1.

558 31 4
                                    

- Gryffindor!

Przy stole Gryfonów wybuchły brawa.

Dziewczynka z szerokim uśmiechem na twarzy i bez cienia strachu usiadła przy stole.

- Simonns, Tina!

Niska szatynka usiadła na stołku. Tiara Przydziału po chwili namysłu wykrzyknęła:

- Hufflepuff!

Pierwszoroczna przy głośnym wiwacie usiadła przy stole.

- Evelin. Evelin. Evelin! - brunetka w końcu nie wytrzymała i z całej siły trzepnęła współlokatorkę w ramię.

- Co? Nancy, przecież widzisz, że czytam - burknęła Puchonka.

Nie miała dziś najlepszego dnia. Zaspała, prawie spóźniła się na pociąg, mało brakowało, a wypadła by z powozu i teraz marzyła tylko o tym, żeby położyć się spać.

A jak na złość Tiara odśpiewała wyjątkowo długą piosenkę, a potem długo rozwodziła się nad tym, czy przyjąć niejakiego Tima do Slytherinu czy do Ravenclawtu.

- Do naszego domu przydzielony został już trzeci dzieciak, a ty nawet nie raczyłaś zaklaskać.

- No i co? - Evelin uniosła brwi.

- No i to, że powinnaś. Evelin, to przecież twój dom! - oburzyła się dziewczyna.

Nancy Harris traktowała przynależność do domu aż zbyt poważnie. Ta brunetka o zielonych oczach codziennie zdobywała punkty, a dostanie punktów ujemnych traktowała jak zmazę na honorze. A i tak stawało się to jakoś dwa razy w roku.

- Nancy, przecież słucham - powiedziała dziewczyna.

- O nie, nie ze mną te numery - mruknęła i wyrwała jej książkę. - Dostaniesz ją w pokoju.

- No wiesz co? - prychnęła Evelin.

W końcu jednak znalazła sobie nowe pasjonujące zajęcie. Mianowicie nabijanie serwetki na widelec.

                               ***
Po uczcie Evelin poczuła się o wiele lepiej. Głównie dlatego, że napchała się pod korek budyniu waniliowego.

Ale komu w takiej sytuacji nie poprawiłby się humor?

Blondynka raźnym krokiem ruszyła przed siebie mijając zagubionych pierwszorocznych. Uśmiechnęła się na myśl, że kiedyś to ona była tak przerażona.

Usłyszała głośny śmiech. Koło niej przeszedł Syriusz Black z Jamesem Potterem i najwyraźniej świetnie się bawili.

- A tak w ogóle, widziałeś dziś Evans? - usłyszała jeszcze, jak Potter mówi do tego drugiego.

Jak na zawołanie Evelin poczuła klepnięcie w plecy.

- Hej Eve! Jak ja cię daw- Na brodę Merlina! - w tym momencie dziewczyna gwałtownie odwróciła głowę, machając przy tym warkoczem. Nie trzeba chyba dodawać, że gruby i długi warkocz jest najniebezpieczniejszą bronią wymyśloną przez człowieka. Zwłaszcza w kontakcie z okiem.

- Mój Boże, Lily, przepraszam! - wykrzyknęła blondynka.

Na dźwięk tego imienia Potter odwrócił się. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że był na drugim końcu korytarza.

- Durny Potter.

Rudowłosa, wciąż trzymając rękę na oku, poprowadziła Evelin w pustą część szkoły, czyli jakieś dwa korytarze dalej.

Nie zmieniła się zbytnio. Wciąż miała takie same ogniste, rude włosy i piegi na całej twarzy. W zielonych oczach tańczyły te same wesołe iskierki.

A sky full of stars || Huncwoci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz