Zielona klinga pojawiła się w towarzystwie charakterystycznego pomruku. Kilka sekund później dołączyła do niej niebieska, jak się dowiedziałam, z repliki broni Anakina. Oba miecze się spotkały, sypiąc iskrami, ale pojedynek okazał się bardzo krótki; zakończył się po zaledwie czterech uderzeniach.
– Znowu? – fuknęłam, piorunując wzrokiem źródło szmaragdowego światła. Nic sobie z moich min nie robiło.
– Twój miecz jest naprawdę udany. – dziewczyna starała się mnie pocieszyć, ale pokonała mnie już niezliczoną ilość razy.
– Tylko właściciel beznadziejny? – wyłączyłam wiązkę. – Może ja się po prostu nie nadaję? Przepraszam, jestem twoim pierwszym i od razu najgorszym uczniem.
– Los posłał mnie na głęboką wodę. – wzruszyła ramionami, ale zaraz ją szturchnęłam za cień uśmiechu na twarzy. – No dobrze już, koniec. Postawa.
– I przerwa. – Poe Dameron zjawił się nagle, a dokładniej wyszedł z krzaków. Nie mogło zabraknąć też BB-8'a który chyba nie odstępował go ani na minutę. – Leia was wzywa.
– Coś poważnego? – dopytała od razu Rey.
– Nie uśmiechała się, jeśli o to ci chodzi.
Nie zwlekałyśmy dłużej, od razu poszłyśmy do generał Organy. Członkowie Ruchu oporu od razu schodzili nam z drogi, dzięki czemu już z daleka widziałyśmy Leię przy ekranach. Rey delikatnie przyspieszyła, przez co jako pierwsza dotarła do niej. Ja natomiast stanęłam trochę za dziewczyną. Księżniczka odwróciła się w naszą stronę, a jej wzrok od razu padł na mnie.
– Jesteś gotowa? – zapytała. Tak bardzo chciałam przytaknąć i wyruszyć.
– Niestety nie.
– Niedobrze... – Leia znowu spojrzała na wyświetlacz monitora. – Nasza aparatura wykryła flagowiec Najwyższego Porządku w układzie, w którym teraz jesteśmy. Komputer z rozbitego statku potwierdził, że krążownik jest w okolicach księżyca Fiddani.
– To bardzo blisko. – przygryzłam wargę, przypominając sobie wygląd układu Yavin. – Co teraz?
– Nie wykryli nas, ale to tylko kwestia czasu. Kapitan Dameron wraz ze swoją ekipą od kilku dni naprawia to, co zostało ze statku wroga. Wymyślił, żeby wyjść im naprzeciw, a dzięki temu, że może pokonywać duże odległości, istnieje szansa, że opuszczą Yavin, nie znajdując nas. Obliczyliśmy, że, jeśli utrzymają ten kurs, za pięć dni odkryją naszą bazę. Powinnaś być najbardziej gotowa jak tylko się da do tego czasu, Nesvia.
– Będziemy trenować. – Rey również popatrzyła na mnie. – Jesteśmy blisko tego, by osiągnęła całkiem przyzwoity poziom.
– Doprawdy? – Leia wydawała się nie być przekonana. – Bo z jej myśli właśnie wywnioskowałam, że mijasz się z prawdą.
Wtedy dopiero doszło do mnie, że grzebała mi w głowie. Była w tym naprawdę dobra.
– Przepraszam, nie denerwuj się. – wreszcie się uśmiechnęła. – Możecie już wracać do treningów, mamy za mało czasu na dłuższą rozmowę.
Plan dnia następnych dni składał się tylko z treningów, snu i szybkich posiłków. Starałam się z całej siły, by ruszyć do przodu z moimi umiejętnościami walki, ale efekt i tak mnie nie zadowalał. Jedyne, co przyniosło moje koncentrowanie się to przewrócenie kilku drzew oraz przeniesienia sporego głazu. Wtedy też Rey doszła do wniosku, że zmodyfikujemy program treningowy na rzecz większego nacisku na korzystanie z Mocy. Twierdziła, że to pomoże mi również lepiej używać miecza, więc i tak, i tak korzyść była.
A unoszenie przedmiotów, wyczuwanie zdarzeń, a także zamiarów szło mi o wiele sprawniej niż machanie bronią.Nadszedł wreszcie dzień podróży. Poe zapewnił nas, że poskładany naprędce statek Najwyższego Porządku na siedemdziesiąt procent się nie rozpadnie, co nie było zbyt wielkim pocieszeniem, ale i tak nie miałyśmy wyboru. R4 bardzo chciał z nami lecieć, choć tłumaczyłam mu, że nie może. Tuż przed rozpoczęciem misji, zanim weszłam na pokład, podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
– Dziękuję, mały. – szepnęłam. Był zaskakująco, ale milutko ciepły. – Gdyby nie ty, dalej tkwiłabym na D'Qar.
Droid oczywiście zaprzeczył, ale podbudowałam jego ego innymi miłymi słowami. Na pożegnanie dał mi jeszcze radę jak postępować z innymi astromechami, a ja obiecałam mu, że wrócę szybciej niż wyjadę.
Leia również wyglądała na przejętą, a w najgorszym razie zaniepokojoną. Jej „Niech Moc będzie z wami" napełniło nas dodatkową odwagą, której (przynajmniej ja) potrzebowałyśmy. Jedynie Dameron sprawiał wrażenie całkowicie spokojnego o przebieg misji. Rozumiałam go. Gdyby nam nie poszło, całej Rebelii jest na tyle mało, że zdołają wsiąść do Sokoła i odlecieć. Zawsze jakiś plan B.– Nesvia, musimy ruszać. – powiedziała Rey ze środka. Nie zwlekałam już dłużej; weszłam i zasiadłam przy niej, a po całej procedurze wzbiłyśmy się w powietrze. – Jesteś niespokojna.
– Dlaczego tak myślisz? – spytałam, może zbyt nerwowo.
– Twoje myśli przypominają środek huraganu, gdzie wszystko ze sobą walczy.
– Mam tremę przed pierwszym sprawdzianem moich umiejętności, to nic. – świadomie użyłam Mocy w tych słowach. Zadziałało na nią, nie drążyła już. Prawda była zgoła inna, ale nie zamierzałam się nią dzielić; plan musiał wyjść idealnie, a takie rozproszenia na dwie młode dziewczyny, którym tak naprawdę daleko do miana Jedi zadziałałyby destrukcyjnie. Nie musiałam niczego wypowiadać na głos, byśmy doskonale wiedziały, że jedynym w pełni wyszkolonym będzie Kylo Ren.
Modyfikacje dodane przez mechaników sprawiły, że Najwyższy Porządek nawet nas nie zauważył pośród latających wszędzie statków. Mogłyśmy spokojnie wylądować gdzie tylko chciałyśmy, a przeczucie pokierowało nas do całkowicie pustego hangaru.– Wiem gdzie jest jego prywatna kwatera, zaskoczymy go. – szepnęła Rey. Szybko znalazłyśmy wyjście do dalszej części krążownika. Jednak gdy tylko drzwi się otwarły, naszym oczom ukazało się kilkanaście szturmowców, na których czele stał Kylo Ren. Przez jego niezdradzającą emocji twarz biegła blizna, o jaką przyprawiła go moja towarzyszka, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało.
– Ben... – wydusiłam z siebie, czując, że dłużej nie powstrzymam łez. Oczy Najwyższego Dowódcy otworzyły się szerzej, ale nie ruszył się z miejsca, dopóki ja nie wykonałam pierwszego kroku.
– Nes... – przytulił mnie mocno do siebie, sprawiając, że już całkiem zaczęłam płakać. Był ode mnie o głowę wyższy, dlatego, trochę się kuląc w jego ramionach, mogłam się wsłuchać w bicie jego serca. Jego uścisk był na tyle silny, że nawet jakbym chciała go już puścić (a bardzo tego nie chciałam) nie dałabym rady.
– Co tu się dzieje? – tą pełną wzruszeń chwilę przerwała Rey. – Skąd wy się znacie?
– Jesteśmy bliźniakami.
Pozdrawiam osobę, która wykryła błąd. Postarałam się go naprawić 😅❤️
CZYTASZ
Tak musiało być |Star Wars|
FanfictionGdy Ciemna Strona Mocy pochłania cały wszechświat, gdzieś na niewielkiej, nieodwiedzanej planecie budzi się Światło - równie silne i dążące do wprowadzenia Równowagi Mocy.