. Znalazł tam drewniane pudełko wysłane z Polski. Otworzył je i ujrzał 2 ukryte ostrza... były to te same, które jeszcze 70 lat wcześniej należały do jego pradziadka.
Ostrza ułożone był jedno na drugim, więc Connor sięgnął po pierwsze z wierzchu.

-To się może przydać- stwierdził, po czym założył je na lewe przedramię i zakrył rękawem bluzy.
Zamknął szczelnie pudełko i włożył je z powrotem do szafki.
Podszedł do komputera Lemay. Wszedł do pliku bazy danych i odkrył coś niesamowitego. Był on w niej zarejestrowany wraz z wieloma innymi młodymi ludźmi, jako ci, którzy są następcami danych Asasynów. Wiedział, że musi ich poznać.
Odszedł od monitora i wyszedł na balkon. Jego oczom ukazał się spektakularny widok- cały Montreal.

Chłopak musiał tam chwilę pobyć, bo od wiadomości o śmierci jego rodziców, zrobiło mu się słabo.
Było to dla niego trudne, jednak wiedział, że nie może się ujawniać przy Lemay i jej podwładnym... a przede wszystkim musiał pod przykrywką Templariusza pomścić swoich rodziców.
Przy okazji stania na balkonie, zaczął on testować ukryte ostrze. Zaczął rozumieć, że przez pracę mięśni przedramienia, ostrze albo się wysuwa, albo chowa i zauważył, że jest bardzo poręczne i wygodne, ponieważ nie powodowało żadnego dyskomfortu.
Nagle, usłyszał, że do gabinetu wróciła Lemay, sama- bez Berga i da Costy. Szybko zakrył ostrze rękawem i wrócił do środka.
-Connor... czemu masz takie załzawione oczy?- zapytała Melanie.
Chłopak nie wiedział, jak skłamać.
-Ja... mam zapalenie spojówek- odparł nie wiedząc co powiedzieć.
-Może wezwę naszego lekarza, to da ci jakieś leki?- zapytała.
-Znów jakieś pieprzone pigułki otłumiające?- pomyślał Connor.
Odmówił, bo nie ufał już kobiecie.
-Jak chcesz... oh... zapomniałam ci powiedzieć... za jakiś czas polecisz z naszym zespołem do Polski... twoi przodkowie się tam dawno temu osiedlili, więc stwierdziłam, że dobrze by było, gdybyś odwiedził tamtejsze strony- powiedziała.
-Dobrze, panno Lemay- odparł Connor.
Chłopak z lekka się ucieszył z tego wyjazdu, bo to byłby jedyny sposób, w jaki mógłby opuścić to cholerne więzienie.
-Connor... pamiętaj, że zawsze możesz mi ufać...- powiedziała Lemay.
-Dobrze, panno Lemay...- odpowiedział chłopak. W głębi jednak, Connor wiedział, że nie może jej zaufać, po tym, co odkrył w jej biurku...






Assassin's Creed Cienie PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz