Gapiliśmy się na siebie w zupełnym milczeniu.Nie wiedziałem jak przerwać tą ciszę,serce biło mi jak szalone,oddychałem płytko,policzki płonęły czerwienią.Żółć podeszła mi do gardła.Miałem wrażenie,że zaraz się uduszę albo zwymiotuję...
-Dobrze się czujesz?-Sensei przerwał ciszę i spojrzał na mnie z lekką troską.Przełknąłem głośno ślinę i starałem się wydobyć z siebie choć piśnięcie.
-T...Tak...-Wyjąkałem cicho,patrząc w podłogę.Naprawdę miałem wrażenie że zaraz osłabnę...
-Połóż się już.-Dotknął mojego ramienia,a ja drgnąłem.Byłem zbyt roztrzęsiony,a moje ciało reagowało instynktownie.-Wyglądasz jakbyś miał zemdleć.
-Nie mogę.Przecież muszę iść na spotkanie...-Pokiwałem głową nadal speszony.Czułem jak cały drżę,było mi gorąco a jednocześnie zimno...Łóżko i spokojne myśli na pewno położą temu kres.
-Trzymam za Ciebie kciuki Yi.-uśmiechnął się do mnie,a ja wypuściłem wieszak,który ponowie podniosłem.Byłem zestresowany jeszcze bardziej niż wcześniej.Jednoczenie pragnąłem tutaj zostać i spytać dlaczego to zrobił...dlaczego tak się stało...
*Następnego dnia*
Ocknąłem się niewyspany.Nie mogłem wczoraj zasnąć ale to nic dziwnego.Rozejrzałem się po pokoiku.Światło z okna otulało całe pomieszczenie.Koszula,którą wczoraj rzuciłem na podłogę teraz wisiała na krześle.Wieczorem po prostu nie miałem na nic siły.Nawet by wziąć prysznic...Po prostu rzuciłem się na łóżko.
W pokoju panował ogólny porządek...Wczorajszy drobny bałaganik zniknął.A więc tu był...
Poleżałem jeszcze kilka minut w łóżku,aż w końcu podniosłem się,wyjąłem z szafy czyste ubrania i udałem się do łazienki.Odświeżający prysznic.O tym marzę...
Umyłem się szybko i zrobiłem ze sobą porządek.Po głowie chodziły mi różne myśli.Jestem tak zdezorientowany,że nie wiem nawet jaki dziś dzień...Chyba czwartek albo piątek,albo nawet sobota...
Rzuciłem okiem na kalendarz.Sobota dwudziesty trzeci grudnia...
To aż tyle czasu zleciało od początku roku szkolnego...Niesamowite...
Posprzątałem poranny rozgardiasz i udałem się do kuchni.Może spotkam tam Senseia.Na pewno tam jest...Kocha przebywać w kuchni...I nie myliłem się...
Już w korytarzu czuć było zapach jedzenia i skwierczenie patelni.Zza drzwi roznosił się też cichy dźwięk radia i radosne pogwizdywanie.Wszedłem powoli do kuchni i stanąłem przy ścianie.
-Dzień dobry...-Zacząłem niepewnie.Sensei obrócił się w moją stronę,trzymając w ręce łyżkę.Na jego twarzy wykwitł lekki usmiech.
-Dzień dobry Yi.-Odparł radośnie i wrócił do mieszania czegoś na patelni.Roztaczało bardzo smakowity zapach.-Jak Ci się spało?
-Nie najlepiej,przyznam...-Wzruszyłem ramionami z uśmiechem.-Miałem problemy z zaśnięciem.-Sensei wykazywał zainteresowanie tym co mówię ale jednocześnie gotował.-Może pomogę?-Zaproponowałem cicho.To samo wypłynęło z moich ust.
-W czym chcesz mi pomóc?-Spojrzał na mnie z zaskoczniem.Poczułem,że moje policzki są ogniście czerwone.
-No...w gotowaniu...Chciałbym się czymś zająć...-Spojrzałem niepewnie na wyszykowane na blacie świeże warzywa,mięso i torebki z przyprawami.
-Doskonale sobie radzę...-Po chwili spojrzał mi w oczy.-Ale skoro chesz Mi pomóc...-Rozejrzał się po kuchni.-Możesz pokroic warzywa.
Pokiwałem rozumnie głową,wziąłem deskę i noż,leżące obok produktów i wziąłem kilka warzyw w zasięgu mojej dłoni.Na pierwszy ogień padł ogórek.Pokroiłem kilka warzyw.Starałem się być szybki ale poczułem lekkie draśnięcie.
CZYTASZ
Reakcja Chemiczna | Yasuo✖Master Yi
Short StoryChłopak niepewnie chwycił samolocik,który wylądował na ławce.Jego naturalna ciekawość wzięła po prostu górę.Rozglądając się po sali,delikatnie rozprostował zagięty papier,patrząc co znajduje się w środku. "Potas,Tlen,Chlor i Ameryk." Nie rozumiał o...