Poród był trudny. Począwszy od tego, że na tydzień przed statek mamy Mish wpadł w pole asteroid i najprawdopodobniej się rozbił, więc zostałyśmy we dwie, aż do samego dnia rozwiązania, które trwało kilkanaście godzin, ale wydawało się ciągnąć tygodniami. Początkowo Moc dawała mi na to energię, ale stopniowo brakowało mi sił, by panować nad nią.
Jednakże płacz dziecka momentalnie wszystko mi wynagrodził. Po policzkach spłynęły mi ostatnie łzy wycieńczenia, ale znalazłam jeszcze rezerwy na łzy szczęścia. Mish wytarła go ostrożnie specjalnie utkaną tkaniną, a potem z uśmiechem mi go pokazała.
– Jak go nazwiesz? – szepnęła, poprawiając brzeg materiału, by odsłonić jego malutką twarzyczkę.
– Tilio. – westchnęłam, spoglądając na jego zaciśnięte powieki. – Tilio Solo.
– Witaj, Tilio. – przyjaciółka zabrała go, abym mogła całkowicie się rozluźnić i wreszcie odpocząć.
Około pół roku po moim przylocie na Lettę odwiedził mnie Hux. Mish od razu schowała jego statek w gęstym lesie, by politycznie neutralna planeta nie została nagle wbrew woli mieszkańców określona, tym samym zostawiając nas.
– Opowiadaj jak się sprawy mają. – powiedziałam od razu, a uśmiech wstąpił mi na twarz. Nie mogłam się doczekać tego, by dowiedzieć się czegoś o Najwyższym Porządku.
– Rey przyleciała po Damerona. – odparł niechętnie, jakby te słowa miały wypalić mu gardło. U mnie natomiast spowodowały zacisk dłoni w pięści. – Ale nie uciekli. Wypuściliśmy ich.
– Słucham?!
– Zostawiliśmy nadajnik w ich statku, są w układzie As-Nuri. – splótł palce, a ja potaknęłam. Znowu przyłapałam się na niedocenianiu go.
– To całkiem blisko.
– Dlatego powinniśmy mieć widok na piękny wybuch. – wskazał głową w stronę okna, gdzie i ja wyjrzałam, po czym zamarłam.
– Statek Ruchu Oporu. – powiedziałam. – Zostań tu z Tilio.
Wzięłam miecz świetlny z szafki i czym prędzej wyszłam. Na zewnątrz stała już Rey, dzierżąc swą broń. Odpaliłam miecz, a czerwona łuna oświetliła najbliższe otoczenie. Niebo zaszło ciemnymi, burzowymi chmurami, które wróżyły rychłą ulewę.
– Odejdź stąd! – krzyknęłam do niej, jednak się nie ruszyła. Zrobiłam kilka kroków w przód, mając nadzieję, że się cofnie. Nic z tych rzeczy.
– To musi się skończyć. I skończy się dziś.
– Jak sobie życzysz...
Podbiegłyśmy do siebie, a nasze miecze skrzyżowały się z taką siłą, że obie się zachwiałyśmy. Szybciej odzyskałam równowagę, rozbudzając w sobie gniew oraz strach, jednak przewodniczyła im nienawiść. Cięłam używając jak najwiecej siły, zmuszając ją do kilku kroków w tył. Rey złapała miecz w dwie ręce, tym samym wyrównując nasz pojedynek. Pot zaczął spływać mi po czole, gdy już kilka razy obdarowała mnie uderzeniami bardzo trudnymi do odparcia. Zdenerwowałam się jeszcze bardziej i starałam się przejąć od niej inicjatywę, ale byłam rozproszona na tyle, że Rey stała się ode mnie potężniejsza. Nagle mój miecz wypadł mi z ręki, a zanim wyciągnęłam po niego dłoń, poczułam silny, rozrywający ból w lewym bok. Zdążyłam jedynie wrzasnąć, nim powietrze przeciął huk strzału. Moja przeciwniczka padła nieżywa, a ja, walcząc z grawitacją ciągnącą mnie ku ziemi, odwróciłam się. W futrynie stał Hux z blasterem, którego odrzucił, by mnie złapać przed upadkiem. Dopiero podtrzymywana przez niego spojrzałam na ranę; ciemna, lepiąca się krew wypływała z dziury na wysokości pępka. Dziewczyna próbowała mnie przeciąć na pół.
– Nesvia! – Mish krzyknęła, a po chwili pojawiła się przy mnie. – Musimy ją przenieść do środka. Patrz na nas, Nes!
Powieki stawały się coraz cięższe, ale starałam się zastosować do jej polecenia. Generał delikatnie położył mnie w łóżku, a przyjaciółka próbowała tamować krwotok.
– Przynieś Tilio. – szepnęłam do niej, łapiąc ją za dłoń i powstrzymując od dalszej próby ratowania mnie.
– Armitage, dziękuję ci za wszystko. – uśmiechnęłam się do niego słabo. Mężczyzna kucnął przy łóżku, dotykając mojego policzka, by po chwili złożyć na moich ustach pocałunek. Nagle poczułam uchodzącą ze mnie energię. – Opiekuj się... moim... synem. Czytaj mu...
Wkrótce potem obok kamienia upamiętniającego Bena „Kylo Rena" Solo stanęła tablica na cześć jego siostry. Mish poczekała aż Armitage Hux odleci z Letty przed wysłaniem wiadomości do Ruchu Oporu. Zjawił się Poe Dameron oraz Finn i zabrali ciało Rey. Tylko oni przeżyli atak na bazę. Chcieli wziąć ze sobą Tilio, lecz Lettynka kategorycznie zakazała. Wychowywała syna swej przyjaciółki przez siedem lat, nim opiekę nad nim przejął generał Najwyższego Porządku.
Koniec
CZYTASZ
Tak musiało być |Star Wars|
FanfictionGdy Ciemna Strona Mocy pochłania cały wszechświat, gdzieś na niewielkiej, nieodwiedzanej planecie budzi się Światło - równie silne i dążące do wprowadzenia Równowagi Mocy.