Rozdział szósty

1.6K 70 12
                                    

Ciemność....
Pustka....
Smutek....
Nagle słychać głos....

Przynieś mi pierścień przed laty zabrany, który w ogniu Góry
Przeznaczenia został wykonany.

I nagle pojawia się oko, zajęte
ogniem. Nie ma powieki...
Upatruje się we mnie....
Czuje palący ból w klatce piersiowej....
Duszę się....
Brakuje tchu...
Upadam....
Nie mam siły wstać.....
Przegrałam...
To mój koniec....

Otworzyłam oczy. Nie byłam w swoim pokoju. Zaczęłam się rozglądać.
Poczułam, że jakąś osobą gładką
wierzch mojej dłoni. Zaczęłam
powoli przekręcać głowę w tamtą
stronę. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom .

- Legolas?- powiedziałam ledwo słyszalnie.Gdyby nie to że elfy mają dobry słuch na pewno by tego nie usłyszał.

-Luna!-powiedział szczęśliwy-nic Ci nie jest. Tak się martwiłem.

Gdzie ja jestem?- zapytałam .

W komnacie uzdrowicieli.

Co mi się stało? Strasznie boli
mnie głowa. - powiedziałam i złapałam się za skrobię. Czułam jakby zaraz cała głowa miała mi eksplodować.

-Dokładnie nie wiem. Nikt nie chciał mi nic powiedzieć.

- Ile byłam nie przytomna?

-Dwa tygodnie.

-Za długo muszę rozruszać kości- powiedziałam i zaczęłam się podnosić. W pewnym zrobiło mi się stało, gdyby nie książę spadłabym. Legolas położył mnie na łóżku.

-Zaraz wracam. Muszę powiadomić twoich rodziców i uzdrowiciel, że  się obudziłaś. Na pewno się martwią-pokiwalam głową na znak zgody.

Pov. Legolas

Biegłem jak najszybciej. Tak bardzo się bałem. Po kilku minutach ja, Garadiela, Celeborn, mój ojciec
i dwóch uzdrowicieli, biegliśmy w stronę komnaty w której była Luna.

-Kochanie-powiedziała Pani Światła
i przytuliła córkę- tak się o Ciebie martwiłam.

-Nic mi nie jest, chyba. A tak w ogóle to co mi jest?- zapytała.

-Zostawicie nas samych?- zapytała Garadiela. Wszyscy na jej prośbe wyszliśmy z komnaty. Ja z moim ojcem i Celebornem udaliśmy się do sali tronowej.

Pov. Luna

Wszyscy wyszliśmy z komnaty, została tylko moja mama. Była zdenerwowana.Chodziła po komnacie
wykręcając sobie palce. Zaczęło mnie to denerwować. W końcu nie wytrzymałam.

-Powiesz mi w końcu?- krzyknęłam
i wstałam.

-Dobrze, usiądź. Więc gdy walczyła z jednym z orków inny zszedł Cię od tyłu i uderzył w głowę.Teraz możesz się źle czuć nie dlatego, że zostałam uderzona, tylko....
podali ci nieznaną nam substancję.
Dostałam sporą dawkę. Udało nam się ją usunąć ale tylko w części....
Reszta dostała się do twoich żył.
Nigdy się z taką substancją nie spotkałam. Nie wiem co się będzie z tobą..... A jak się czujesz?

A jak mam się czuć?- zapytałam zła- wyjdź.

Kochanie, spokojnie porozmawiała.....

-Wyjdź!- przerwała jej. Mama wychodząc dodała.

Jeśli będziesz czegoś potrzebować, będę w sali tronowej- powiedziała smutna i wyszła. W środku byłam zła jak nigdy. Nie mogłam wytrzymać. Wstałam z łóżka i podeszłam do poduszki z lekami. Jednym ruchem ręki strąciłam buteleczki, które z hukiem spadły na ziemię, rozwijając się.

- Co ja zrobiłam? Co się ze mną dzieje?- zapytałam na głos sama siebie. Podeszłam do okna, oparłam się rękami o parapet. Starałam się uspokoić. Wróciłam do swojej komnaty aby się przebrać.

Ubrałam strój do ćwiczeń. Wyszłam z pokoju kierując się w stronę sali treningowej. Byłam tam tylko kilka razy. Musiałam jakoś rozładować swoje emocje.

Gdy byłam na miejscu postanowiłam powalczyć sztyletami.

Walczyłam od około dziesięciu minut gdy przed moimi oczami pojawiło się oko. To samo co ostatnio. Wpatrywało się we mnie. Usłyszałam głos w mojej głowie.

-Zdobąć mój pierścień. Przynieś mi go  a będę żądądził całym Śródziemiem.
Tylko ty możesz mi go przynieść. Tylko ty wiesz gdzie on jest. Czujesz go. Masz go znaleść.

-Niczego nie będę szukać!-krzyknęłam.

-Nie masz wyboru, albo będziesz po mojej stronie i mi go przyniesiesz, albo taki los czeka twoją rodzinę...

W tym momencie ukazał się obraz. Moja mama walcząca u boku taty. Niedaleko nich Thranduil, a jeszcze dalej Legolas. Nagle zobaczyłam lecącą włucznię w stronę Galadierli.

-Nie! Proszę, nie!-nie wiedziała  jej. Zobaczyłam jak w jej oczach gaśnie życie. Gdy tylko tata to zobaczył upadł na kolana przed ciałem mamy. Jeden z orków wykorzystał jego nie uwagę i zaczął się skradać za nim z mieczem.

-Nie! Proszę! Zrobię wszystko co chcesz tylko ich nie zabijaj!- powiedziałam płacząc.

-Dobrze. Teraz przysięgaj. Jeśli nie dotrzymasz słowa wszyscy padnął jak muchy.-pokiwałam głową na znak zgody.-Rozetnij dłoń. Przysięgniesz swoją krwią-zrobiłam jak kazał.

- Co mam robić?

-Gdy przyjdzie czas przypomnę Ci o tej rozmowie.-gdy to powiedział cały obraz zniknął. Znów byłam w sali treningowej.

Upadłam na kolana...

-----------------------------------------------------------
Cześć wszystkim!
Po pierwsze:
Witam Was w 2018r! Życzę wam sukcesów i spełnienia waszych marzeń! 😘😘😘

Po drugie:
Wiem, wiem tydzień temu nie dodałam rozdziału ale za to ten jest dłuższy.

Po trzecie:
Mam nadzieję że rozdział się spodobał.
Do następnego!💖💖💖❤❤❤


Legolas & LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz