Rozdział 7

39 13 0
                                    

Pani domu położyła talerze z łososiem zapiekanym w ziołach oraz ziemniakami przed każdym z nas. Wszyscy spożywali obiad spokojnie... Może oprócz Dustina i Lucasa, którzy rzucili się na tę rybę, jakby był to ich pierwszy posiłek w życiu. Łapczywie brali kolejne kęsy, zapijając wszystko wodą źródlaną. Ohyda.

Natomiast ja nie mogłam nic przełknąć. Byłam sparaliżowana kolejną improwizacją przed moimi rodzicami. Wcześniej udało nam się fartem, ale teraz mogą zacząć coś podejrzewać. Siedziałam tak wpatrzona w nienaruszonego jeszcze łososia.

- Helena! - wykrzyknęła moja mama. Szybko podniosłam wzrok, uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam powoli kroić rybę.

- Dobrze.. Nawet jeszcze się nie poznaliśmy. - zaczęła rodzicielka - Opowiadajcie, jak się nazywacie, jak wrażenia po podróży?

- Emm... Jestem Mike. - uśmiechnął się lekko.

Zaraz po nim, każdy bez najmniejszego problemu wypowiedział swoje imię. Przyszła kolej na szatynkę.

- Eleven. - powiedziała - Jestem Eleven.

- Chwila, a ty nie byłaś przypadkiem Kate? - otóż to, pierwsza gafa wyłapana przez moją mamę.

- To Kate, ale wszyscy mówią na nią Eleven. Czasami tak się przedstawia, bo to wygodniejsze - wyjaśniłam, póki jeszcze miałam dobrą wymówkę. Wszyscy przytaknęli, zapychając buzię jedzeniem.

- Haha, rozumiem - zaśmiała się do nastolatki - Dlaczego akurat Eleven?

- Tak nazwał mnie papa.

- Papa? To skąd wy jesteście, że takich słów używacie? - zapytał podejrzliwie ojciec.

- Szwecja - rzucił Mike

- Anglia - powiedział równocześnie Lucas

- Irlandia - odparł chwilę po nich Will i od razu zrobił się cały czerwony

- Hawkins - wyszeptała Nastka.

Uderzyłam się dłonią w czoło. Rodzice patrzyli się zdezorientowani, to na mnie, to na siebie. Mama skierowała swój wymowny wzrok na jakże genialną córkę, czyli mnie.

- Oni są z różnych krajów, wiesz, taka wielokulturowość - odrzekłam, starając się wyglądać na pewną siebie i tego, co mówię.

- Aaaaa! Podobnie jak my! - kobieta zaśmiała się, a ja posłałam jej pytający wzrok, a to samo zrobili moi koledzy.

- Aaaa, Helena wam nie mówiła? - zdziwił się mężczyzna - Jesteśmy z Polski. Wyemigrowaliśmy tutaj trzy lata temu.

- To nie ma nic wspólnego z wielokulturowością, wiecie o tym? - powiedziałam zażenowana.

Nie wstydziłam się swojego pochodzenia, ale rozmowa o Polsce z moim ojcem - patriotą, nigdy nie kończyła się dobrze. Zazwyczaj kłótnią, bądź chociażby zażartą dyskusją. Wolałam nie wywoływać wilka z lasu, więc szybko ucięłam temat.

- Dobra, nieistotne - powiedziałam ignorując moje wcześniejsze pytanie. - Lepiej mówcie, jak u Was wygląda praca w tym tygodniu? - ręką sięgnęłam po szklankę wody i wzięłam łyka.

- Oh, właśnie. Weźmiemy sobie wolne, w końcu mamy gości. - omal nie zakrztusiłam się wodą - Coś nie tak?

- Wszystko jak najbardziej w porządku, mamusiu. - wzięłam głęboki oddech i jeszcze raz podjęłam próbę ugaszenia pragnienia.

- Mam do państwa pytanie - odparł Wheeler - Gdzie szukać zaginionej osoby? - znowu, ze zdziwienia, wyplułam swój napój spowrotem do szklanki

Posłałam chłopakowi spojrzenie ,,Czy ty jesteś normalny?"
Na co on wzruszył ramionami i czekał na pomocną dłoń od moich rodziców.

- Za dużo Sherlocka żeś się naoglądał? - zażartował mój ojciec.

- Nie miałem jeszcze okazji, proszę pana. Po prostu jestem ciekaw, jak to działa, w końcu jestem dzieckiem. - zrobił dobrą minę do złej gry.

Podziwiałam go za spryt. Mimo tego, co się wydarzyło, miałam go za większego idiotę. A tu nagle okazuje się, że Mike potrafi całkiem dobrze kombinować. Widocznie duże, brązowe oczy i fikuśne ułożenie niemalże kruczoczarnych włosów, nie jest jedyną jego zaletą.

- Hmmm - zastanawiał się ojciec - Na pewno trzeba wywiesić plakaty, popytać ludzi i oczywiście zadzwonić na policję.

- I tyle? - zapytał rozczarowany Mike.

- Trzeba czekać i mieć nadzieję.

Po tej jakże ciekawej konwersacji pełnej wzlotów i upadków, wszyscy odstawiliśmy puste naczynia do zlewu, a potem udaliśmy się spowrotem na górę. Rozeszliśmy się, każdy do swojego pokoju. Zanim jednak to nastąpiło, ustaliliśmy kolejkę do łazienki. Jako gospodarz byłam ostatnia. Tak właściwie to Mike i Eleven także byli na końcu, więc mieliśmy chwilę czasu, by porozmawiać. W końcu mamy parę spraw do wyjaśnienia...

↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪
hejaaa
tak, ostatni rozdział niemalże tydzień temu. jak na mnie to nieźle. będę starała się pisać przynajmniej 100 słów dziennie, wtedy może rozdziały będą pojawiać się częściej.
podobało wam się?
miłego xx

not our worldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz