14 | Kiedy lód zamarza

820 72 4
                                    

- Super. SUPER. No genialnie po prostu. - Harry chodził w kółko po Pokoju Życzeń wymachując rękami - jak on mógł wpaść na taki pomysł?! Co my niby teraz zrobimy? - zapytał Malfoya, ale nie czekając na jego odpowiedź kontynuował swoje narzekanie.

Draco siedział na łóżku wpatrzony w jeden punkt, myśląc o tym, jak bardzo - kolokwialnie mówiąc - spieprzył sprawę. Ten cały konkurs łyżwiarski był jego inicjatywą, to on był odpowiedzialny za tak dobry występ. Czuł się winny, że wkręcił w to wszystko Harry'ego, który będzie miał dużo większe problemy niż on - on sobie poradzi, zrobi jakieś triki i będzie dobrze. Gryfon będzie musiał albo nauczyć się jeździć w bardzo krótkim czasie, albo znowu przyjdzie im posunąć się do oszustwa. Cóż za wspaniała perspektywa.

- Może nie będzie tak źle, może uda się jakimś cudem tego uniknąć... - zaczął blondyn, ale brunet przerwał mu opryskliwie.

- Naprawdę w to wierzysz?! Skoro już kilka szkół potwierdziło swój udział, nie ma możliwości odwrotu! - powiedział, wykrzywiając twarz w grymasie.

- Harry, uspokój się. Poradzimy sobie. Może... może znowu wypijesz eliksir... - wkurzony Potter znowu przerwał aż nazbyt spokojnemu Ślizgonowi.

- Przestań Draco. Po prostu się zamknij. Ciekawe co JA teraz zrobię! Ja nawet nie umiem stać na lodzie bez przewracania się. - rzucił, podchodząc do okna. Za szybą widział wciąż ośnieżone błonia i łyse drzewa, które bynajmniej nie zwiastowały rychłego nadejścia wiosny. Blade słońce, znajdujące się już wysoko na niebie, świeciło ponad wszystkim, choć nie ogrzewało świata - Anglia była tego dnia tak zimna, jak serce Pottera. Czuł się podle - nienawidził siebie za to, że dał się sprowokować Malfoyowi i wziął udział w tym bezsensownym konkursie. Gdyby mógł cofnąć się w czasie nie dokonałby tych samych wyborów.... chociaż,  wzięcie udziału w konkursie bardzo zbliżyło go do Dracona.

Ślizgon westchnął, spuszczając wzrok. Nigdy jeszcze nie widział, żeby Potter zachowywał się tak agresywnie i chamsko w stosunku do niego. Nic jednak nie odpowiedział, pozwalając mu się wykrzyczeć - wiedział, że spieprzył.


***


Magiczny konkurs łyżwiarski został jednak potwierdzony, a uczniowie z zagranicznych szkół zaproszeni - wszystko zdawało się być już oficjalnie ustalone, co wcale nie cieszyło Pottera. Choć atmosfera radości i podekscytowania w Hogwarcie rosła (bo zawsze lepiej zobaczyć zawody łyżwiarskie niż męczyć się na lekcjach), Harry chodził coraz bardziej wkurzony i naburmuszony.

 - Harry, ogarnij się. Ostatnio nie da się z tobą rozmawiać. - powiedziała Hermiona, gdy siedzieli razem z Ronem na obiedzie w Wielkiej Sali. Przyjaciele wciąż byli na siebie obrażeni, bo Potter w dalszym ciągu nie był z nimi szczery co do tego, co czuje do Malfoya, ale Hermiona nie chciała zostawiać go samego, kiedy widziała, że był maksymalnie zestresowany.

- Super. - rzucił tak lodowato, że Granger aż zamurowało. Gryfon zrobił się okropny.

-  Nie to nie. Jeśli nie chcesz rozmawiać, nie będę cię zmuszać. - powiedziała, zadzierając nos do góry - ale mógłbyś pomyśleć nad sobą. Bardzo się zmieniłeś. - dodała, rzucając mu smutne spojrzenie a następnie odchodząc od stołu.

Potter prychnął, wracając do  nakładania sobie porcji obiadu. Nie zauważył nawet, że Ron spoglądał na niego z zażenowaniem. Gdy rudzielec skończył jeść, rzucił Potterowi zawiedzione spojrzenie i bez mówienia czegokolwiek odszedł od stołu, ruszając w stronę wieży Gryffindoru, w której miał nadzieję spotkać Hermionę i trochę ją pocieszyć - wiedział, że chamskie zachowanie Harry'ego bardzo ją rani. Nie chciał kłócić się z przyjacielem - w dalszym ciągu go lubił. Jego obecne zachowanie było jednak nie do zniesienia i doprowadzało go do białej gorączki. Wolał więc unikać przebywania koło niego, tak długo jak to możliwe. 


***


Harry usiadł na łóżku i westchnął ciężko, jakby miał co najmniej siedemdziesiąt lat. Nienawidził tego wszystkiego. Według rozporządzeń dyrektora, konkurs miał zacząć się za niecały miesiąc, a on wciąż nie umiał utrzymać się na lodzie. Choć w miał planach ćwiczyć jazdę, lodowisko było wiecznie zajęte przez dzieci z młodszych klas, dla których łyżwiarstwo było doskonałą zabawą. Ten mugolski sport stał się tak popularny w Hogwarcie, że ludzie zaczęli się grupować, nieśmiało tworząc amatorskie drużyny łyżwiarzy - dwiema najpopularniejszymi były "Hermes" oraz "Skrzydlate Hipogryfy". Choć Harry uważał to za śmieszne, ludzie naprawdę brali ten sport na serio i ćwiczyli, urządzając sobie przyjacielskie rozgrywki, starając się udoskonalać swoje umiejętności. 

Chłopak po raz kolejny wziął do rąk podręcznik do łyżwiarstwa, chcąc przeczytać choćby stronę tego bełkotu - było to jednak bardzo trudne i monotonne. Gryfon nie mógł się skupić na słowach widniejących na stronie, ciągle go coś rozpraszało, przez co w jego oczach zebrały się łzy. Nienawidził przegrywać, nie chciał się ośmieszyć przed całym czarodziejskim światem. Rozejrzał się wokół, a upewniwszy się  że jest sam, cisnął książką w najdalszy kąt pokoju, przeklinając pod nosem. Nienawidził tego wszystkiego.

Wstał z łóżka i podszedł do szafki, w której trzymał swoje rzeczy. Wyciągnął z niej czekoladowe żaby, którymi zwykł się objadać, szczególnie, kiedy czuł się tak źle jak teraz. Otworzył jedną z żab i ugryzł kawałek słodkiej czekolady, rozwalając się na łóżku i wzdychając. Gdyby to od niego zależało, w ogóle nie wychodziłby z pokoju - miał jednak jeszcze dwie lekcje transmutacji, których nie powinien omijać, jeśli chciał pozytywnie zdać SUMy. Wydał z siebie zduszony jęk i, kiedy kilka czekoladowych żab znalazło się już w jego brzuchu, ociągając się wstał, wrzuciwszy na siebie czarodziejską szatę z godłem Gryffindoru. Wziął pod pachę jakieś książki, a potem ruszył w stronę drzwi wyjściowych. Droga po dobrze znanych korytarzach szkoły była jednak długa i mozolna, a Potter wciąż nie mógł pozbyć się czarnych myśli związanych z kolejnym zbliżającym się konkursem łyżwiarskim. 

- Dobry. - rzucił, wchodząc spóźniony na lekcję i zajmując miejsce w najbliższej wolnej ławce. Profesor McGonagall spojrzała na niego zdziwiona.

- Dzień dobry, panie Potter. Cóż to za zaszczyt dla nas, że raczył pan pojawić się na lekcji. - powiedziała chłodno, po czym odchrząknęła, wracając do wcześniej omawianego tematu. 

Harry znowu westchnął, wytrzymując spojrzenia rzucane mu przez uczniów. Chciałby się teraz stać niewidzialny, albo zapaść się pod ziemię. 

Znudzony, rozejrzał się po klasie pełnej dziwnych pomocy naukowych, książek i papierów. Draco, którego Gryfon zauważył dopiero teraz, raz po raz zerkał na niego, z jawną obawą w oczach. Potter zarumienił się, spuszczając wzrok - nie miał pojęcia, że Malfoy również ma teraz lekcje transmutacji. 

Przez resztę czasu pozostałego do przerwy, brunet siedział cicho ze wzrokiem wlepionym w drewnianą ławę, raz na czas łapiąc się na tym, że mimowolnie zerka w stronę Ślizgona. Wiedział, że skoro się spotkali, będzie musiał z nim porozmawiać; Draco nie odpuści mu tego i będzie chciał wiedzieć, czemu zachowuje się w taki sposób. To była jednak ostatnia rzecz, której pragnął Harry.


__________________________________

Zapraszam do komentowania i polecania znajomym! :)

Jeśli lubicie moje historie, bardzo polecam  przeczytanie innych moich opowiadań - w tym najnowszego, o tytule "Ponadczasowe Romase", w którym główną rolę otrzymali nasi wieszcze narodowi... ;)


Harry!!! on ice || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz