#12

18 3 1
                                    


~Peter~

Stałem nad nieprzytomną Jolą.

Jej usta układały się w słaby uśmiech, a jej policzki zrobiły się lekko czerwone.

Wyciągnąłem ze swojej skórzanej torby wiązankę ziół.

Pokruszyłem je, posypałem na głowie Joli i szepnąłem zaklęcie pod nosem.

Miałem wielką nadzieję, że to zadziała.

Złapałem jej dłoń i ją pocałowałem.

- Będziesz zdrowa. - szepnąłem i zniknąłem


~Simon~

Właśnie wysiadałem z auta kierowniczki.

- Jutro o której znów jedziemy? - spytałem

- Myślę, że około dziesiątej rano. - powiedziała

- Dobrze, dziękuję. - powiedziałem

Uśmiechnąłem się i zacząłem zmierzać ku domku Joli, gdzie byli chłopacy z mojego domku.

- Cześć... - powiedziałem wchodząc do domku

- Simon! - krzyknęli wszyscy

Usiadłem na wolne łóżko.

- I co z Jolą? Wszystko dobrze z nią? - każdy pytał na przemian

Głośno westchnąłem.

Widząc moją minę każdy usiadł obok mnie.

- Co z nią jest? - spytała Asia

- Wstrząśnięcie mózgu... - schowałem twarz w dłoniach - I guzek mózgu.

Asia chciała coś powiedzieć, ale jednak się wycofała.

- To niemożliwe... - Wiktoria szepnęła

Alex przytulił ją, bo wiedział, że zaraz się popłacze.

- Wybaczcie, ale muszę pobyć sam... - starałem się nie popłakać - Idę do jej pokoju.

Kiwnęli głowami.

Wszedłem po schodkach do góry i zamknąłem klapę.

Łzy napłynęły mi do oczu.

Już chciałem położyć do jej łóżka, lecz zauważyłem, że coś rusza się w kącie pokoju.

Panował już mrok, więc ledwo co widziałem.

Powoli podszedłem bliżej.

To nie było coś.

To był KTOŚ.

Chyba mnie słyszał, bo się odwrócił.

Rzuciłem się na niego.

Najważniejsze to element zaskoczenia.

- Kim jesteś?! - warknąłem

- A ty nie raczysz się przedstawić? - fuknął i zniknął

Gdzie on jest?

- Ładnie to tak rzucać się na innych? - usłyszałem go za sobą

Chciałem go uderzyć, ale zrobił unik.

- Wyluzuj. - zaśmiał się

- KIM JESTEŚ. - warknąłem przez zęby

- Tak bardzo chcesz wiedzieć? - zaśmiał się - Peter. Jestem Peter.

- Co ty tu robisz? - byłem podejrzliwy

- Szukam Joli, ale chyba jej nie zastałem. - prychnął

- Czego ty od niej chcesz? - spytałem zdenerwowany

- Porozmawiać z nią. - powiedział

- No chyba widzisz, że jej tu nie ma. - warknąłem - Ale widzę, że czegoś szukasz.

- To już nie twój interes. - zmrużył oczy


~Peter~


- To już nie twój interes. - zmrużyłem oczy

- Chciałeś coś ukraść! - zbliżył się

Zaczął działaś mi na nerwy.

- Słuchaj, przeginasz. - przygwoździłem go do ściany

Zrobił wielkie oczy.

- Jeszcze raz coś takiego powiesz, to oberwę ci głowę lub coś równie bolesnego. - warknąłem

- Jesteś psychopatą. - próbował mnie uderzyć, ale zdążyłem związać mu ręce pnączami za pomocą mocy

- Chcę jej pomóc. - powiedziałem - Tak, słyszałem co jej jest. Słyszałem jak rozmawiałeś z tymi na dole. Zrozum, chcę pomóc.

- Nie ufam ci. - powiedział - Udowodnij mi to.

Puściłem go.

- Byłem u niej przed chwilą. - powiedziałem - Wypróbowałem starą, rodzinną metodę leczniczą. Jeśli wszystko dobrze poszło, to zaśnie na dwa dni, po czym się obudzi i będzie zdrowa. Ale jest jedno ale.

- Jakie? - spytał

- Jest to metoda leczenia dem... To znaczy "ludzi lasu" czyli "Strażników", a nie ludzi. Nie wiem, czy to zadziała na Joli. - odparłem

- Nie jesteś człowiekiem?! - zdziwił się

- A czy człowiek tak potrafi? - wskazałem mu jego związane ręce

-Raczej nie. - fuknął

Pstryknąłem palcami, a pnącza zniknęły.

- Ale nadal nie rozumiem, po co tu wszedłeś. - założył ręce na klatkę piersiową

- Mógłbym zrobić jakiś eliksir, w razie gdyby zaklęcie nie pomogło. I do utworzenia takiej mikstury jest mi potrzebne jej DNA. - powiedziałem - Szukam jej szczotki do włosów.

Spojrzał na mnie krzywo.

- Przepraszam, że tak na ciebie skoczyłem. - powiedział spokojnie - Myślałem, że masz zupełnie inne zamiary.

- Spokojnie, nic się nie stało. - zaśmiałem się

- Jestem Simon. - podał mi rękę

- Tak jak mówiłem wcześniej - Peter. - podałem mu rękę

Uścisnęliśmy sobie dłonie.

- To wiesz może, gdzie ma tą szczotkę? - rozejrzałem się wokoło

- Zazwyczaj trzyma ją przy łóżku. - odparł

Podszedłem do jej szafki nocnej. Faktycznie, tam leżała jej szczotka.

- Dzięki. - powiedziałem - Będę już lecieć, muszę popróbować robić ten eliksir.

- Nie ma za co. - powiedział - Jak się do czegoś przydam, to przyjdź.

- Zapamiętam. - odparłem - Dobranoc.

- Branoc. - rzekł

Wyleciałem przez okno.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 26, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Do you feel it too?Where stories live. Discover now