6

2K 102 11
                                    

Chwytam siatkę pomarańczy, a wtedy odzywa się głos za mną.

- Czy mnie oczy mylą, czy to Flora? - odwracam się i dostrzegam Andrea'e Collins, znajomą z klasy z liceum. Uśmiecham się lekko.

- Cześć. Co u ciebie słychać? - pytam, chociaż udając miłą. Jakoś nigdy jej nie lubiłam.

- A wyobraź sobie, że wychodzę w przyszłym roku za mąż. - wystawia dłoń z pierścionkiem w moim kierunku. Jak mogłabym zapomnieć, Andy zawsze musiała być w centrum zainteresowania i na to wygląda, że nic się nie zmieniło. - Za to ty, ciągle sama, prawda? - wzdycha, jakby rzeczywiście ubolewała nad moim losem.

W mojej głowie pojawia się myśl, żeby powiedzieć jej, że tym razem się myli i na przykład jestem w szczęśliwym związku z dziewczyną. Zresztą na dowód mam kilka głupich zdjęć z Natalie, ale wtedy koło nas pojawia się Nicolas z niepewną miną.

- Twoja mama chciała taką mąkę czy taką? - pyta, całkowicie nie zwracając uwagi na moją znajomą, przy okazji pokazując mi dwa opakowania, które różnią się tylko marką i kolorem opakowania.

- Obojętne. - rzucam, ale chwytam niebieskie. - Znalazłeś już mleko?

- Jestem w trakcie. - uśmiecha się uroczo, po czym przenosi wzrok na dziewczynę. - Cześć. - mruczy, po czym odwraca się i odchodzi, a ja ledwo powstrzymuję śmiech, widząc jej minę.

- To jakiś twój kuzyn? - zadaje pytanie, ale wtedy prawnik odwraca się i jednak do nas wraca, a ja mam wrażenie, że słyszał jej pytanie.

- W ogóle, to daj mi tą listę. Może po drodze coś znajdę. - prawie wyrywa mi małą karteczkę, po czym nachyla się w moim kierunku. - Jeśli mam się odsunąć, to powiedz. - szepcze zanim jego usta stykają się z moimi. Znów wyczuwam cynamon i tak naprawdę mogłabym już nigdy nie odrywać się od jego warg, ale ten robi to za mnie. - Tylko nie uciekaj za daleko. - cmoka mnie jeszcze w nos, po czym znika już naprawdę, a ja przez moment zastanawiam się czy gdybyśmy byli kiedyś razem, właśnie tak wyglądałyby nasze zakupy i cholera, naprawdę chciałabym to sprawdzić.

- Wiesz co, Andy? Ja chyba pójdę mu pomóc, bo znając Nicka może jeszcze coś pokręcić . Pozdrów rodziców i wesołych świąt. - uśmiecham się lekko, a moment później sunę wózkiem mniej więcej w stronę, gdzie zniknął Nicolas. Mężczyzna naprawdę stoi przy stosie kartonów z mlekiem i tym razem zastanawia się nad wyborem odpowiedniego. - Nick? - odzywam się, a ten odwraca z miną, jakbym wyrwała go z jakiegoś transu. - Dzięki. Uratowałeś mi tyłek przed kolejną bezsensowną porcją przechwalania się jakie to ma cudowne życie. 

- Jeśli za każdym razem ma to tak wyglądać, to polecam się na przyszłość. - puszcza mi oczko, po czym wzdycha, kierując wzrok na kartony. - Wiesz...? - zaczyna.

- Żółte opakowanie. - odpowiadam, a ten ze śmiechem chwyta całą paczkę i wsadza ją do wózka. 

- Dzięki. Chyba wszystko już mamy. 

☃️⛄☃️⛄☃️⛄☃️⛄☃️⛄☃️

Pakujemy zakupy do bagażnika, a mi przypomina się jednak zasadnicza sprawa. Spoglądam na Nicolasa i prostuję się gwałtownie. Przecież ja nie mam dla niego prezentu pod choinkę! Co prawda, póki co nie ma też choinki, ale ta pewnie po naszym powrocie będzie ubrana, a prezentu ciągle nie będzie.

- Coś się stało? - pyta mężczyzna, również się prostując. Przeczę ruchem głowy.

- Wiesz, co? Zaczekaj na mnie w samochodzie. Muszę jeszcze coś załatwić. - Chwytam torebkę i jak najszybciej idę w stronę jednego z najlepszych sklepów w tym miasteczku. Wchodzę do środka, a kobieta siedząca za ladą od razu się podnosi. - Dzień dobry. - Uśmiecham się szeroko.

-Florcia, dziecko, dawno cię tu nie było. - odzywa się.

- To prawda, ale ostatnio jakoś nie odwiedzałam rodziców. Wie pani jak to jest, praca, do domu daleko. - wzdycham. - Ale potrzebuję pani pomocy. 

- Obiecałam twojej matce, że przed świętami nie sprzedam ci żadnego swetra. - wskazuje palcem na mnie, a to znaczy, że od rodziców dostanę najlepsze świąteczne swetry na świecie.

- Ale chodzi mi o prezent dla znajomego Willa. Nie wiedziałam, że zostaje u nas, a nie mam nic dla niego. - Zagryzam wargę, wpatrując się w znajomą mamy z liceum. 

- No dobrze, ale musisz mi mniej więcej opisać jak wygląda. Muszę jakoś dobrać rozmiar do niego. - Kobieta cmoka ustami, a ja odwracam się w stronę parkingu i przez okno szukam spojrzeniem Nicka, modląc się, żeby jeszcze nie wsiadł do samochodu. Na szczęście, najwyraźniej był odwieść wózek z zakupów.

- To ten w czarnym płaszczu. - wskazuję palcem na adwokata. 

- No, no, no, niezłe ciacho. - komentuje, a ja śmieję się cicho. - Ty się, dziecinko, za niego bierz zanim będzie za późno.

- No wie pani? Proszę spojrzeć na mnie i tą idiotyczną czapkę. Ja do niego w ogóle nie pasuję. Zresztą to adwokat. - mówię, jakby to coś tłumaczyło.

- Twój brat też jest adwokatem, ale ciągle jest idiotą. - wybucham śmiechem.

- W sumie racja. - odwracam się twarzą do właścicielki, która ciągle obserwuje Boussona. - To jak? Ma pani jakiś sweter idealny dla niego? 

- A jak myślisz, słonko?

☃️⛄☃️⛄☃️⛄☃️⛄☃️⛄

Liczba słów: 776

All I Want For Christmas Is YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz