Usiadłam na sofie nie mając pomysłu, co zrobić dalej. Postanowiłam pomyśleć w spokoju, więc zrobiłam gościom kanapki i próbowałam trochę się skoncentrować.
- W sumie, dobre to - powiedział z pełnymi ustami chłopak w czapce.
- Jak ty możesz spokojnie jeść? DUSTIN JESTEŚMY W JAKIMŚ DZIWNYM WYMIARZE W JAKIMŚ DZIWNYM DOMU U JAKIEJŚ DZIWNEJ DZIEWCZYNY, A TY SOBIE SPOKOJNIE JESZ?! - wykrzyknął Finn... Albo Mike. Sama już się pogubiłam.W tym momencie cała piątka spojrzała na mnie. Nie przejęłam się słowami szatyna, byłam zbyt zmartwiona całą sytuacją.
Wpatrywałam się w jeden punkt przez parę minut po czym uznałam, że trzeba zacząć działać. Zajęłam wolne miejsce przy stole przez co, po raz pierwszy od dawna, cały stół był zapełniony. Przypomniało mi to czasy mojego dzieciństwa, szczęśliwej wigilii Bożego Narodzenia z całą rodziną, ale chwilę potem znów wróciłam do szarej rzeczywistości. Może już nie takiej szarej... Postanowiłam w końcu dowiedzieć się czegoś więcej.
- Może od początku - zaczęłam - jesteście aktorami?
- O czym ty mówisz? Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Mam na imię Lucas, to jest Dustin, Will, Mike i Eleven. - powiedział wskazując na dane osoby.
- Dobra... To... Nic nie wyjaśnia.- stwierdziłam lekko załamana. - Rozumiem, że nie macie pojęcia dlaczego się tu znaleźliście?W tym momencie nastała cisza. Moi towarzysze wymienili się spojrzeniami.
- Teoretycznie to wiemy, ale to dość skomplikowane... - odparł Mike. - Widzisz, szukamy pewnej osoby.
Rozjerzałam się po wszystkich, aby sama zrozumieć o kogo chodzi.
- Max? - rzekłam z nadzieją. Nagle poczułam na sobie wściekły wzrok Lucasa. Celował we mnie swoją bronią widocznie gotowy do walki.
- Skąd wiesz o Max?! - odezwał się.
- Mogłabym rzec, że to dość skomplikowane...
- GADAJ, BO STRZELĘ - zagroził. Wszyscy rzucili się na chłopaka, aby mi pomóc, lecz ten był nieugięty.
- Wiem, bo Wasze przygody są nagrywane i oglądało je masa ludzi? Dlatego właśnie wszyscy z tego osiedla zbiegli się, żeby tylko zrobić sobie z wami zdjęcie.Ich miny wyrażały ogromne zdziwienie. Lucas opuścił procę i spowrotem usiadł na swoim miejscu. To samo zrobiła też reszta.
- Mamy 2018 rok. Technologia poszła w górę i takie tam, ale to może kiedy indziej... - mrugnęłam do Willa, który na mój gest, lekko się uśmiechnął. - Wszyscy, którzy tylko oglądali serial, w którym występujecie wiedzą o was dosłownie wszystko. Stąd wiem o Max. Wiem, że Eleven ma specjalne moce i wiem, że Willa porwał Demogorgon, a on miewał swoje epizody.
Zapadła niezręczna cisza. Spoglądałam nerwowo na wszystkich po kolei, ale każdy był wyraźnie zamyślony. Po chwili usłyszałam ciche ,,Oh shit" z ust Dustina, na co nostalgicznie się usmiechnęłam.
- Przepraszamy na sekundę. - powiedział z fałszywym uśmiechem Mike jednocześnie pokazując swoim przyjaciołom, że chciałby porozmawiać na osobności.
Uznałam, że będę przeszkadzać, więc udałam się do ogrodu, aby zadzwonić do Chloe. Martwiłam się o nią, w końcu nagle zniknęła, a poza tym, potrzebowałam jej pomocy.
Wybrałam numer do przyjaciółki i przyłożyłam lekko już zniszczony smartfon do ucha.
Jeden sygnał. Nic. Drugi sygnał. Nic. Trzeci sygnał.
- Nie mogę teraz rozmawiać. - usłyszałam głos rudowłosej
- Chloe, proszę, to naprawdę ważne!
- Nie obchodzi mnie to! - syknęła po czym od razu się rozłączyła.Zaczęłam się zastanawiać ,,O co jej do cholery chodzi?". Prawdopodobnie stałabym jak kołek w płocie zbyt przejęta, by w ogóle się ruszyć, gdyby nie to, że usłyszałam mamę wykrzykującą moje imię.
,,Dlaczego, no ja pyrkam?"↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪↪
witam wszystkich serdecznie! dzisiaj sobie tak siedziałam i ogarnęłam, że fabułę nieświadomie wzorowałam na
,,teen beach movie"
jestem lekko na siebie zła, bo myślałam przed chwilę, że jestem oryginalna, ale jednak nie XDD
miłego xx
![](https://img.wattpad.com/cover/132792138-288-k114200.jpg)
CZYTASZ
not our world
FanfictionFabuła serialu ,,Stranger Things" działa się w roku 1983/1984, ale czy kiedyś zastanawiałeś się, co by było, gdyby cała obsada przeniosła się do naszych czasów? Nastoletnia Helena w zwykłe niedzielne popołudnie musi stawić czoła temu wyzwaniu i na...