3.

336 23 5
                                    

- Cholerny ptak - mruknęła pod nosem Andrea, odganiając sowę od swoich płatków śniadaniowych.

Wzięła do ręki Proroka Codziennego i zlustrowała wzrokiem pierwszą stronę.

- Nic ciekawego...- prychnęła i otwierając gazetę na losowej stronie, zaczęła studiować tekst.

- Andrea, a ty nie miałaś robić pracy domowej z Zaklęć? - głos Evelin przeszkodził jej w dalszym czytaniu.

- Nie, chyba nie... - zamyśliła się na chwilę dziewczyna, po czym zerwała się na równe nogi - Merlinie, faktycznie! Dzięki, Eve!

Chwyciła torbę i wybiegła.

- Miałam jej rano przypomnieć - oznajmiła siedząca obok blondynki Kate.

- To czemu tego nie zrobiłaś? - spytała Nancy, chodź dobrze znała odpowiedź.

- Zapomniałam - wzruszyła ramionami May i uśmiechnęła się niewinnie.

Harris pokręciła głową, po czym spostrzegła, że przed Constell wylądowała szara sowa z jakimś listami i właśnie dorwała się do jej tostów.

- Eve...

- Hmmm? - mruknęła szarooka, jak zwykle wpatrzona w książkę.

- Sowa właśnie zjada ci śniadanie.

- Co? - gwałtownie podniosła głowę.

Wzięła do ręki koperty i zmarszczyła brwi. Jedną poznała od razu - charakterystyczne pochyłe pismo jej matki nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Jednak drugi list nie był nawet listem, tylko złożonym na pół kawałkiem pergaminu. Za
adresowany niedbałym pismem na sto procent nie został wysłany przez Emilię czy Michaela Constella.

Może to po prostu pomyłka? Eve nie miała zbyt wielu mugolskich przyjaciół. Właściwie to nie miała żadnego.

- Masz adoratora, Eve? - zaciekawiła się Kate i cicho zaśmiała się z własnego żartu.

Blondynka schowała oba listy do książki, a tą wrzuciła do torby. Ktokolwiek do niej pisał, raczej wolałby, żeby przeczytała wiadomość sama.

- Tak, własnych rodziców.

- To trochę przykre - mruknęła Nancy, po czym wstała - Niestety musisz się z tym uporać sama, Evelin, ponieważ ja i Kate musimy poćwiczyć Transmutację. Prawda Kate?

- Musimy? - jęknęła Azjatka.

- Tak. Nie zamierzam się znowu za ciebie wstydzić. Pa, Eve!

- Nara, młoda!

- Pa!

I wyszły.

Evelin upewniła się, że zniknęły za drzwiami, po czym wyciągnęła kawałek pergaminu. Rozłożyła go i przeczytała szeptem:

Evelin,
Przyjdź o piątej do biblioteki. Stolik tuż przy Dziale Ksiąg Zakazanych.
Tym razem się nie spóźnij.
H.

,,Tym razem się nie spóźnij"? Evelin zawsze była punktualna. Czasem nawet aż za bardzo. Jedyną rzeczą, na którą się ostatnio spóźniła był szlaban. Ale o tym nie wiedziała tylko profesor McGonagall... i Huncwoci.

Dziewczyna odwróciła kartę. Po drugiej stronie widniał skreślony jeden wyraz.

Blondie

- No jasne... - odezwała się Puchonka sama do siebie. Lekko uniosła wzrok w stronę stołu Gryfonów ujrzała wpatrzone w nią cztery pary oczu. I o ile Remus starał zachować chociaż pozory dyskrecji, reszta wgapiała się w nią jak sroka w gnat.

A sky full of stars || Huncwoci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz