9 | Kiedy ogień istnieje

1K 110 21
                                    

Dzień, który nastąpił po pamiętnej nocnej przygodzie był niezwykle dziwny - trochę dlatego, że następował on zaledwie dwadzieścia cztery godziny przed wielkim turniejem łyżwiarskim, więc wszyscy uczniowie zakładali się o to, kto zostanie zwycięzcą, a trochę dlatego, że w ciałach Pottera i Malfoya dochodziło do przeróżnych reakcji chemicznych powodujących szczęście. Obydwoje przyszli na śniadanie w niezwykle dobrym humorze, dziwiąc tym swoich przyjaciół - przecież nikt rano nie ma dobrego humoru, szczególnie, gdy zaraz zaczyna lekcje. 
- Harry, co ci się stało? - spytała Hermiona, marszcząc brwi i wlepiając uważny wzrok w rozświetloną twarz Wybrańca. Chłopak jednak tylko wzruszył ramionami, siadając przy stole - chyba lepiej było nie mówić dziewczynie co robił ostatniej nocy.
- To już nie wolno być zadowolonym? - spytał, zyskując tym uwagę Rona, który otworzył usta ze zdziwienia.
-Harry! Oczywiście, że nie wolno ci być zadowolonym! Jesteś w szkole! - powiedział z wyrzutem, choć tonem sugerującym, iż mówi najbardziej oczywiste fakty. Gryfon jednak posłał mu jedynie krzywy uśmiech, zaczynając nakładać sobie na talerz sporą porcję jedzenia. 
Hermiona jednak nie odpuściła, widząc, że jej przyjaciel zachowuje się jakoś dziwnie. Odchrząknęła i bawiąc się łyżeczką do kawy, przekrzywiła trochę głowę, by lepiej widzieć Pottera.
- Denerwujesz się jutrzejszymi zawodami? - spytała. Potter zatrzymał się, powoli unosząc na nią wzrok. Nie, nie miał powodu, by się denerwować. Miał przecież Felixa - a to najdoskonalszy eliksir istniejący w czarodziejskim świecie. Zdawał sobie jednak sprawę, że to kolejna rzecz której nie może powiedzieć przyjaciółce; Hermiona z pewnością nie zrozumiałaby całej tej sytuacji, a jedyne, czym skończyłaby się jego ewentualna próba bycia szczerym to skończenie w gabinecie Dyrektora i, co gorsze, Snape'a, który wciąż uważany był za autorytet w sprawie różnego rodzaju mikstur. 
- Tak - rzucił więc, choć wiedział, że nie brzmi to zbyt przekonująco. Był kompletnie wyluzowany, całkowicie spokojny - i był pewien, że Granger o tym wiedziała. 
Hermiona uniosła brwi, przez kilka sekund uważnie przyglądając się twarzy Harry'ego. Robiła to tak natarczywie, że chłopak poczuł, że się rumieni - nie odwrócił jednak wzroku, nie chcąc dawać dziewczynie dowodu na to, że kłamie.
- Mhm. - rzuciła tylko, w końcu spuszczając wzrok. - powodzenia, Harry. - dodała, odchodząc od czerwonego z emocji Gryfona, który stał na środku Wielkiej Sali popychany przez przechodzących obok niego uczniów. 
Ron również się gdzieś ulotnił, prawdopodobnie w to samo miejsce co Granger, więc Potter został sam, jeśli nie liczyć hordy młodszych uczniów którzy właśnie kończyli śniadanie i ospale zmierzali w stronę sali lekcyjnych.
W pewnym momencie poczuł na szyi ciepły oddech, oddziałujący prosto na jego emocje. Gdy się odwrócił, zobaczył Dracona idącego wraz z dwójką swoich przygłupich kolegów, który szedł przed siebie jak gdyby nigdy nic - przekraczając prób Wielkiej Sali odwrócił jednak głowę i posłał Gryfonowi szeroki uśmiech. Gryfon poczuł, że jego rumieniec stał się jeszcze bardziej pomidorowy - spuścił nieśmiało wzrok i uśmiechnął się pod nosem. Wszystkie emocje, które odkrył w sobie poprzedniej nocy powróciły, a jemu zrobiło się ciepło na sercu.
Gdy tylko Draco i jego koledzy opuścili bramy sali, Wybraniec pognał po schodach do sali, w której miały odbywać się jego zajęcia z transmutacji. To była dość ważna lekcja, bo profesor McGonagall zapowiedziała, że omówi z nimi SUMy i postara się wyjaśnić wszystkie zawiłości egzaminacyjnych pytań.  
Chłopak wbiegł do sali zdyszany, a jego policzki wciąż były zaczerwienione. Pomimo krzywego i pełnego pogardy wzroku pani profesor oraz Hermiony, jak najciszej umiał dotarł do swojej ławki i niedbale usiadł na krześle, rzucając torbę pod stół.
Profesor odchrząknęła.
- Jak już mówiłam, zanim ktoś - tutaj bardzo wymownym wzrokiem spojrzała na wciąż zziajanego Pottera - nam przeszkodził, SUMy z transmutacji należą do niezwykle skomplikowanych. W tamtym roku na egzaminie praktycznym wymagano od uczniów zaklęcia znikania, które, jak sami wiecie, nie jest zbyt łatwe. Na egzaminie pisemnym jednakże, temat był dość przystępny... uczniowie mieli napisać definicję zaklęcia przemieniającego, ze wszystkimi jej szczegółami - McGonagall przeleciała wzrokiem po klasie - a przypominam, że ta czterdziestostronicowa notatka powinna być w waszych głowach już od zeszłego roku. - powiedziała, a kilkoro uczniów w ostatnich ławkach westchnęli ciężko, jakby sama myśl o zaklęciach przemieniających zmieniła ich w konających z bólu starców.
- Granger! Przypomnij klasie kilka pierwszych wersów definicji. Może ktoś się czegoś nauczy. - powiedziała nauczycielka, a Hermiona wstała z łobuzerskim uśmiechem na twarzy, zaczynając recytować tekst ze wszystkimi szczegółami i detalami. 
Harry jednak nie mógł tego dłużej słuchać. Transmutacja była teraz ostatnią rzeczą, o której chciał myśleć - w jego głowie pełno było za to Malfoya, eliksiru szczęścia i łyżwiarstwa, a wszystko to mieszało i łączyło się ze sobą, przyprawiając go o zawroty głowy.
Jutrzejszy turniej napawał go lękiem, choć wiedział, że przecież jest chroniony - z Felixem wszystko było możliwe. Jednak z każdą kolejną sekundą tworzyły mu się w umyśle coraz to nowe pytania, dotyczące dosłownie wszystkiego. Dlaczego Draco nie chce z nim wygrać? Choć powiedział, że zmieniły  mu się priorytety, nadal pozostawał Ślizgonem - ambitnym, gotowym do wszelakich poświęceń prowadzących do osiągnięcia wymarzonego celu.
Pomimo, że w poprzednich latach zdołał znienawidzić Draco, ostatnimi czasy odzyskał do niego zaufanie - a punktem kulminacyjnym była ostatnia noc spędzona we Wrzeszczącej Chacie, która zmieniła całe jego dotychczasowe życie. Na samą myśl o tym wydarzeniu chłopak uśmiechnął się, czując miłość rozchodzącą się w sercu i ból rozchodzący się w części ciała znajdującej się poniżej pasa. 
- Potter! Czy jesteś w stanie streścić mi dzisiejszą lekcję? - spytała nagle McGonagall, wyrywając Gryfona z błogiej zadumy. Gdy tylko jednak zobaczyła niemrawe, lekko ospałe spojrzenie Harry'ego westchnęła ciężko. - no tak. Jak zwykle nie uważasz. Panie Potter, proszę zostać po lekcjach... chyba muszę z panem poważnie porozmawiać. - rzuciła, a kącik jej ust lekko zadrżał. 
Wybraniec pobladł, wlepiając wzrok w drewniany blat ławki. Nie lubił rozmawiać z profesor - była taka apodyktyczna, taka poważna.  
- Och, Harry! - westchnęła cicho Hermiona szturchając go w ramię, a gdy chłopak zwrócił na nią uwagę, kontynuowała swoją wypowiedź - co się z tobą ostatnio dzieje? Jesteś jakiś inny... jakbyś... się zakochał? - gdy tylko te słowa dotarły do uszu Pottera, jego twarz z niemalże kredowej znów zaczęła wyglądać jak burak. Granger uniosła kącik ust  i brwi, podpierając brodę na dłoniach i kładąc łokcie na stole. 
- Będziesz musiał mi o niej opowiedzieć. - dodała, a Harry'emu zrobiło się słabo.

_____________________________________

Witajcie ponownie! Bardzo przepraszam, że tak długo nie pisałem - nowy rok, nowe obowiązki. Choć ostatnio mam naprawdę mało czasu wolnego, postaram się publikować kolejne rozdziały historii tak często jak to możliwe. 

Znowu zachęcam Was do komentowania i zgadywania losów bohaterów! :)

Harry!!! on ice || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz